1

516 20 14
                                    



Zbliżała się godzina dziesiąta, kiedy to pewien czarnowłosy mężczyzna z wolna przeskakiwał kolejny kamień na jego drodze. Wiatr targał wszystkim dookoła, przez co nieprzerwanie musiał poprawiać swoje ciemne, niesforne kosmyki. Wykończony po dwunastogodzinnej zmianie, chciał już wypić kieliszek wina i jak normalny człowiek, poczytać książkę bądź obejrzeć coś przed snem. Ścisnął nieco mocniej dłoń na teczce, która była u jego boku. Bardzo zależało mu na szybkim powrocie, jednak nie miał siły, żeby móc coś z tym zrobić. Był zabiegany; miał wrażenie, że cały dzień uciekł mu przez palce. Niestety zostało po nim tylko uczucie zmęczenia, które wyraźnie przypominało mu o jego dzisiejszym poświęceniu.

Chłodne powietrze przyjemnie drażniło policzki lekarza, palce delikatnie zmarzły.

Przechodził obok niezbyt przyjemnej dzielnicy, źle oświetlonej i ledwo zamieszkałej. Najgorzej było tutaj z bezpieczeństwem. Nikt nigdy nie potrafił przewidzieć co będzie miało tu miejsce, a to również drażniło Trafalgara. Nie lubił niespodzianek.

Mijając kolejne alejki, w końcu dotarł do tej jednej; specjalnej. To tutaj we wtorki, dokładnie o godzinie dziesiątej wieczorem widywał dwójkę nastolatków. Zawsze, tylko oni stali w uliczce w której oświetlało ich niewyraźne światło latarni. Średniego wzrostu chłopak, tuż obok niego znacznie wyższy - zielonowłosy. Niższy za każdym razem miał na sobie taką samą bluzę. Czarną, z tyłu wyszyty miała słomiany kapelusz wraz z jakimś czerwonym elementem. Chyba nie miał na celu rozstawania się z tym odzieniem.

Każde spotkanie wyglądało tak samo.

Zielonowłosy wyciągał z bluzy woreczek, zawierający zapewne narkotyk którego Law rozpoznać nie mógł z tej odległości. Młodszy, odbierał go i kiwał lekko głową na znak pewnego zrozumienia.

Młody lekarzyna widział to zjawisko już mnóstwo razy, mijał ich i zawsze patrzył. Zielonowłosy parę razy posyłał mu kontrolne spojrzenia, sprawdzając uważnie jakie ten ma zamiary. Nic z tego, nie obchodziła go ich mała tajemnica. Chcieli się truć, to droga wolna. To ich wybór i ścieżka, którą zdecydowali się podążać, a on nie zamierza zachodzić im drogi.

Krok lekarza nieco przyspieszył, nie chciałby być zamieszany w tą sytuacje gdyby coś się wydarzyło. Nie był głupi, wiedział, że to co się tutaj wyprawia może spowodować niezłe kłopoty, a w jego życiu nie było miejsca na wizyty w sądzie czy komisariacie. Mimo wszystko, człowiek przyzwyczaja się do wielu głupich rzeczy. Dlatego właśnie to pojedyncze spojrzenie, wręcz rzucenie okiem na mroczną alejkę i spotkanie się na jej końcu z dobijaniem wymiany między tą dwójką, stało się swego rodzaju wtorkową rutyną. Częścią jego nudnego życia, poza służbą.

{<<<}

Śmiech przez łzy, kolejne tabletki, trzy łyki sake, oraz przyjemne rozluźnienie. Właśnie tego mu brakowało. Zoro przytrzymał przyjaciela by ten przypadkiem nie rozbił głowy już teraz. Czarnowłosy nie potrafił się hamować, przez co z minuty na minutę było coraz ciężej go upilnować. Dziś definitywnie przesadził i dodatkowo popił alkoholem co kończyło się widoczną tragedią.

— Nie chcesz wody?— zapytał lekko podpity przyjaciel robiący za nianie, sekundę później zatapiając usta w rozgrzewającym trunku. Z nim raczej nie będzie problemu, natomiast Luffy coraz gorzej się zachowywał. Zaczepiał nieznajomych, zataczał się, a jego zmienne humorki zaczęły przypominać bardziej problemy tożsamościowe, a nie zwykłe huśtawki nastrojów; często idące w parze z narkotykami. Zdążył nawet nabawić się kilku ran, jak to tłumaczył z „nudy". Nigdy nie był ułożony, ale to co teraz prezentował przechodziło ludzkie pojęcie.

— Nie uważasz, że dzisiejszy księżyc jest.. wyjątkowy?! Popatrz się na niego Zoro! On ma takie wielkie dziury, to przez te głupie myszy?! — wychrypiał młodszy, śmiejąc się i robiąc kolejny krok w stronę swojego najlepszego przyjaciela. Pociągnął spory łyk alkoholu, odpychając się następnie nogą od ściany. Ruszył w stronę drabinek prowadzących na dach. Było ich tu parę, ale najkrótsza miała z dziesięć metrów. To właśnie tam poszedł Luffy.
Niezmiernie szybko znalazł się w połowie drogi, ledwo utrzymując drabinkę. Nastolatek wtulił się w metalowe pręty, głaszcząc je.

Addiction - LawLu One PieceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz