maj

128 8 0
                                    

Był 10 maj, obudziły mnie promienie słońca dochodzące z za okna. Jak na maj było bardzo gorąco, wydawalo mi się, ze jest 30°C. Nie nawidze takiej pogody. Muszę chodzić w bluzie, żeby zakryć blizny.

Chciałam wstać z łóżka, umyć się, przebrać, ale coś mnie blokowało, nie potrafiłam znaleźć w sobie siły, żeby podnieść się z łóżka.

Do pokoju weszła moja mama
-w końcu wstałaś, wiesz która jest godzina? powiedziała oburzonym głosem.

-o co ci chodzi? - nie widziałam czemu tyle w niej złości.
-spóźnisz się do szkoły!! wstawaj natychmiast.

Wyszła pospiesznie z pokoju trzaskając drzwiami. Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć.

Chyba pora wstać - pomyślałam

podniosłam się z lozka, lecz zrobiło mi się czarno przed oczami i upadłam. Musiałam chwile odczekać, żeby się w ogóle ruszyć.

Nie dawałam rady. Nie widziałam co zrobić. Czułam się fatalnie, byłam brudna, bo nie miałam siły się wykapać, moje włosy były tluste a mój pokój wyglądał masakrycznie.

Moja mama wiele razy zwracała mi uwagę na ten syf w pokoju, ale ignorowałam to, nie miałam siły.

Pomyślałam, ze może to ten dzień. Może czas to wszystko zakończyć. Tak to jest myś-

-ILE MOŻNA NA CIEBIE CZEKAĆ!!! MASZ 5 MINUT ALBO IDZIESZ PIECHOTA!

O kurwa nawet nie zauważyłam kiedy minęło 30 minut. Byłam totalnie nie gotowa, nie wstalam nawet z lozka.

Krzyknęłam mamie ze pójdę na piechotę, na szczescie  po prostu wyszła, trzaskając drzwiami oczywiście.

Nie miałam zamiaru iść do szkoły. Wzięłam kartkę i długopis, zaczęłam pisać. Zapytacie co? Listy, listy pożegnalne.

Minęła godzina gdy skonczylam, napisałam 4 listy, do mamy, przyjaciółki, przyjaciela i babci.

Wrzuciłam listy w skrzynki pocztowe, i nagrałam wiadomość na pocztę głosowa do każdej z tych osób, wiadomość ta miała przyjść do nich dopiero za 2 tygodnie.

Teraz nie było już odwrotu, przecież zaraz odczytają te listy wiec nie mogę się już wycofać.

nie miałam dokładnego planu, postanowiłam ze najlepszym sposobem będzie skok na tory. Były jedne w mojej okolicy, wiec tam się udałam.

Była 14, kręciło mi się w głowie od natłoku myśli, nie widziałam czy dam radę to zrobić. Stałam nad tymi torami dobra godzinę.

Byłam gotowa, napisałam mojemu przyjacielowi wiadomość:

„zajrzyj do skrzynki pocztowej, przepraszam za wszytko, wiedz, ze to nie twoja wina."

Odczytał od razu, telefon zaczął dzwonic, rzuciłam go, nie był mi już potrzebny, widziałam jak roztrzaskuje się na kawałki.

Tak zaraz miało stać się ze mną.

Wiedziałam, ze pociąg będzie jechał o 14:30 wiec miałam jeszcze 10 minut.

Byłam pewna, ze chce to zrobić!

Wpatrywałam się w tory i spoglądałam na zegarek. 14:26

14:27

14:28

14:29

14:36

Kurwa gdzie ten pociąg, jest 6 minut po czasie, byłam bardzo zestresowana, po prostu czekałam

zauważyłam jak nadjezdza, od śmierci dzieliło mnie 400 metrow, stanęłam na drugiej stronie barierki. W mojej głowie był chaos, burza, huragan. KURWA NIE WIEM. Wszytko na raz i wielka pustka. Zaczęłam odliczać:

5

4

3

2



Poczulam czyjes ręce na moich ramionach, byłam pod wpływem wielkich emocji nie wiedziałam co się dzieje. Czy ja umarłam?

Z chwilowego letargu wyrwał mnie głos

- Co ty robisz? co się stało? przyjechałem jak nahszybciej! boże! trzymam cie. Więcej nie słyszałam.

Teraz zdałam sobie sprawę, ze mi się nie udało. Wciąż żyłam. Niestety.

To był mój przyjaciel, przyjechał jak najszybciej z łzami w oczach. Widziałam ten ból w jego oczach. gdy na mnie patrzył, było tez wielkie przerażenie.

Nic więcej nie pamietam.


Jutro następny rozdział, będzie się jeszcze działo! dobranoc <3

co się ze mną dzieje? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz