Rozdział 5

126 19 7
                                    

Dzień szybko minął i nadszedł czas na pierwszy mecz. Widać było, że Scott i Stiles byli zdenerwowani, ale Aspen robiła co w jej mocy, by ich zachęcić.

Zajęła miejsce na trybunie obok Allison z Lydią po drugiej stronie. Przeskanowała boisko, ale nie mogła znaleźć Isaaca. Spojrzała na ławkę i rozpoznała wysokiego chłopaka pochylającego się do przodu z głową ukrytą w dłoniach. Mogła wyczuć jego nerwy.

— Zaraz wracam. — powiedziała, zanim wstała z trybuny i ostrożnie zeszła do miejsca, gdzie na ławce siedział Isaac. — Hej.

Chłopak szybko podniósł głowę na dźwięk jej głosu. Uśmiechnął się lekko, zanim spojrzał na swoje ręce. 

— Dlaczego nie przygotowujesz się ze innymi? — zapytała, siadając obok niego. 

— Nie wiem. — powiedział cicho Isaac, wzruszając ramionami. — Wygląda na to, że w tym roku mają świetnych graczy. To znaczy, McCall praktycznie ukradł wczoraj boisko, tak samo jak Jackson i Danny.

— Wymieniasz tylko trzech graczy, a kiedy ostatnim razem sprawdzałam, potrzeba ich więcej. Poza tym Stiles i Greenberg zawsze są do niczego. — powiedziała Aspen, wywołując śmiech Isaaca. 

— Tak. Po prostu czuję się nie na miejscu. Naprawdę chcę wspomóc drużynę w tym roku.

Brunetka spojrzała na boisko i zacisnęła usta, pozwalając, by jej ramiona lekko opadły. Nie była dobra, jeśli chodzi o motywację przed meczem, więc przeszukała swój umysł w poszukiwaniu pomysłu. 

— Och! — wykrzyknęła, powodując że Isaaca spojrzał na nią, gdy wyciągnęła z kieszeni marmurowe kulki. Lekko chwyciła go za nadgarstek i położyła jedną na jego dużej dłoni. 

Isaac zachichotał, po czym spojrzał na Aspen, która patrzyła na niego pełna nadziei, że to pomoże albo po prostu się nie roześmieje. Bardziej martwiła się o to drugie. 

— Dlaczego nosisz to ze sobą? — zapytał, trzymając kulkę między kciukiem a palcem wskazującym. 

— Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. — roześmiała się, pochylając się do przodu, opierając łokcie na kolanach i kładąc głowę na pięści. — Dziadek dał mi je, gdy byłam młodsza, a ja zawsze czułam potrzebę, aby mieć jedną ze sobą. Mam inne w domu, ale są w słoiku. Chyba można powiedzieć, że działa to jak forma  pocieszenia i szczęścia.

— A działa naprawdę?

— Nie. Ale dobrze żyć z takim przeświadczeniem. Wiem, że to głupie i trochę dziwne, ale po prostu pomyślałam, że to pomoże uspokoić ci umysł, tak jak mi. Oczywiście nie musisz tego mieć, jeśli nie chcesz. To była tylko sugestia. Gdzie byś je tak czy inaczej trzymał? Czy te szorty w ogóle mają kieszenie?

— Aspen. 

Dziewczyna przerwała swój wywód i spojrzał na Isaaca. Rozbawienie igrało w jego oczach, gdy chichotał. 

— Dziękuję. — powiedział cicho. 

Aspen od razu zauroczyła się jego błękitnymi oczami. Z tej odległości próbowała znaleźć w nich nieczystości. Może brązową kropkę. Ale nic nie było. Jego oczy były doskonałe. 

Powietrze ugrzęzło jej w gardle, gdy nie spuszczali z siebie oczu, przez co wydawało się, że to wieczność. 

— Veata!

Aspen i Isaac podskoczyli, gdy trener wykrzyknął jej nazwisko i stanął przed nimi z ręką ściskając gwizdek, aż do zmiażdżenia go. Aspen spojrzała na trenera ze zdumieniem. Jedyny raz, kiedy tak na nią krzyczał, był wtedy, gdy biegała. 

The Breaking |Isaac Lahey ◦ 𝖳𝗋𝖺𝗇𝗌𝗅𝖺𝗍𝗂𝗈𝗇Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz