IVY
Tegoroczne lato zaczęło się pięknie. Słońce grzało od rana do wieczora co można było zauważyć po moich spalonych policzkach i nosie. Gdy byłam młodsza te małe, natrętne plamy uprzykrzały mi życie. Nienawidziłam ich do tego stopnia, że w wieku 11 lat zaczęłam używać korektora. Moja wiedza odnośnie kosmetyków nie była jakaś świetna jak na 11-latkę, ale dawałam radę. Teraz już się ich nie wstydzę, wręcz je kocham. Chyba dojrzałam do tego aby je z dumą nosić na swojej twarzy.
Maszerowałam w stronę fontanny jak zawsze gdy spotykałyśmy się z Willow. Dochodziła już godzina naszego spotkania a mojej przyjaciółki dalej nie było. Znamy się od dzieciaka a dalej nie przywykłam do tego, że blondwłosa zawsze się spóźnia. Ale to zawsze!
Pamiętam jak dziś gdy miałyśmy iść na koncert, umówiłyśmy się na 18:30, taka optymalna godzina, zważając na to, że koncert zaczynał się o 19:15. Byłam pewna, że ta wariatka się spóźni, jednak nie spodziewałam się, że aż o trzy bite godziny. Koncert przeszedł nam obok nosa, a Willow stwierdziła, że to był znak od wszechświata. Bo przecież to znak, że jej falujące się włosy nie dawały się wyprostować. Myślę, że nigdy jej tego nie wybaczę, już zawszę będę jej to wypominać. Choćby miała 70 lat i ogarnęła się w końcu z tym, wypomnę jej to na jej własnym pogrzebie.
Napisałam jej z 10 smsów ale żadnego odzewu. Typowo. Willow jak ja cię nie ciepię, przysięgam. Dziesięć minut później zza rogu wyłoniła się niewysoka blondynka z fioletowymi pasemkami. Niekontrolowanie otworzyłam usta ze zdziwienia. Co ona znów odjebała? Ale serio teraz, co to kurwa jest?
-Willow coś ty sobie znów zrobiła?-zapytałam koleżankę biorąc między palce fioletowe pasemko.
-Oj tam Ivy...Zaczęły się nasze najdłuższe wakacje życia, więc trzeba trochę zaszaleć.-odparła.
-No dobrze niech ci będzie. To gdzie idziemy?-zapytałam spoglądając w jej stronę. Dalej nie mogłam uwierzyć co zrobiła ze swoimi pięknymi włosami.
-Nie wiem poszukajmy przygód.-uśmiechnęła się w moją stronę. Złapała mnie za dłoń i pociągnęła w nieznajomym kierunku.
-Ej Willow...
-Co tam skarbie?-zapytała.
-Pamiętasz Turnera o którym ci opowiadałam?
-Taa, tego od kwiatków?-spytała i wyciągnęła z torebki błyszczyk.
-Tak, kolejny raz zaangażowałam się w jakąś relacje i znów nic z niej nie zostało.-zaczęłam.-Na początku było fajnie, wychodziliśmy, zabierał mnie na randki i spacery. Dużo pisaliśmy i gadaliśmy gdy nagle przestał się do mnie odzywać. Tak z dnia na dzień.-uśmiechnęłam się smutno do blondynki gdy ta poprawiała usta swoim drogim błyszczykiem. Zawsze tak było, angażowałam się i jeden wielki chuj. A Willow miała na odwrót, to ona olewała wszystkich chłopaków, to ona miała wywalone i to za nią biegali. Zawsze chciałam być jak ona...
-Słuchaj Ivy... nie ma co przejmować się takimi idiotami, ich jest jak na pęczki. Jeden odchodzi drugi przychodzi.- zaśmiała się.- Powinnaś czerpać z tego przyjemność i sama się nimi zabawiać a nie przejmować się tym ze cię olali, po prostu nie doceniają tego co dostają.- wzięła pasmo moich włosów i wsadziła mi za ucho.- A teraz uśmiechnij się i albo znajdź kolejnego palanta, którego tym razem -wskazała na mnie palcem- ty wykorzystasz, albo przerzuć się na dziewczyny, one też są fajne. -zaczęłyśmy się obie śmiać, bo dobrze wiedziałyśmy, że tak się nigdy nie stanie. Obydwie byłyśmy w 100% hetero, i choć często można było usłyszeć od nas, że nienawidzimy facetów, nie było to prawdą.
CZYTASZ
LAST CHANCE
Teen FictionJak co roku zaczynają się wakacje, dwie przyjaciółki wybierają się na spacer po mieście. Trafiają do ukrytego w kamienicy baru. Ivy od razu zauważa przystojnego blondyna. Dziewczyna nie może przestać o nim myśleć ale pojawia się przeszkoda - jego na...