— Ale leje — Naruto naciągnął kaptur i wszedł pod zadaszenie. Czuł jak zbiera mu się na katar, a głowa zaczyna płonąć. Nie spodziewał się, że jego wyjazd do Konohy zakończy się w tak tragiczny sposób. Zapomniał już jak wygląda Konoha co doprowadziło go do zguby. Właśnie w ten sposób wyladował w takiej sytuacji - przemoknięty, zziębnięty, samotny. Humoru nie poprawiał mu fakt, że było już całkowicie ciemno, a od dwóch godzin nikt się przy nim nie zatrzymał mimo silnej walki o złapanie stopa. Nie mógł iść dalej, bo w taką pogodę mógł tylko pogorszyć sytuację, a tak to przynajmniej siedział caly czas pod zadaszeniem starego przystanku. Choć ciężko nazwać to zadaszeniem, bo i tak czuł jak deszcz cały czas go zalewa.
Zresztą, co sie dziwić? Przyjechal na pogrzeb, więc co? Miało go przywitać słoneczko i skowronki? Telefon padł mu już dawno temu i jedyne co mu zostało to czekać na cud, bądź dopóki deszcz nie ustanie. Jedyne o co się bał, to że nie zdąży na pogrzeb. Był on z samego rana, a w takim stanie nie zamierzał sie tam wybierac. Nagle z rozmyśleń wyrwał go samochód podjeżdżający prosto pod niego. Szyba zsunęła się, a jego oczom ukazał się Kakashi. Jednak nie przypominał tego Kakashiego, którym był kiedyś - przypominał chodzącą śmierć. Jednak Naruto to nie zdziwiło. W końcu sam bardzo dobrze znał ból złamanego serca. Bez wahania wsiadł na miejsce pasażera.
— Kakashi, życie mi ratujesz — powiedział Naruto, a nastepnie głośno kichnął.
— Na zdrowie — powiedzial Kakashi i ruszył w drogę. — Od razu poznałem te blond wlosy. Co, długo cię tu nie było i już zapomniałeś drogi do domu?
— Teraz juz nie mam domu — powiedział tylko Naruto, jednak po chwili zdał sobie sprawę z wagi swoich słów. Jednak nie zamierzał naprawiać tego błędu. Właśnie tak bylo - i zarówno on, jak i Kakashi zdawali sobie z tego sprawę. Iruka umarł całkowicie niespodziewanie, nie zdążył nawet pozostawić po sobie testamentu, co wiązało się z tym, że jego mieszkanie należało do państwa i Naruto mógł się tam zatrzymać jedynie do czasu, gdy minie okres wypowiedzenia. Właśnie w tym celu też przybył do Konohy. Oczywiście, chciał pożegnać Irukę, ale również musiał zabrać resztę swoich rzeczy oraz załatwić papierkowe sprawy (czego oczywiście nienawidził, lecz w tym przypadku nie miał innego wyboru).
— Jak się czujesz? — z rozmyśleń wyrwał go Kakashi. Naruto obrócił się w jego stronę i dokładnie przyjrzał się jego twarzy. Chciał zbadać teren, wiedzieć, na jak wiele może sobie pozwolić. W końcu Kakashiemu również towarzyszył ogromny ból, być może nawet większy niż jemu.
— Daję radę — powiedział Naruto i głośno przełknął ślinę - hamował łzy. Kakashi oczywiście od razu zwrócił na to uwagę i położył dłoń na jego ramieniu.
— Nie musisz sie powstrzymywać — zaczął Kakashi i ponownie położył obie dłonie na kierownicy. — Wiem, że było między wami wiele spięć, jednak nadal byliście rodziną. Tak naprawdę miałeś tylko jego, więc nieważne ile młodzieńczego buntu nie pozwalało wam dojść do porozumienia, tak cały czas byliście dla siebie bliscy i ważni.
Po tych słowach Naruto nie wytrzymał, a z jego oczu prysnęły łzy. Kakashi miał całkowitą rację - Naruto był okropnym dzieckiem i nieraz Iruka musiał po nim sprzątać, jednak w głębi duszy zawsze szanował swojego opiekuna. Jest takie powiedzenie - docenisz, gdy stracisz. Tak było i w tym przypadku. Po wyprowadzce Naruto rzadko kiedy dzwonił do Iruki, a co dopiero mowa o odwiedzeniu go. Pierwszy raz wrócił do Konohy od czasu wyprowadzki i bylo to spowodowane jedynie nagłą śmiercią Iruki. Jednak teraz żałował. Żałował nie tylko tych wszystkich nieodebranych telefonów, ponieważ Iruka nigdy się nie poddawał i dzwonił dzień w dzień przez cały ten czas. Żałował, że jako nastolatek wolał sie buntować niż czasem spokojnie usiąść i spędzić czas z Iruką. Iruka - jego jedyna rodzina, jedyna osoba, która naprawdę o niego dbała. Może nie robił tego w taki sposób, jaki jest opisany w podręcznikach pod tytułem 'jak wychować nastolatka', lecz na swój sposób się starał.
CZYTASZ
erotica. II ~ NaruSasu
FanfictionNaruto i Sasuke wkraczają na ścieżkę dorosłego życia. Stare rany nadal się w pełni nie zagoiły, jednak nowe życie ich zmieniło. Czasem wracają wspomnieniami do siebie, lecz mimo tego nawet nie marzą o ponownym spotkaniu. A może jednak los postanowi...