Rozdział 3

37 3 0
                                    

Kolejne kilka dni spędziłam samotnie w domu. Nie przeszkadzało mi to, w ten sposób mogłam zebrać myśli. Natomiast wiedziałam, że muszę pomału wrócić do pracy. Rachunki same się nie opłacą, a Nina też nie może wiecznie ciągnąć obu zmian. Właśnie dlatego przybrałam na twarz maskę i z udawaną radością weszłam do kawiarni. Nina widząc mnie pomachała radośnie, kilku stałych klientów również, ale ja postanowiłam zrobić coś innego.

—Wróciłam! —krzyknęłam rozkładając ręce na boki i uśmiechając się szeroko. Ściągając na siebie atencję każdego klienta, zaczęli gwizdać i klaskać jakbym dała im piękny pokaz muzyczny. Ukłoniłam się teatralnie i ze śmiechem podeszłam do lady.

—Dawno cię nie było, witamy z powrotem. —przytuliła mnie przyjaciółka, a ja po chwili przeskoczyłam nad blatem jakbym była zawodowym kaskaderem i zabrałam spod lady ubrania niezbędne do pracy.

—Przejmuję zmianę. Idź do domu. —powiedziałam idąc się przebrać.

—Jesteś pewna?! —krzyknęła za mną.

—Tak! Zwijaj się! —krzyknęłam i szybko przebierając się w odpowiedni ubiór wróciłam za ladę, przy której stała już dziewczyna z torebką na ramieniu. W tym czasie podszedł klient, którego już postanowiłam obsłużyć.

—Witam, co podać?

—Białą kawę i sernik poproszę.

—Już podaję. —odebrałam wyznaczoną kwotę i zabrałam się za robienie zamówienia. Nina stała wciąż przy ladzie z rękami założonymi na piersi i wpatrywała się we mnie intensywnie.

—Wyduś to z siebie. —mruknęłam parząc kawę.

—Co się z tobą działo przez ten czas? —zapytała, na co westchnęłam. Właśnie tego chciałam uniknąć. Zbędnych pytań, na które co prawda miałam odpowiedź, lecz wcale nie planowałam jej udzielać. Nie byłam typem osoby, która wylewa z siebie żale, wręcz przeciwnie. Byłam osobą, która tłamsiła w sobie wszelkie emocje i problemy, by samej sobie z nimi w jakimś stopniu poradzić. Nikt nie przeżyje życia za mnie, problemy same się nie rozwiążą, a w tym przypadku musiałam przejść żałobę, w której obecność drugiej osoby po prostu by mi wadziła. Potrzebowałam spokoju, a wieczna atencja przyjaciół czy współczujące spojrzenia tylko by mnie irytowały. Nie chciałam litości. Pragnęłam spokoju. Od inwazji kosmitów ciężko było o powrót do normalności, widziałam jak ludziom ciężko jest powrócić do codziennych spraw, gdy na karku wciąż odczuwało się powiew niebezpieczeństwa. Właśnie dlatego obrałam sobie za cel zmienić to miejsce w bezpieczną przystań, w której klienci mogą czuć się bezpiecznie i na moment powrócić do sielankowego życia. Było to złudne, ale tylko to nam pozostało.

—Nie wiem o czym mówisz. —udawałam głupią chcąc uniknąć niepotrzebnej konfrontacji.

—Zniknęłaś na kilka dni, nie dawałaś znaku życia. Już się bałam, że cię porwało.

No tak, tego wam nie powiedziałam. Nina była wieczną panikarą. Za każdym razem doszukiwała się najgorszego i przypisywała najczarniejsze scenariusze, ale czy mogłam ją za to winić?

—Bo porwało. —odparłam podając z uśmiechem mężczyźnie jego zamówienie.

—Słucham?!

—Telewizja i łóżko. —mężczyzna zaśmiał się pod nosem i wrócił na swoje miejsce, a ja poczułam delikatne uderzenie w ramię. Spojrzałam na nią rozbawiona, lecz jej wcale do śmiechu nie było.

—Nie żartuj sobie ze mnie, to poważna sprawa jest. —odparła oburzona. Oparłam się biodrem o kontuar i starałam ukryć ciągnący się na usta uśmiech.

Naznaczona // Avengers FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz