33. Gabinet, już!

1.7K 67 31
                                    

Pov. Nathaniel

Nie chce się do tego przyznać, ale Vincent Russo jest przerażający. Nawet jak dla mnie. To ten typ mafiosa, z którym nawet nie myślisz zadrzeć. Victoria Russo musiała mieć naprawdę duże jaja, by wyjść za niego za mąż.

I nie wiem czemu, ale zaciekawiła mnie ich miłosna historia. Nie jestem fanem romansów, na pewno nie aż tak jak moja dziewczyna. Ach, jak to cudownie brzmi. Moja dziewczyna. Moja Mery. Moja Owieczka. Wow, że to aż tak się rozwinęło?

Jeszcze kilka miesięcy temu moja jedyną miłością były narkotyki. A najlepsi przyjaciele stanowili butelka mocnego alkoholu i głośne imprezy, pełne innych ćpunów, takich jak ja. I było mi dobrze. Dobrze do czasu kiedy zaczął dzwonić tajemniczy telefon i poznałem Mery. Wtedy zobaczyłem, że wcale nie jest mi dobrze, ale chciałem by było.

Teraz czuję się o wiele lepiej, nie biorę, nie pije mocnego alkoholu, nie imprezuje. Większość czasu poświęcam Mery Russo, młodej i cholernie utalentowanej dziewczyny, która marzy by zostać mafijnym doktorem, i by pomagać ludziom. Kocham ją za to, że chce nieść pomoc innym. I chyba właśnie dlatego się nią zainteresowałem.

Była cholernie inna od reszty swoich rówieśników. Byli bardziej podobni do mnie, imprezowali, pili dopóki ich wątroby nie wysiądą i biorą, by móc zapomnieć o teraźniejszości. A moja mała Owieczka miała już gotowy plan na życie, wiedziała co chce robić. Zmieniała ludzi, a ludzie, czyli ja, kochali ją za to.

Dlatego tak bardzo boję się konfrontacji z Vincent, Alexandrem i Veronicą Russo. Victoria była jedną z milszych osób, jakie spotkałem i wiedziałem już, że to po niej Mery ma charakter. Boję się faktu, że według tej trójki, a może nawet ktoś inny ich poprze, nie będę dla ich córki wystarczający.

Jestem byłym narkomanem, bez wizji jakiejkolwiek przyszłości, oprócz mafii. Jestem facetem, który nie był nigdy w żadnej pracy, zarabiałem tylko niewielkie sumki za dostarczenie dragów młodzieży. Spójrzmy prawdzie w oczy, nie miałem nic co mogło służyć dobrze dla Mery. A Mery Russo było promykiem w czarnym tunelu. Była słońcem w ponury dzień.

A pomimo tego kocha mnie. A ja kocham ją i nie chce jej puścić, chociażby wyrywali mi ją z rąk.

Po kilku godzinach usłyszałem jak gaśnie silnik samochodu, a światła gasną, przestając oświetlać budynku. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Poczułem ciepły uścisk na dłoni, od razu wiedziałem, że to ręka Mery. Ścisnąłem ja mocniej.

Nie chciałem się chować przed ojcem trojaczków, nie ważne jak bym tego nie chciał. Wtedy miałby jeszcze więcej powodów do tego, by mnie wykluczyć z życia swojej córki. A zrobię naprawdę wszystko by się tak nie stało.

Drzwi otworzyły się z impetem, a jako pierwszy wszedł lekko kuśtykający Vincent, jego wzrok od razu spoczął na mnie. Jego nozdrza rozszerzyły się do wielkości pięćdziesięcio groszówek. Przełknąłem głośno ślinę. Jego wzrok prześlizgnął się po moim ciele i spoczął na naszych złączonych dłoniach. Jego oczy rzucały laserami. A potem spojrzał przelotnie na swoją córkę i lekko złagodniał. Rozluźnił spięty kark.

- Nathaniel. Mój gabinet. Już. - warknął i ruszył zanim ktoś zdążył zareagować. W tej samej chwili do środka wparowała reszta brygady. Również lekko kulejąc. Mieli dość dużo zadrapań i zdarte ubrania.

Posłusznie puściłem dłoń mojej dziewczyny i ruszyłem za moim przyszłym teściem. Przynajmniej miałem nadzieję, że przyszłym.

Jego gabinet był mały, nie taki jaki zazwyczaj widziałem, gdy byłem po zlecenia. Utrzymany w brązie i beżu z czarnymi detalami. Zdążyłem spojrzeć na mnóstwo zdjęć na biurku, na ścianie i na półce. Głównie była to jego rodzina.

Piękny kłopotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz