Wróbelka powoli otworzyła oczy, obudzona przez przyciszone rozmowy z zewnątrz. Wstała i się przeciągnęła, po czym wyszła ze żłobka, żegnając się z mamą. Nadal będąc senna, przypomniała sobie o sylwetce kota, którą wczoraj widziała. W jej głowie znów zaczęły się kotłować pytania, jednak szybko je rozwiała, lekko strzepując uchem. Wtedy ujrzała Brzózka i Dąbka, siedzących i nudzących się przed legowiskiem starszyzny. Potruchtała do nich.
— Cześć! — przywitała się, już bardziej rozbudzona.
— Hej — odpowiedzieli przeciągle, znudzeni. Kotka się tym nie przejęła i usiadła na przeciwko nich.
— Wiecie co?! Wczoraj w nocy widziałam kota, wchodzącego do obozu!
Dwa kocurki popatrzyły na nią pytająco, jakby to, co powiedziała nie było wystarczające by ich zachwycić. Wróbelka westchnęła i kontynuowała najwyraźniej tylko dla niej emocjonującą opowieść:
— I ten kot mnie później zauważył, a wtedy uciekł! — kotka popatrzyła wyczekująco na Brzózka i Dąbka i ku jej satysfakcji, koledzy z legowiska tym razem wyglądali na bardziej zainteresowanych. — Nie wiem kto to był, ale...
— Jak to nie wiesz? Musimy się dowiedzieć kto to był! — przerwał jej rozemocjonowany Brzózek. Wtedy najwyraźniej już znudzony takim zakończeniem Dąbek skoczył na brata.
— To byłem ja! — krzyknął teatralnie.
Wróbelka od razu się do nich dołączyła, próbując pacnąć w głowę Dąbka, który przygniatał drugiego kocurka. Wreszcie Brzózek został wyzwolony i już kocięta miały atakować "oprawcę", gdy nagle usłyszeli wołanie Malinowej Nadziei i poszli do żłobka, zawiedzeni.
— Powinniście coś zjeść, zamiast tak po prostu sobie wychodzić — powiedziała z wymuszoną łagodnością karmicielka i podała im trzy dość skromne myszy.
Wróbelka dopiero wtedy zorientowała się, że jest głodna i szybko zaczęła jeść, podobnie jak jej koledzy. Podczas posiłku miała zbyt zajęty pyszczek, jednak już wtedy chciała opowiedzieć mamie o kocie wkradającym się do obozu. Kotka jednak zniecierpliwiona nie mogła czekać.
— Mamo wiesz... dzisiaj w nocy widziałam... kota — zaczęła mówić niewyraźnie, co chwila przerywając.
Kotka powoli dokończyła swoją opowieść wraz z posiłkiem i popatrzyła na Malinową Nadzieję, jednak nie ujrzała na jej pyszczku nawet śladu podekscytowania czy zaciekawienia, co ją trochę rozczarowało.
— Zapewne to był tylko sen — powiedziała karmicielka, czując na sobie spojrzenie córki.
Wróbelka wiedziała, że to nie był sen, ale nie miała zamiaru tego tłumaczyć mamie. Po jej minie było od razu widać, że kocię nic nie wskóra. Zaczekała więc na kolegów i razem ponownie wyszli na dwór.Kocięta siedziały znudzone. Już zrobiły chyba wszystko co mogły i teraz czekały aż wreszcie przyjdą koty ze zgromadzenia. Chciały posłuchać nowinek, które mogły im jakoś umilić nudne życie kociąt. Wreszcie w wejściu ukazała się Liściasta Gwiazda, a za nią kilka innych kotów. Wróbelka, Brzózek i Dąbek podbiegli do nich, szukając kogoś, kto mógłby im opowiedzieć co się działo w innych klanach. Wtedy dostrzegli dymne futro Śliwkowej Gałęzi. Ona na pewno będzie się chciała z nimi podzielić tym, co usłyszała. Poszli za nią do starszyzny, niosąc dwie wiewiórki i gołębia dla niej i jej towarzyszy z legowiska.
— Pewnie chcecie się dowiedzieć co się działo na zgromadzeniu? — zgadła starsza kotka, gdy tylko kocięta niepewnie wsadziły główki do środka.
— Taak! — odparły chórem i podeszły do Śliwkowej gałęzi.
Gdy kotka już zjadła zwierzynę, zaczęła opowiadać:
— W klanie rzeki jest nowy wojownik - pluskająca sadzawka, a klan cienia ma dwóch nowych uczniów — zaczęła pozytywnie i zerknęła na kociaki swoimi ciemnymi oczami, po czym kontynuowała — ale wczoraj zginęła młoda kotka - Brzoskwiniowy płatek z klanu wiatru.
Kocięta wlepiły swoje małe ślepia w starszą, zaintrygowane tą wiadomością. W końcu nieczęsto ginęły młode koty.
— Co ciekawe nie była w ogóle chora, a ktoś ją zabił. Jej ciało zostało znalezione przy granicy z klanem rzeki — kocica kontynuowała opowieść, coraz bardziej zachrypniętym głosem — wynikła z tego niemała awantura: Podniebna gwiazda z uporem powiedział, że to na pewno nie żaden z jego wojowników, jednak Janowcowa gwiazda twierdził, że było właśnie odwrotnie i klan gwiazdy przysłonił niebo chmurami, a zebranie się zakończyło. — kocica skończyła opowieść, kaszląc.
— Wiesz coś więcej? — zapytał się Dąbek.
— Nawet gdybym wiedziała, to bym wam nie powiedziała. Muszę odpocząć, idźcie już.Kocięta podziękowały i poszły, trochę zawiedzione takim końcem opowieści. Wróbelka myślała chwilę nad całą sytuacją ze śmiercią brzoskwiniowego płatka. Czemu zginęła tak wcześnie i w taki sposób?
— Czyli jednak niczego ciekawego się nie dowiedzieliśmy - powiedział Dąbek, dla którego najwyraźniej śmierć brzoskwiniowego płatka była czymś normalnym i usiadł.
— No co ty?! — krzyknął Brzózek — ta młoda wojowniczka... możliwe, że ktoś z klanu rzeki ją zabił! Ciekawe kiedy odkryją kto...
— Jestem pewna, że ten wojownik zostanie wygnany, a Podniebna gwiazda i cały klan rzeki będą miały kłopoty — powiedziała radośnie Wróbelka, wiedząc, że to oznacza ciekawą atrakcję dla nich.
Kocięta już nie mogły się doczekać aż koty wrócą z kolejnego zebrania z nowymi wiadomościami.
— W każdym razie... chodźmy już spać — powiedział niczym nie przejęty Dąbek, ziewając.
Reszta kociąt się z nim zgodziła, cichym pomiaukiwaniem, po czym poszli dość powoli, jak na rozbrykane kocięta, do żłobka. Niespodziewanie Wróbelka stanęła tuż przed wejściem, jakby ją piorun trzasnął. Rozkojarzony Brzózek idący za kotką, wpadł na nią i już chciał jej powiedzieć, że nie powinna się tak gwałtownie zatrzymywać, ale kotka zaczęła mówić pierwsza z dużym przejęciem i może nawet lękiem w głosie:
— Wiecie co? — zaczęła i przerwała na chwilę — Brzoskwiniowy płatek zginęła wczoraj, a ubiegłej nocy widziałam tego kota, który wchodził do obozu w nocy...
— Czy myślisz, że... że — powiedział Dąbek, któremu ze strachu nastroszyło się futerko na grzbiecie.
Brzózek obejrzał się za siebie, jakby ten kot zaraz miał na niego skoczyć od tyłu. Wróbelka się mu nie dziwiła. To nie była zabawa, ani nawet jakiś lis w lesie poza obozem. Przed tym wojownicy mogli ich obronić, ale skoro nawet jej mama nie wierzyła, że ten kot faktycznie wchodził w nocy do obozu, to jak ktokolwiek miał ich przed nim obronić? Kocięta weszły do żłobka, nawet nie wiedząc co powiedzieć.
— A- ale przecież nie jesteśmy tego pewni — brzózek niepewnie zakończył rozmowę i poszedł na legowisko, by ułożyć się koło brata i matki.
Wróbelka też poszła spać, wtulając się w futro Malinowej Nadziei. Nie mogła zasnąć, ani przestać myśleć o sylwetce kota i śmierci Brzoskwiniowego płatka. Miała jednak nadzieję, że się myliła, co było bardzo prawdopodobne. Pewnie mama miała rację, a ten kot mi się przyśnił - uspokoiła się i zasnęła.
CZYTASZ
𝕿𝖗𝖔𝖕 𝖜𝖗𝖔𝖇𝖑𝖆
Fanfiction╭─── °• ❈ •° ───╮ Wróbelka to kocię klanu pioruna. Jej życie jest podobne do życia każdego innego członka klanu, jednak wszystko się zmienia pewnej nocy, gdy dostrzega pewnego dziwnego kota, który chwilę później ulatnia się w ciemności. Sprawa się n...