"But last night, you said you ended up in Palm Springs dancing on tables"
Był zimny wieczór.
Podkurczyła nogi, gdy poczuła wspinający się po stopach chłód. Szczelniej okryła ramiona kocem i wyciągnęła dłoń po stojący nieopodal kubek, z którego wypiła łyk cappucino.
Gorący napój rozgrzał jej ciało i pobudził umysł do dalszej pracy. Wyprostowała skostniałe dłonie, po czym wróciła do pisania. Ostatnie tysiąc wyrazów i będzie mogła porzucić ten artykuł, który zdecydowanie należał do jednych z najgorszych, jakie dotąd napisała – a napisała ich sporo – i będzie nosiło miano bękarta.
Pracowała dla PublicNY i głównie zajmowała się krótkimi felietonami, ale tym razem trafiło jej się zlecenie dotyczące podsumowania wyników sondażu o popularności aktualnie konkurujących ze sobą partii. Pearl kiedy o tym usłyszała, chciała zrezygnować z pracy: nienawidziła polityki, a tymczasem miała spędzić cały miesiąc na zbieraniu informacji i dokonywaniu ich skrupulatnej analizy. Z drugiej strony przerażała ją wizja wizyty komornika w jej i tak już bardzo skromnie urządzonym mieszkanku na przedmieściach Nowego Yorku. Bądź co bądź, szef od niej wymagał i musiała robić wszystko, byle sprzedaż gazet wzrosła, dlatego ośmieliła się umieścić wiele pikantnych i kontrowersyjnych informacji, dotyczących przekrętów, których dopuszczali się republikanie. To powinno zająć media na dłuższy czas i skupić światła reflektorów na nowojorskiej gazecie, która zrobiła wokół tej sprawy tyle szumu.
Pearl nacisnęła klawisz i postawiła kropkę. Z uciechy klasnęła w dłonie i szybko zapisała tekst, bo wiele razy zdarzało jej się, że roztargnienie brało górę i cała jej ciężka praca legła w gruzach, gdy przypadkowo kasowała wszystko, co napisała.
Gdyby był to felieton, to raczej nie rozgniewałaby się, ale wolałaby nie znaleźć się na miejscu komputera, który z pewnością by roztrzaskała, kiedy zapomniałaby zapisać tego artykułu o sondażach.
Spojrzała na zegarek.
Dwanaście minut po północy.
Przetarła oczy ze zmęczenia, po czym przeciągnęła się i powędrowała w stronę łóżka. Od dobrych kilku godzin siedziała zgarbiona przy komputerze, ubrana w kraciastą piżamę, więc należał jej się porządny odpoczynek. Wślizgnęła się pod kołdrę, po czym zgasiła lampkę znajdującą się przy łóżku i próbowała zasnąć.
Próbowała, ale sąsiedzi z góry stwierdzili, że to idealna pora, żeby rozkręcić imprezę.
Przekręciła się na drugi bok, czując jak całe jej ciało podskakuje w rytmie wydobywających się basów.
"To jakiś żart..." – pomyślała, zdenerwowana przyciskając poduszkę do twarzy. Rozgoryczona wyskoczyła z łóżka i przeszła przez korytarz, gdzie powitała ją uśmiechnięta twarz jej brata na zdjęciu wiszącym na malinowej ścianie, po czym wsunęła na gołe stopy znoszone conversy i wyszła z mieszkania.
Klatka schodowa tonęła w dźwiękach muzyki i szczeniackich krzykach. Pearl lubiła od czasu do czasu pójść na dobrą domówkę, ale po bezsennym miesiącu spędzonym jedynie na podstawowych funkcjach życiowych i ciągłym pisaniu i to językiem, od którego łamały jej się paznokcie, gdy próbowała wciskać klawisze – miała serdecznie dosyć jakiegokolwiek hałasu.
Zapaliła światło, które oświetliło zapuszczoną klatkę schodową, bo żaden z lokatorów jakoś nie spieszył się do pozamiatania, po czym zaczęła wspinać się na górę po wytartych dywanikach, ułożonych na betonowych stopniach przez starszą Ednę – zapaloną miłośniczkę szydełkowania, która szyła je przez kilka tygodni, tylko po to, żeby nie spędzać czasu ze swoimi wnukami.
CZYTASZ
Malarz złudzeń
FanfictionPearl to niespełniona artystycznie poetka, która pragnie podzielić się ze światem ze swoją sztuką, ale zamiast tego tkwi jako dziennikarka nowojorskiej gazety w ciasnej klitce. Całe jej życie przypomina pasmo nieszczęśliwych zdarzeń, dopóki jedno pr...