that look in your eyes

1K 22 15
                                    

Like wolves, we run wild
Let passion get too much
Let ourselves get burned by the fire
We're walking on wire
But nothing feels higher
When I see that look in your eyes

===

Dużo światła, piękne okna, przyjemne widoki.

Kroki niosły się echem po pustej przestrzeni, biuro było wielkie, ale tylko na jednym piętrze. Agentka nieruchomości oprowadzała ich od kwadransa, stukając obcasami po posadzce, opowiadając o budynku, o lokalizacji, o opłatach. Parę przecznic od pierwszej siedziby, przyjemne koszty wynajmu, jak na Nowy Jork. Nowiutka klimatyzacja.

Cas splotła ich palce, drugą dłoń trzymała w kieszeni. Włosy miała już niemal do ramion, wiązała je w niskim koku z tyłu głowy, parę kosmyków wyszło spod gumki, otaczały jej twarz, gdy słuchała agentki. Nie była w garniturze, wyjątkowo, założyła dziś ciemne spodnie i biało-zieloną bluzkę, wiązaną w pasie. Brązowe conversy nie wydawały tak głośnych dźwięków, jak obcasy tej baby, ale nie przywoływały też tylu wspomnień. Czerwone, podobny model, do tamtych.

Deanna rozglądała się powoli, milczała, nie zadawała pytań. Cas przesunęła po niej parę razy wzrokiem, po szerokich jeansach i obcisłej koszulce. Widziała zarys koronki na jej biustonoszu, naszyjnik ze słońcem tylko przykuwał wzrok do jej szyi.

-Myślę, że to najlepsza oferta, jaką znajdziecie.-agentka stanęła przy jednym z okien, prezentując widok z głównego gabinetu.-Mamy wielu chętnych, ale, oczywiście, macie panie czas do namysłu.

-Dziękujemy.-Castielle uśmiechnęła się lekko, uprzejmie, ale bez przesady.-Mogłabym porozmawiać z narzeczoną?

-Oczywiście.

Odeszła, obcasy zastukały znów po podłodze. Deanna odgarnęła piękne włosy do tyłu.

-Nie jestem twoją narzeczoną.

-Co miałam powiedzieć? Dziewczyną?-uniosła brwi, patrząc na nią czule.-Jak wy, młodzi, to nazywacie? Moją laską?

Przewróciła oczami.

-Siedem lat.

-I jedenaście...

-Wiem, kochanie. Po co mnie tu zabrałaś?-spojrzała jej w oczy, puściła jej dłoń, skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Wyjrzała za okno, na wysokie wieżowce.-To ty jesteś właścicielką firmy.

-Chciałam wiedzieć, co o tym sądzisz.-wsunęła również drugą dłoń do kieszeni spodni, rozejrzała się po potencjalnym gabinecie.-Wydaje się niezłe.

Deanna przytaknęła lekko.

-Tak, jak mówiła.-mruknęła.-Nie znajdziesz lepszej oferty. Nie w tej cenie.

Cas odetchnęła głęboko, wracając wzrokiem na jej twarz.

-O co chodzi?

-O nic.

-Deanna.-mruknęła, złapała jej spojrzenie.-Powiedz.

Znów spojrzała za okno, w stronę dzielnicy, w której była pierwsza, jedyna dotychczas siedziba firmy, w której ona pracowała, a Castielle rządziła.

-Po co to wszystko?-zapytała cicho.-Po co nam to biuro?

-Żeby pomieścić więcej ludzi.

-Wiem, ale...po co?-zerknęła niechętnie po pustej przestrzeni.-Mamy już siedzibę. Świetnie nam idzie, dlaczego chcesz poszerzać biznes?

-Masz pojęcie, jakie zyski by to przyniosło? Musisz mieć, spisujesz moje finanse.-uśmiechnęła się lekko, Deanna prychnęła, odwzajemniając gest.-Podwoi wartość firmy, może nawet lepiej. Pieniądze, o jakich nie śniło się mojemu ojcu, gdy to zakładał. O jakich ja nie śniłam, gdy przejmowałam szefostwo po jego śmierci, skarbie, to jest ten moment. Jak nie zwiększę naszej działalności, obroty zostaną takie same.

small talkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz