Pov: Jacob
Pobiegłem do pokoju, z pokoju wybiegł pobity Liam.. Tego jej nie daruje..! Ale.. Nie mogę jej nic zrobić.. Musimy poczekać na Maxa...
Pov: William
Wystraszyłem się.. Chłopiec był cały pobity, ale Willay go pocieszała.. Postanowiłem pójść do tego pokoju żeby spróbować.. Opanować sytuację? Sam nie wiem co chciałem zrobić... Kiedy wszedłem odrazu zasłonił mnie swoim ciałem kłócący się ze starszą kobietą Jacob..
Jacob- nie zbliżaj się William, wracaj do salonu..
Matka- Kto to jest Jacob?
Jacob- nie musisz wiedzieć
Matka- GADAJ albo Nathan ucierpi
Jacob-... Nikt ważny okej? Przygarnąłem go bo dom spalił. Za niedługo se raczej pójdzie.. Jest nikim dla mnie
Matka- mam nadzieję, nie mam zamiaru wychowywać kolejnego gnoja
Szczerze? Poruszyło mnie to.. Słowa Jacoba były takie.. Puste? "Jest nikim dla mnie" lub "nikt ważny" "za niedługo se raczej pójdzie" te słowa poruszyły mnie najbardziej.. Kiedy jego matka wyszła i wyszła z całego domu, Jacob chciał mnie przytulić a ja.. Odepchnąłem go..
Jacob- co się stało..?
Spytał jakby nigdy nic się nie stało... Byłem głupi zakochując się w nim...
Czy coś się stało..? Domyśl się.. Pomyśl dokładnie o czym mówisz zanim to powiesz... Rozumiem że jestem śmieciem ale mogłeś mi to powiedzieć w twarz...!
Zacząłem biec.. Biegłem nie patrząc przed siebie wybiegając z domu.. Słyszałem krzyki Jacoba za plecami, płakałem i słychać było że on też.. Gdy już chciałem się dla niego zatrzymać.. Było za późno .. Stałem już na drodze.. Samochód jechał bardzo szybko i mnie potrącił.. Nie rozumiem mojego życia.. Nic nie czułem tylko wstałem cały we krwi i zeszłem z ulicy.. Nie mogłem przestać się uśmiechać.. Bałem się.. Jacob mnie przytulił i pytając jak się czuje z płaczem przepraszał.. Przy biegła Willay z Liamem.. Willay widząc mnie rozpłakała się i mnie zaczęła mocno przytulać.. Liam przytulił się do Jacoba który się odsunął ode mnie.. Bałem się że wszystko spieprzyłem..
Willay- jezu.. Co ci się stało braciszku...!
*po tym jak Jacob wytłumaczył Willay co się stało*
Willay uderzyła Jacoba mocno w twarz krzycząc na niego oraz równocześnie płacząc.
Willay- to przez ciebie..! Gdyby nie ty.. Mógłby być cały..!
Jacob- ale-
Willay- nie ma *uderzyła go znów* ŻADNYCH ALE...
Liam się rozpłakał i pobiegł w stronę ulicy.. Wszyscy sie przestraszyli a ja tylko złapałem małego za koszulkę.. Gdyby nie ja dawno by leżał pod kołami samochodu... Liam się strasznie wystraszył.. Przytuliłem go mocno.. Trochę się uspokoił.. Jacob odrazu wyrwał Liama z moich ramion i krzyczał..
Jacob- przez ciebie prawie wpadł pod samochód..!
Przepraszam...
Jacob- przepraszam nie wystarczy!
...
Willay- gdyby nie William, to Liamek by leżał pod kołami samochodu..!
Rozpłakałem się.. Czułem że zrobiłem dobrze.. Że go uratowałem.. Ale Jacob krzyczał.. Pobiegłem więc i przytuliłem się mocno w ramiona Willay, ona mnie mocno przytuliła i nadal kłóciła się z Jacobem.. Liam pobiegł do mnie i się mocno przytulił, ja kucnąłem i przytuliłem małego.. Jacobowi włączył się agresor...
Jacob- Liam! Chodź tu w tej chwili..!
Liam- n-nie.. Nie ch-chce
Jacob- w tej chwili!!!
Liam- d-dobrze.
Willay- nie!
Willay złapała Liama za rączkę.. Liam płakał strasznie.. Nagle podjechał jakiś czarny samochód..
Jacob- Max! Powiedz Liamowi że ma puścić tego potwora!
Z samochodu wysiadł wysoki dorosły mężczyzna..
Max- co się tu dzieję ?!
Liam- Max!...
Max- czemu ten chłopak jest we krwi...?! Co się tutaj stało?!
Jacob- on wbiegł pod samochód ale to nie ważne! Przez niego Liam prawie też wpadł pod samochód.!
Max- teraz twoją wersje poproszę, chłopcze
....
Jacob- no gadaj mała k*rwo!
... Jacob rozmawiał ze starszą kobietą-
Jacob- matką debilu!
Max- Jacob! Daj mu powiedzieć
- mówił coś o tym że jestem nikim dla niego i takie rzeczy.. Zrobiło mi się z tego powodu strasznie smutno i wybiegłem z domu.. Wybiegłem na ulice.. Jacob biegł za mną.. Kiedy już chciałem się zatrzymać, jechał szybko samochód i mnie potrącił.. Nic nie czułem więc wstałem we krwi i zeszłem z ulicy.. Potem Willay kłóciła się z Jacobem o to że to jego wina.. Liam się przestraszył krzyków i zaczął biec w stronę ulicy.. Złapałem go za koszulkę w ostatniej chwili ponieważ znów jechał samochód.. Kiedy go przytuliłem żeby się uspokoił Jacob wyrwał mi go z ramion i zaczął na mnie krzyczeć że to moja wina..
Jacob- ja...
Max- ehh Jacob.. Liamuś chodź do mnie skarbie..
Liam podchodzi do Maxa i mocno go przytula..
Max- Liam? Czemu masz podbite oko..? I cz-czemu krew leci ci z głowy...?!
Liam- m-mama mnie uderzyła, była bardzo zła...
Max- UGH! tego jej nie daruje..! Gdzie ona jest?!
Jacob- poszła gdzieś..
J-ja może lepiej pójdę już..
Pobiegłem w stronę lasu, ale innego niż wcześniej, do lasu w którym jest małe ale głębokie jezioro..
Willay- William nie..! Wracaj..
Max- spokojnie... Zaraz po niego pójdziemy....
_______________________________________
To na tyle z tego rozdziału jest on dłuższy od poprzedniego tak jak mówiłam że będzie
791 słów