2. Nie jesteś czasem ateistką, Mad?

18.4K 393 558
                                    

MADISON

– Za chwilę wyjeżdżam, Madison! – krzyknęła matka. – Daję ci ostatnie pięć minut, inaczej wychodzę bez ciebie! – Jej surowy głos uderzył w moje uszy, na co przymknęłam powieki i wypuściłam ciężko powietrze.

– No przecież idę – mruknęłam pod nosem, rozczesując długie, czarne jak noc włosy, które sięgały prawie do pasa. – Już się tak nie gotuj. – Przewróciłam oczami, a przed opuszczeniem łazienki popsikałam się ulubioną mgiełką z Victoria's Secret. Słodkie śliwki zmieszane z frezjami, kochałam to połączenie.

Po wyjściu z łazienki zarzuciłam na ramię nieco ciężki plecak. Podeszłam do łóżka, na którym leżał mój iPhone i od razu wsunęłam go do kieszeni. Porzuciłam przytulną sypialnię i po chwili zeszłam po krętych schodach na dolną partię domu. Niemal natychmiast dostrzegłam wysoką brunetkę, która stała przy wejściu do przedpokoju i wpatrywała się w złoty zegarek oplatający jej lewy nadgarstek. Irytowała mnie ta jej punktualność. To nas najbardziej różniło. Ja nigdy nie pojawiałam się na czas. Zazwyczaj się spóźniałam.

– Weź sobie coś na drogę, zdążysz przecież zjeść – odezwała się, ale zignorowałam jej troskę i weszłam do pomieszczenia, żeby włożyć buty. Obróciła się w moją stronę i otaksowała mnie wzrokiem. – Od powrotu ze szpitala nic nie jesz, martwię się. A już nie wspomnę o tym, że od dwóch lat siedzisz prawie cały czas w tym swoim pokoju i rzadko spędzasz z nami czas. Chcę to w tobie zmienić, dopóki jesteś pod naszym dachem.

– Och, nie gadaj, że nagle cię obchodzę – parsknęłam, zrzucając plecak na podłogę, by wsunąć na siebie rozpinaną czarną bluzę. – Przez te dwa lata się nie interesowałaś, więc w dalszym ciągu oszczędzaj sobie tej niepotrzebnej troski. – Uśmiechnęłam się i sięgnęłam po rzeczy. Matka już chciała coś odpowiedzieć, jednak powstrzymała się, gdy otworzyłam drzwi i wydostałam się na świeże powietrze. Ruszyła natychmiast za mną.

– Nawet tak nie mów, Maddy. – Westchnęła ciężko, kierując się razem ze mną w stronę fioletowego porsche. – Sama dobrze wiesz, że jestem zawalona pracą w kancelarii. Od rana siedzę za biurkiem, a do domu wracam po nocach.

– Próbujesz mnie rozbawić? Jeśli tak, wychodzi ci to. – Odwróciłam do niej głowę, by posłać cyniczny uśmiech. – Zapomniałaś wspomnieć o tym, że sama się pchasz do tej pracy, a jakmasz szansę na tydzień wolnego, to odmawiasz i wolisz tam siedzieć. – Po chwili obie wsiadłyśmy do zadbanego samochodu, w którym unosił się zapach zbyt słodkich mgiełek mamy.

– To nie tak. Naprawdę się o ciebie martwię i chciałabym ci w końcu pomóc, ale za każdym razem wybuchają awantury, ponieważ jedyne, co robisz, to się unosisz. – Odpaliła silnik. – Może pomyśl też o sobie, bo nie da się w ogóle z tobą porozmawiać. Tylko się wściekasz i rzucasz sarkastycznymi komentarzami, które wcale nie są dla mnie miłe.

– Sama nie jesteś dla mnie miła, więc o czym ty ze mną rozmawiasz? – Zaśmiałam się cicho, opierając głowę o lodowatą szybę, a plecak ułożyłam między nogami.

– Madison, nauczyłam cię razem z tatą szacunku, zatem powinnaś chyba trochę przystopować, co? – burknęła oburzona, zerkając na mnie. – Naprawdę nie oczekuję od ciebie cudów na kiju.

– No jasne, jednak ty zacznij pierwsza. – Spojrzałam na nią z gniewem w oczach, a moje usta rozciągnęły się w sztucznym uśmiechu. – Chwila, czy ty wspomniałaś coś o szacunku? – spytałam nieco rozbawiona, gdy powróciła wzrokiem na ruchliwą ulicę. – Czyli już nie pamiętasz, jak miesiąc temu mnie spoliczkowałaś, bo przyszłam do domu z negatywną oceną?

– Po co przytaczasz sytuacje, które już nie mają miejsca, co?– wycedziła poirytowana, a jej palce jeszcze mocniej zacisnęły się na skórzanej kierownicy, co znaczyło, że powoli wyprowadzałam ją z równowagi. – Zmieniłam się od tego...

Devilish Game W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz