2

207 23 17
                                    

Kilka dni później ukrywasz się w swoim pokoju ze Stevem Harringtonem. Siedzicie na parapecie z nogami wiszącymi w powietrzu i obserwujecie kończącą się imprezę. Powoli zapada mrok, twoi rodzice żegnają ludzi zbierających się do domów, a Girls Just Wanna Have Fun Cyndi Lauper sączy się z głośników. Czujesz, jak noga Steve'a podryguje w rytm piosenki.

Na samym początku przyjęcia wpadłaś na Jasona, który z dość wątpliwą dyskrecją typową dla wysportowanych dupków próbował wybadać, czy doniosłaś na niego pani Carver. Podobno była dla niego zła, a on nie wiedział dlaczego. Jego zachowanie budziło twoją pogardę: nie miał żadnych zahamowań przed napastowaniem Munsona, a jednak teraz drżał przed gniewem matki. Prawie wytknęłaś mu, co o nim myślisz.

Na szczęście Steve uratował cię z jego macek i razem zaszyliście się w twoim pokoju. Od kiedy Harrington przestał zachowywać się jak skończony palant, dogadujecie się lepiej niż kiedykolwiek. Tęskniłaś za nim; kiedy rok wcześniej niż ty poszedł do liceum, w mgnieniu oka zmienił się w zarozumiałego, pewnego siebie idiotę, Króla Hawkins, którego ledwo mogłaś znieść. Teraz nie wyobrażasz sobie bez niego życia. Gdyby nie on, załamałabyś się po śmierci Heather.

Steve trąca cię przyjacielsko ramieniem, próbując zwrócić na siebie twoją uwagę. Ma na sobie żółty sweter, dżinsy i skórzany zegarek, który dałaś mu na osiemnaste urodziny. Jego włosy przeczą prawom grawitacji bardziej niż zwykle. Kiedyś myślałaś, że musi spać głową w dół jak nietoperz, żeby uzyskać taki efekt. Teraz znasz jego sekret: Farrah Fawcett.

- Dawaj - mówi, a widząc twoje zagubione spojrzenie, dopowiada - coś cię gryzło przez całą imprezę. O co chodzi? No już, powiedz wujkowi Steve'owi, co ci leży na sercu, nie wstydź się.

Wzdychasz i pociągasz długi łyk z butelki czerwonego wina, którą niepostrzeżenie zwinęłaś ze stołu na początku imprezy. Trochę kręci ci się w głowie i momentami boisz się, że z parapetu zsuniesz się na trawnik. Ziemia wydaje się jednocześnie bardzo bliska i bardzo daleka.

- Spotkałam Eddiego Munsona pod Bradley's Big Buy kilka dni temu. Kłócił się z Carverem, wiesz, jak to z nimi wygląda... Wtrąciłam się i... Munson zaprosił mnie na swój koncert w piątek. Myślisz, że powinnam iść?

- Chwila, chwila, chwila - obrusza się Steve, wymachując rękami. Zaciskasz mocniej palce na butelce, żeby w razie potrzeby ocalić resztki wina przed wylądowaniem na trawniku. Nie wiesz, jak wytłumaczyłabyś krwistoczerwoną plamę na chodniku rodzicom. - Czy mówimy o tym samym Munsonie, który kiblował ile razy? Dwa? Trzy? O tym, który diluje od kiedy pamiętam? To twój nowy Romeo?

Wywracasz oczami. Spodziewałaś się takiej reakcji, co nie oznacza, że jest mile widziana.

Kątem oka zauważasz rodzinę Carverów opuszczającą twój dom; wszyscy piękni, wysportowani, wyglądający jak ucieleśnienie American Dream. Napotykasz spojrzenie Jasona, który ogląda się za siebie i dostrzega cię w oknie. Tłumisz odruch schowania nie tylko butelki wina, ale także siebie. Chłopak macha do ciebie z najprzyjaźniejszym i jednocześnie najbardziej fałszywym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałaś.

- Nie znam żadnego innego, tak, Stevie. Eddie Munson we własnej osobie - przytakujesz z westchnieniem, wciskasz mu do ręki wino w nadziei, że się trochę rozluźni i z niechęcią unosisz rękę, żeby pożegnać Carvera. - I żaden Romeo, okej? To koncert, nie randka.

Nie chcesz przyznać sama przed sobą, że chciałabyś, żeby nią była.

- Hej, skoro tak mówisz - polubownie zgadza się Steve, unosząc ręce w geście kapitulacji. Mimo to wiesz, że to nie koniec żartów, bo na jego ustach widnieje złośliwy uśmieszek. - No dobra, [Y/N], bez urazy, ale Munson, serio? Typ śmierdzi marychą na kilometr i jestem prawie pewien, że ciągle nosi tę samą koszulkę z logiem tego swojego klubu Ognia Piekielnego.

Płonący światłemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz