23. Love is just a tricky joke.

133 14 7
                                    

Chloe

Słysząc to imię po tak długim czasie spychania go w najdalsze zakamarki umysłu wprawiło ją w prawdziwe osłupienie. Wiedziała oczywiście, że trafił tu po śmierci. Gdzieżby indziej miał trafić, prowadząc takie życie? A jednak odkąd przekroczyła bramy piekła, ani razu nie przeszedł jej nawet przez myśl.

Teraz stała pod drzwiami, które prowadziły do jego piekielnej pętli, nie wiedząc czego się spodziewać. Lucyfer wyjaśnił, że to właśnie jej postać była jego największym grzechem. Że to ona prześladowała go w torturach. Nie wiedziała co o tym sądzić. Czuła suchość w ustach, a jej serce biło bojaźliwie szybko. Zrobiłaby wszystko by uniknąć oglądania go jeszcze kiedykolwiek. Ale...

-Nie musisz tego robić... - Lucyfer dotknął jej przedramienia.

Pokręciła stanowczo głową.

-Jeśli faktycznie to może pomóc... zrobię to. - odparła i nacisnęła klamkę.

Nie tego oczekiwała. Weszła prosto do drzwi jego apartamentu. Takim jakim go pamiętała ostatnim razem. Na stole w salonie stało mnóstwo potraw, na ścianie wisiały niepokojące maski, kolekcjonowane w różnych miejscach świata.

To było jak cofnięcie sie w czasie o dwa lata.

Lokatora jednak nigdzie nie było widać. Przeszła parę kroków po polerowanej podłodze, rozglądając się oniemiała. Czuła się jakby właśnie wkraczała w pułapkę. Jej ręka automatycznie zjechała do pasa, gdzie zwykle spoczywała jej broń. Poczuła się dziwnie naga bez niej. Była w końcu na terytorium wroga.

Zobaczyła go nim on zobaczył ją. Stał oparty o balustradę, i wpatrywał się w rozpalone w oddali światła Los Angeles. Dziwnie było zobaczyć miasto, w którym się wychowała jako zwykłą iluzję. Idealną pierwowzorowi, a jednakże nie prawdziwą.

Czemu właśnie tak wyglądało jego piekło? Żył od setek lat, odwiedził więcej miejsc niż jej kiedykolwiek się uda. A jednak trafiło na miasto aniołów. Znała jednakże odpowiedź, choć ani trochę się jej nie podobała.

To przez nią.

Jego piekło wyglądało tak przez nią.

Nie wydała żadnego dźwięku, jednakże on obrócił się napięcie zupełnie jakby ją usłyszał. Jego oczy rozszerzyły się z zaskoczenia i strachu.

-Ty... - nigdy nie widziała u niego takiego wyrazu twarzy, wyglądał jakby lada moment miał wyskoczyć przez balustradę -...to nie możliwe. Nie taką mieliśmy umowę ! - wydarł się.

Chloe uśmiechnęła się według poleceń Lucyfera, który osobiście widział piekielną pętle Pierce'a. Podeszła bliżej , wychodząc na balkon. Starała się jak mogła ukryć własne podenerwowanie i strach. Wedle scenariusza teraz Pierce powinien być zmuszony do zabicia jej, czego o dziwo nie chciał. Jego pętla była nieaktywna, ale wolała pozostać ostrożna.

-Marcus tak dobrze cię widzieć - uśmiechnęła się i podeszła kolejny mały krok.

Pierce wyciągnął dłonie przed siebie:

-Nie podchodź bliżej ! - warknął. - Nie będę znów przez to przechodzić demonie. Prawdziwa Decker jest w tej chwili na Ziemi.

-Owszem - Chloe znów pozwoliła sobie na złośliwy uśmiech - A my mieliśmy umowę. Jednak sprawy się pokomplikowały.

Kain zmrużył oczy.

-Czego chcesz?

Usiadła na stoliku o patio opierając nogę na stojącym obok krześle i spojrzała na niego wyniośle.

𝐃𝐞𝐜𝐤𝐞𝐫𝐬𝐭𝐚𝐫 | Between Heaven and HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz