Rozdział 1

28 5 2
                                    

Kolejny nudny dzień w sierocińcu.Siedziałam na stołówce,gdzie zaczynałam jeść śniadanie.Słyszałam wokół siebie głośne rozmowy od czego zaczynała boleć mnie głowa.Zaczęłam szybciej jeść,aby tylko wyjść z tego harmidru.Gdy skończyłam odniosłam tacę i szybkim krokiem skierowałam się do swojego pokoju na drugim piętrze.Mieszkałam sama w pokoju na szczęście,nie mam tutaj znajomych,ponieważ jestem zbyt zamknięta w  sobie.Dotarłam do drzwi od swojego pokoju,które otworzyłam i weszłam do środka.Ukazało mi się pomieszczenie z szarymi ścianami z lekko odlatującym tynkiem,na przeciwko jest okno,a po lewej od okna łóżko metalowe z twardym materacem,białą poduszką i kocem.Po prawej jest szafa z jasnego drewna,gdzie miałam swoje ubrania.Blisko mojego pokoju znajduje się łazienka dla dziewczyn z tego piętra,a dalej od niej dla chłopców.Skierowałam się w stronę łóżka,gdzie o jedną nogę był oparty mój plecak.Trzymałam tam potrzebne rzeczy lub książki wypożyczone z biblioteki,która jest oddalona od sierocińca z 10 minut drogi.Otworzyłam plecak i spojrzałam do środka.Były tam moje oszczędności,które uzbierałam za proste rzeczy jak np.:sprzątanie kuchni lub pomoc w przygotowaniu jedzenia i innych czynnościach.W jednej małej przegródce miałam schowane zdjęcie,które jako jedyne przetrwało z tamtego zdarzenia.Wyjęłam to zdjęcie było czarno-białe.Zostało one zrobione w dniu moich piątych urodzin.Był to przeklęty dzień w którym właśnie zginęli.Włożyłam zdjęcie z powrotem do przegródki,zamknęłam plecak i wzięłam go na plecy.Moim celem było wyjście z sierocińca i pójście do parku.Wyszłam z pokoju i udałam się w stronę wyjścia.Gdy byłam w przy wyjściu zaczepiła mnie jedna z opiekunek.


-Gdzie się wybierasz Safira Monnly?-powiedziała Opiekunka za którą nie przepadałam.Zawsze posyłała mnie do sklepu rano,kiedy inne dzieci jeszcze spały.

-Em do parku Pani Anno-odpowiedziałam patrząc na swoje buty

-W takim razie dostaniesz też listę zakupów i pieniądze na produkty.Pamiętaj masz przyjść z nimi do wieczora.Jeśli ich nie przyniesiesz to za karę posprzątasz całą stołówkę.

Dlaczego ja?~pomyślałam

-Dobrze pani Anno-powiedziałam i schowałam listę do kieszeni,po czym wyszłam kierując się w stronę parku.Park nie był duży,ale bardzo ładny i cichy.Usiadłam na ławce i myślałam nad tym co robić dalej.Była niedziela,więc jutro musiałam iść do miejsca przypominające więzienie,czyli szkoła.Rozmyślałam tak jeszcze,dopóki się nie ściemniło.Szybkim krokiem przemierzałam ulice,aby zdążyć przed zamknięciem sklepu.Po 5 minutach byłam w sklepie i kupiłam wszystkie rzeczy na liście,po czym skierowałam się w strone sierocińca.Byłam przy sierocińcu,kiedy zauważyłam lecącego myśliwca,który wyglądał na bardzo nowy.Jednak jak szybko go widziałam tak szybko znikł w przestworzach.Chwile tak stałam,ale przypomniałam sobie,że muszeodnieść zakupy.Oddałam zakupy i resztę pieniędzy pani Sophie(Sofi),która była jedyną miłą osobą w tym budynku.Weszłam do swojego pokoju i zostawiłam plecak w to samo miejsce co zawsze.Nie byłam śpiąca,więc udałam się w stronę łazienki z piżamą.Załatwiłam swoje potrzeby i stanęłam przed umywalką z lustrem.Widziałam szesnastoletnią dziewczynę o czarnych włosach z srebnym pasemkiem,czarnymi jak noc oczami,małym noskiem,malinowymi ustami i bardzo jasnej karnacji.Byłam chuda,ale nie aż tak nawet można powiedzieć,że lekko wysportowana,ponieważ w czwartki zawsze mam wolne i ten czas właśnie poświęcam na kilku godzinnym bieganiu.Wyszłam z łazienki w stronę pokoju,a będąc już w nim skierowałam się do łóżka,gdzie odrazu odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

