Rozdział 3

7 0 0
                                    

                                                                   "Hope you had a really good time"

 Zamówiła podwójną caffe mocha, a do tego kawałek odurzająco czekoladowego brownie. Musiała osłodzić sobie gorycz tych wszystkich nieprzyjemnych sytuacji, które ją spotkały w ostatnim czasie. Przeglądała najnowszy numer PublicNY, skrupulatnie czytając każde słowo zamieszczone na łamach gazety przez jej współpracowników. Poczuła ukłucie w sercu, gdy na stronie głównej nie dostrzegła swojego nazwiska. Niestety, tak bywa, kiedy ludzie nie chcą dać ci szansy. W myślach przeklęła swojego szefa. Kto wie, może właśnie teraz ekipa z AMC przeprowadziłaby z nią wywiad, dotyczący skandalów, które udało jej się odkopać z przeszłości?

Upiła łyk i rozkoszowała się delikatnością spienionego mleka.

Na początku obawiała się Justina jako współlokatora, ale po dłuższym czasie przyzwyczaiła się do jego porozrzucanych rzeczy po podłodze albo tendencji do zostawiania talerzy, wszędzie tam, gdzie powędrował ze swoim obiadem. Mimo że często wyglądała na niezadowoloną, w głębi serca potrzebowała kogoś, kto przywitałby ją po powrocie z pracy lub zachęcił do wspólnego obejrzenia filmu. Samotność ją przytłoczyła i dlatego zaczynała się obawiać, że kiedy fachowiec skończy renowację wraz z tym wrócą samotne wieczory i odgrzewane jedzenie z plastikowych pudełek.

Zatrzymała się w połowie gazety i nie mogła przewrócić następnej strony. Miała wrażenie, że wszystkie te reportaże są okropnie nudne i brakuje im czegoś, co poruszyłoby czytelnika albo go wzburzyło, aby miał ochotę czytać dalej, a tymczasem zawierały pięćdziesiąt tysięcy dziwacznych fraz, których bez przypisów nie dałoby się w ogóle zrozumieć i kosmiczne liczby wzięte z sondaży przeprowadzanych wśród kosmitów. Bo niby jak inaczej wytłumaczyć, że osiemdziesiąt procent ludności amerykańskiej uważa fast foody za zło wcielone, skoro codziennie na lunch wpadali do baru i zamawiali ociekające tłuszczem burgery?

Dzwonek przyczepiony przy drzwiach oznajmił, że kolejna pospolita zwierzyna wpadła w sidła „The LateCafe" i odda w chytre łapska założyciela kilkanaście dolarów za cierpką kawę z automatu.

Pearl przerzuciła strony gazety i z nudów zaczęła rozwiązywać krzyżówkę, ale nawet ona szła jej opornie.

Postukała się długopisem po głowie.

„Talerz akcentowy służący do podkreślenia mocnych części taktu."

Westchnęła. Co za absolwent szkoły muzycznej układał tę krzyżówkę?

Nagle usłyszała dźwięk odsuwanego krzesła. Uniosła wzrok i wzdrygnęła się na widok wytatuowanego mężczyzny, który usiadł naprzeciwko niej, przyglądając się jej zza czarnych okularów. Przyjrzała mu się uważniej i dostrzegła charakterystyczny kolczyk nad wargą.

– Znamy się? – spytała, pomimo że wiedziała, iż to on otworzył jej drzwi, do których się dobijała.

– Poznaliśmy się w nieco nieprzyjemnych okolicznościach. Jestem Mike. – Wyciągnął w jej stronę dłoń, zaś Pearl zatrzymała swoje spojrzenia na rycinie kotwicy i odwzajemniła uścisk.

– Pearl.

– Pearl Plotkara, tak? – spytał z ironią. Dziewczyna popatrzyła na niego krytycznie.

– Nie, po prostu Pearl.

Podszedł do nich kelner z idealnie wyprostowaną grzywką, która zasłaniała całe jego czoło. Mike zamówił jakiś napój, ale Pearl nawet nie skupiała się na tym, co mówił. Zastanawiała się, dlaczego tutaj przyszedł. Czyżby jej szukał? A może miał jakiś inny powód? Zatrważająca niewiedza ogarnęła jej umysł.

Malarz złudzeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz