1

116 4 12
                                    

Króciutki fik o tym co na pewno nie zaszłoby między tą dwójką XDDD

Fantazjować jednak można hahaha



Zimowe przesilenie w Knighton od zawsze było zjawiskowe. Clay, choć swą postawą nie dawał o tym poznać, w dziecięcy sposób miłował ten dzień ponad wszystkie inne. Na zasługę uwielbienia dwudziesto-dwu latka miało kilka czynników. Jednym z nich była pamięć o czasach w sierocińcu gdy ściany mogły piszczeć od biedy, a osoby pracujące uważać tamtejsze dzieci jedynie za owoce rozpusty i grzechu rodziców, mimo to... przez siedem pierwszych lat które spędził w bidulu, przesilenia były jedynymi dniami w których jego młodą głowę opuszczała trwoga. Pamiętał każde z tych świąt. Ciepłe śniadania, gdzie w dni zwyczajne dostawali kromkę chleba popijaną mlekiem, bajki czytane do snu przez pracownice, które w tym wyjątkowym okresie nie posyłały im krzywych spojrzeń, lub bitwy na śnieszki i najlepsze bałwany, wśród dzieci które cyklicznie musiały walczyć między sobą o swoje miejsce w tym zapomnianym przez Bogów miejscu.

Drugim powodem była księżniczka.

W piersi rosło mu beztroskie ukojenie na myśl o idylli która zapanowała w jego życiu od tamtego momentu. Pięcioletnia wersja niego snuła sny znalezienia się na Królewskim Balu Zimowego Przesilenia by rozkoszować się coraz to nowszymi przystawkami serwowanymi przez najlepszych szefów kuchni, ależ musiałaby być zawiedziona gdyby wiedziała że teraźniejsza wersja nie poświęcała im ani krzty swej uwagi. Jak zresztą mógłby to robić, gdy od trzech godzin jedyną rzeczą jaką był w stanie uczynić, to bezwstydne upijanie się widokiem wirującej dziewczyny.

Z lekkością w sercu i lampce jakiegoś niewyobrażalnie drogiego szampana w dłoni, z uznaniem przyznał przed sobą o zyskaniu nowej słabości. Słabości, która jak się okazało tego wieczoru, była złotą suknią na Macy. Cholera, wyglądała w niej tak piekielnie dobrze. Gdy po raz pierwszy dane było mu ujrzeć ją w tym kolorze, nie mógł pohamować myśli że stała przed nim jakaś najwyższa Bogini. Tej nocy otaksował ją wzrokiem niezliczoną ilość razy, aby w duszy móc napawać się każdym najmniejszym szczegółem niej. Od idealnie upiętych włosów w wymyślną wariację z tyłu głowy, wieczorowy makijaż aż do tej nieszczęsnej sukienki. Dzisiaj była zbyt idealna, a on nie wiedział jak to znieść.

- Przestań gapić się na nią jak głodna zwierzyna. Odstraszysz wszystkich tych miłych dżentelmenów, którzy przybyli na ten bal specjalnie dla niej. - powiedział Aaron z tańczącymi iskierkami w zielonych tęczówkach.

To była ta część wieczoru, której wypierał się od samego początku. Był łajdakiem ciesząc nią swe oczy, doskonale zdając sobie sprawę z faktu jak ona sama źle czuła się w całym tym zamieszaniu. Uśmiech towarzyszący jej tej nocy był perfekcyjny, perfekcyjny oraz perfekcyjnie wyćwiczony. Ponad miesiąc temu skończyła swoje dwudzieste urodziny, była taka młodziutka, a Radni zachowywali się względem niej co najmniej jakby została pierwszą starą panną rodziny królewskiej. Dziękował Świętym że chociaż sam król w stosunku do swej jedynej córki, widział ją jako swoje ukochane dziecko, nie towar do szybkiego zamążpójścia. Dzięki temu musiała wytrzymać z adoratorami dzisiejszej imprezy tylko przez kilka godzin, nie resztę życia.

- Jak mógłbym to robić, poza tym nie dzieliłem z nią jeszcze ani jednego tańca, w przeciwieństwie do ciebie.

Och tak, Fox porwał ją na parkiet gdy tylko z instrumentów wyszło swe pierwsze tchnienie, zaskakując tym samym wszystkich tych nadętych gości, zakładających się o pierwszy rozpoczynający bal taniec z księżniczką. Obserwując jak zgrabnie obracała się w ramionach przyjaciela, spokojnym był widząc jeden z nielicznych szczerych uśmiechów który zagościł na jej twarzy.

Bound By Zeal - Nexo Knights Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz