3. Idziemy się najebać.

13 1 2
                                    

Wysiadam z auta i wdycham morskie powietrze. Jednak nie cieszę się długo tą chwilą, ponieważ do moich nozdrzy dostaje się zapach alkoholu i tytoniu, a w uszach odbija się glośna muzyka.

- To co, idziemy się najebać! - krzyczy Mary i ciągnie mnie w stronę baru. Po drodze mijamy pełno pijanych ludzi i jak widać impreza jest już nieźle rozkręcona.

Siadam na jednym ze stołków przy barze i zamawiam drinka, blondynka robi to samo, szczerząc się tak, że już podejrzewam ją nietrzeźwość.
Szybko wlewam w siebie alkohol i czuję jak jego gorzki smak podrażnia mi gardło. Tak, to jest to uczucie, kiedy już masz wywalone na to co będzie.

Zamawiam shota i szybko go wypijam. Mary patrzy na mnie ze zdziwieniem, ale nic nie mówi, zwykle to ona musiała mnie godzinami namawiać, żebym w ogóle tknęła alkohol. Również wlewa w siebie napój, robiąc przy tym krzywą minę.

- Nie marszcz się tak, bo Ci tak zostanie. - komentuje szatyn, siedzący obok - zatańczysz? - bardziej stwierdza, niż pyta i porywa moją przyjaciółkę na parkiet.

Mary wysyła mi przepraszające spojrzenie, jednak nie mam jej tego za złe, jeśli chce się dobrze bawić, to nie mogę jej tego zabronić.

- No to zostałam sama, jak zawsze - mruknęłam .

- Następnego drinka? - pyta się barman, czytając mi jakby w myślach.

- Tak, poproszę - odpowiadam.

Mary nadal nie wraca, a ja jestem już po kilkunastu drinkach i czuję się nieźle wstawiona. Śmieję się z byle czego i gadam to do siebie, to do barmana, który wydaje się być już lekko zirytowany. Jednak mnie to nie obchodzi, właściwie nic mnie już nie obchodzi, jestem w krainie błogiej nieświadomości. Dlatego też, pod wpływem chwili, zeskakuję ze stołka, omal się przy tym nie wywracając i biegnę prosto w stronę oceanu.

- Gdzie Ty biegniesz? - pyta się blondynka, na którą wpadam.

- Postanowiła, że się wykąpie. - wzruszyłam ramionami i chciałam iść dalej, jednak Mary mnie zatrzymała.

- Kobieto, jest trzecia w nocy, a ty kompletnie pijana chcesz się kąpać. Choć wezwiemy taksówkę i wrócimy. - Mówi Mary i bierze mnie pod ramię. Chcę się temu przeciwstawić, jednak po tak dużej ilości alkoholu moje ciało stało się bezwładne i nie mam już siły się z nią siłować.

***

Dojeżdżamy już pod mój dom, wychodzę z samochodu, Mary też, odprowadza mnie do drzwi, stanowiąc przy tym oparcie dla moich chwiejnych kroków. Wyjmuje klucze z mojej torebki, ponieważ widzi, że mój stan mi na to nie pozwala, odklucza drzwi za mnie i wprowadza do środka. Chce mnie prowadzi dalej, ale przerywam jej:

- Dalej już chyba dam sobie radę, Ty tez powinnaś wypocząć przed jutrem - próbuję ją przekonać marnym uśmiechem, chociaż w głowie mi się niesamowicie kręci.

- Ach...okej, to do jutra. - odpowiada, ale wiem, że niezbyt mi wierzy.

Mary wychodzi, a ja stoję w półmroku, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Przede mną stoją schody na górę, do mojego pokoju, ale wyglądają jakby miały co najmniej wysokość Mont Everestu i na samą myśl przebycia ich mnie mdli. Czemu tu nikogo nie ma, kto mógłby mi pomóc??

Zastanawiam się, ale po chwili do mnie dociera, że jest już 4 i pewnie wszyscy domownicy śpią. Powoli zaczynam gramolić się na schody, starając się robić przy tym jak najmniej hałasu, ale osiągam chyba odwrotny skutek.

 Po wejściu na górę czuję jak zawartość mojego żołądka zaczyna się cofać, ale na szczęście jestem już blisko mojego pokoju, więc otwieram drzwi i kieruję się prosto w stronę kubła na śmieci. Po załatwieniu tego, co miałam załatwić czuję dużą ulgę, ale już odczuwam, że zbliża się kolejna faza.

Kurwa już nigdy nie dotknę się tego cholerstwa jakim jest alkohol!

Zwracam po raz kolejny i nagle czuję dotyk czyjejś dłoni odgarniającej moje włosy. Obracam się i widzę JEGO, Matta, zastanawiam się skąd on się tu wziął, kiedy nagle do mnie dociera, że wcale nie jestem w moim pokoju. Pomieszczenie, w którym się znajdowałam w przeciwieństwie do mojego pokoju miało meble, po środku stało granatowe łóżko, po prawej stronie ciemna szafa, a ściany były pomalowane na szaro.
Kieruję wzrok z powrotem na bruneta i dopiero teraz do mnie dociera, że nie ma na sobie nic oprócz bokserków. Czuję jak mój oddech i bicie serca przyspiesza, kiedy patrzę na jego gołą, umięśnioną klatę. Mówiłam, że koledzy mojego brata są przystojni, ale Matt jest zdecydowanie bardziej niż przystojny.

- Znowu się na mnie gapisz - wydobył mnie zachrypły głos z letargu. Czuję jak na moje policzki wstępuje rumień, bo Matt ma faktycznie rację ZNOWU się na niego gapie i to przez dosyć długą chwilę.

- To ja już może pójdę. - odpowiadam speszona i próbuję wstać. Ale niestety, w moje krwi nadal znajdują się setki promili, które w siebie dzisiaj wlałam i próba wstania kończy się upadkiem. Na szczęście nie uderzam o podłogę gdyż silne ramiona Matta łapią mnie w porę przed katastrofą.

- No mała, ewidentnie na mnie lecisz - zaśmiał się brunet, lecz chwilę pózniej znowu spoważniał, zauważając, że z powrotem nachylam się do kubła na śmieci. Po kolejnym wymiotowaniu czułam się fatalnie, a moje ciało napadł wstrząs dreszczy. Mat widocznie to zauważył, ponieważ zaczął uspokajająco wodzić palcami po moich plecach.

- Ciii...spokojnie, jestem przy tobie - powiedział.

Hej hej! Długo mnie tu nie było i pewnie długo tutaj nie pobędę, ale postanowiłam wrzucić ten rozdział. Wydaje mi się, że nie jest on jakoś dobrze napisany, ale wisiał już nade mną dosyć długo i postanowiłam go opublikować. Mimo wszystko mam nadzieję, że wam się podobał i jak zwykle zachęcam do skomentowania i zwrócenia uwagi na ewentualne błędy, czy niedociągnięcia.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 17, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ta miłość (nie) istnieje.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz