- Czarna Stopa -
Do naszego obozu wlały się całe zastępy kotów, które w większości miały na sobie obroże lub były pokryte bliznami. Musiały być to koty Klanu Krwi. Robią to co już nam obiecali, odbierają nasze terytoria. Pomimo iż to nasz były przywódca ściagną ich tutaj, to nie zamierzam się poddawać. Będę walczył, nie ważne czy mój klan tego chce czy nie i tak będą musieli zrobić to co im rozkażę.
Na przód kotów wysuną się mały czarny kocur z białą łapą. Bicz przywódca tego nieznośnego klanu. Spojrzał na mnie. Mierzyliśmy siebie wściekłym wzrokiem. Jednak ten nagle przemówił.
- Czarna Stopo, przychodzę tutaj odebrać to co należy do mnie i do mojego klanu! - powiedział twardo i pewnie - Zachowaliście się głupio odłączając się od nas, ale teraz jednak dam wam pewną propozycję.
- Ciekawe jaką. - wtrąciłem się - Napewno dla nas nie korzystną. - prychnełem
- Przypomnę ci Czarna Stopo, że sami postanowiliście się odłączyć od naszego Klanu. - warkną Bicz - Moja propozycja jest następująca - przyłączcie się do naszego Klanu, ale nie jako Klan Cienia, ale jako zwykłe koty, które będą podlegały moim rozkazom.
- I niby co z tego będziemy mieli? - zapytałem wściekły - I tak zajmiecie nasze terytorium, a my już nie będziemy mieli żadnej wolności!
Bicz spojrzał na mnie i uśmiechną się.
- Życie. - powiedział cicho - Będziecie mieli życie, które zaraz może się wam skończyć. - syknąPatrzyłem prosto w jego szalone oczy. Zdaję sobie sprawę, że ktoś inny na moim miejscu przystałby na tą propozycję, ale nie ja. Ja dalej nie zamierzam zmieniać zdania. Kiedyś potężny Klan Cienia teraz stał się nic nie ważnym przeciwnikiem, z którym można sobie pogrywać tak jak sobie inny chcą. Wycofując się z umowy z Biczem wyszliśmy na tchórzy i starciliśmy honor. Nie pozwolę, aby zapamiętano nas jako koty, które ciągle zmieniają strony. Nie ja!
Wyknełem wściekle na Bicza, zjeżyłem futro i wyciagnełem pazury.
- Nigdy nie przystanę na twoją umowę.Zanim Bicz zorientował się co zamierzam zrobić, to ja już wybiłem się w powietrze i skoczyłem na niewielkiego kocura. Ostrymi pazurami wbiłem się w jego czarne futro i przyszpiliłem go do ziemi. Z jego barków trysnęła krew, znowu dało mi tą dziwne poczucie szczęścia.
Nie docierało do mnie nic, zupełnie nic, żaden dziwię ani żaden zapach. Teraz byłem tylko i wyłącznie skupiony na szyji Bicza. Szybko schyliłem się, aby zatopić w niej zęby. Lecz wtedy Bicz odwrócił się, uwalniając się od jednej z moich łap. Udało mu się wyciągnąć łapę z jedną białą łatą i przejechał mi pazurami po nosie.
Momentalnie zsunełem z Bicza łapy, którymi go trzymałem i cofnełem się trochę. Nie było to spowodowane bólem, ale szokiem. Popiero po chwili zorientowałem jak głupi ruch wykonałem.
Wściekły Bicz nagle skoczył podemnie i wyglądał przy mojej szyji. Chciałem się jeszcze wycofać, ale wtedy kocur przejechał mi pazurami po szyji. Nagle wszystko zwolniło. Nie mogłem złapać oddechu przez co po chwili opadłem na ziemię. Umierałem.
Kątem oka zobaczyłem przerażone koty z mojego klanu. Nikt nie skoczył mi na pomoc, wszyscy byli zbyt przestaszeni.
- Sami zobaczyliście jak kończy się odmowa! - krzykną do mojego klanu Bicz - Chcecie skończyć jak wasz przywódca?! A może wolicie żyć pod moimi rządami?! Wybierajcie teraz!
CZYTASZ
Wojownicy - One-shoty w Zimowym Lesie
RandomZamknięte!!! Piszę one-shoty na zamówienie o wojownikach. Tematyka jaką tylko sobie wymarzycie.