~Sen~

Czułam zimno,więc otworzyłam oczy jednak nie spotkałam się z sufitem pokoju,a czystym niebem.Gdzie ja jestem?~pomyślałam.Rozejrzałam się dookoła,byłam na polanie pełnej niebieskich kwiatów.Wstałam i nie wiedząc gdzie się udać poszłam przed siebie,a przynajmniej miałam taki zamiar.Coś mnie zatrzymało,wyglądał dziwnie miał kształt robota,ale nie wiem jak dokładnie wyglądał był cały rozmyty.Chyba coś do mnie mówił,jednak nic nie usłyszałam.Chciałam podejść do niego,ale gdy zrobiłam krok w jego stronę nastała ciemność.   Obudziłam się przez budzik,a zegar na ścianie wskazywał 6:00,co to był za sen?.Wstałam,przebrałam się w naszykowane ubrania do szkoły i poszłam na stołówkę,żeby szybko zjeść śniadaniei udać się do szkoły.W szkole było dosyć nudno tylko jedna kartkówka i to z biologii napisałam chyba wszystko dobrze,na szczęście mamy dziś do 15:00.Po szkole wolnym krokiem szłam do sierocińca.W wejściu zaczepiła mnie Pani Sophie.-Dzień dobry pani Sophie-przywitałam się z lekkim uśmiechem.

-Dzień dobry Safiro,proszę chodź ze mną jest bardzo ważna sprawa-powiedziała Pani Sophie z lekką powagą

-Czy coś zrobiłam nie tak?-zapytałam już bez uśmiechu.

-Nic nie zrobiłaś-odpowiedziała,gdzieś mnie prowadząc.Chciałam jeszcze o coś zapytać,ale powstrzymałam się i szłam za nią w ciszy.Dotarliśmy do gabinetu dyrektora placówki,otworzyła midrzwi i gestem pokazała abym weszła pierwsza.Po wejściu ujrzałam dyrektora i nieznajomego mężczyznę.Obydwoje spojrzeli na mnie,a dyrektor właśnie otwierał usta aby coś powiedzieć.

-Dzień dobry Panno Monnly,poznaj twojego nowego opiekuna-powiedział i wskazał dłonią w stronę mężczyzny.Ja tylko odpowiedziałam na przywitanie i skierowałam wzrok na buty od lat nikt mnie nie chiał zaadoptować.

-Witaj Safiro.Jestem Nathaniel Wilson i od dzisiaj będę twoim prawnym opiekunem-powiedział bardzo miło,uśmiechając się w moją stronę.Pokiwałam tylko głową,że rozumiem.Dyrektor powiedział abym poszła się spakować i poszła w stronę wyjścia,gdzie będzie czekać na mnie mój opiekun.Szybkim krokiem skierowałam się w stronę mojego byłego pokoju,ubrania z szafy po układałam w kostkę i spakowałam do plecaka,nie miałam ich dużo.Spakowana,ostatni raz spojrzałam na pokój i wyszłam kierując się w stronę wyjścia,gdzie czekał na mnie Nathaniel.Wyszliśmy z sierocińca i pokierował mnie do swojego auta był to srebny ford.Gdy miał ruszać chciałam się spytać gdzie jedziemy,jednak uprzedził mnie.

-Jedziemy do mojego domu w Jasper ,czy masz jakieś pytania?-spytał kierując na mnie wzrok.

-Nie-odpowiedziałam cicho,kierując wzrok na krajobraz za szybą,a on z dużą prędkością jechał w stronę miasta Jasper.W jednym momencie poprostu zasnęłam.

Transformers:HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz