𝕽𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆𝖑 ⅠⅠⅠ

3 1 0
                                    


Wróbelka otworzyła oczy, obudzona cichym, jakby odległym śpiewem ptaka, zapewne siedzącego na jednym z drzew otaczających obóz. Kotka wyszła spod ogona matki i z zaskoczeniem spostrzegła, że Dąbek i Brzózek jeszcze śpią, więc poszła na dwór, by pospacerować samotnie i pomyśleć, póki ma taką okazję zanim wciągnie się w wir bezmyślnej zabawy. Miała oczywiście zamiar zastanawiać się nad sylwetką kota, który może był też mordercą? Teraz, gdy kotka ochłonęła po pierwszym wstrząsie takich mrożących krew w żyłach myśli, była w stanie trzeźwo ocenić sytuację, co sprawiało, że czuła się niczym dojrzały wojownik albo nawet przywódca rozmyślający nad strategią bitwy, lub czymś podobnie ważnym. Jednak pora skupić się na cieniu, który Wróbelka zapamiętała z tamtej nocy. Wiedziała już, że z jakiegoś powodu uciekł przed nią, a tej samej nocy został zabity kot z klanu wiatru, na granicy z klanem rzeki, jednak to było stanowczo za mało, by twierdzić, że owy kot był sprawcą czynu. Drugą sprawą było to, że kocięta nawet nie wiedziały, kim on był. Jedyną wskazówką była jego przynależność do klanu pioruna, a i tego nikt nie był pewien. Musieli się dowiedzieć więcej. 

Kotka nagle zauważyła, że się zatrzymała i stała teraz z zaciętą miną, będąc głównym punktem zainteresowania ciekawskich gapiów. Poszła dalej, w kierunku stosu zwierzyny i wzięła dość małą mysz, po czym zaczęła wracać do żłobka, by nie przegapić obudzenia się jej kolegów. Usadziła się przy legowisku jej matki i wzięła kęs martwego zwierzątka, patrząc się na Brzózka i Dąbka. Kocurki powoli kończyły swoje sny, więc Wróbelka zostawiła resztę myszy dla Malinowej Nadziei i podeszła do dwóch kolegów, by ich całkowicie obudzić.
— Co się dzieje? — miauknął leniwie Brzózek w odpowiedzi na szturchnięcie.
— Musimy iść. Pamiętasz jeszcze o tym co się wczoraj stało? O tym tajemniczym kocie? — odparła kotka ponaglająco, budząc Dąbka.
Obydwoje wyszli ze żłobka, wypchnięci przez Wróbelkę i dopiero tam naprawdę się obudzili. Wyglądali na bardziej zmartwionych całą sprawą, więc koteczka nie musiała długo namawiać, by cała trójka poszła przepytywać koty. 

Na zewnątrz nie było prawie nikogo, lecz wtedy z legowiska wojowników wynurzył się Szemrzący Strumień. Był on idealnym kandydatem do odpowiadania na pytania kociąt, więc cała trójka podbiegła do niego.
 — Cześć kociaki! — powiedział kocur, mijając ich.
 — Czekaj! — zawołał zirytowany Dąbek i pobiegł za wojownikiem.
 — Nie mam czasu, muszę iść na patrol — odparł kocur, nie zatrzymując się.
 Widząc, że kolega nie powstrzyma ojca Wróbelki, poszła ona za nimi i uczepiła się łapy Szemrzącego Strumienia. Wtedy wreszcie się zatrzymał, a koteczka puściła go, usatysfakcjonowana. Stanęła przed nim, myśląc które z wielu kłębiących się w głowie pytań zadać. W tym czasie podeszli do niej Brzózek i Dąbek.
 — Wiesz coś o śmierci tej wojowniczki klanu wiatru? — zapytała prędko, bojąc się, że jej koledzy zrobią to pierwsi.
 — Czemu interesują cię takie dziwne rzeczy? — zapytał kocur, siadając i patrząc na wyjście. Wróbelka podążyła za jego wzrokiem. Na wojownika czekał już jego patrol. To oznaczało, że musiał odpowiedzieć szybko, albo sobie pójdzie. Kotka znów skierowała spojrzenie na tatę.
 — Proszę — miauknęła przeciągle, patrząc Szemrzącemu Strumieniowi prosto w oczy.
 — No dobrze... To była Brzoskwiniowy Płatek, wojowniczka klanu wiatru i z tego co wiem, partnerka Jabłoniowej Gałęzi. Umarła w noc przed zebraniem niedaleko granicy z klanem rzeki — powiedział kocur w pośpiechu, kierując się do wyjścia — To pewnie sprawka kogoś z klanu rzeki, możliwe, że po prostu posunęli się za daleko w bronieniu swojego terytorium — zakończył wspólną rozmowę i wyszedł.
 — Czyli niczego się nie dowiedzieliśmy — burknął Dąbek z niezadowoleniem.
 — Tylko tego, że ona miała partnera, ale jak mogłoby nam to pomóc? — pisnął Brzózek z niezadowoleniem.
— Chodźmy już, trzeba się zacząć dopytywać innych wojowników — Dąbek wstał i poszedł w kierunku siedzącego przy stosie zwierzyny Króliczego Ogona. 

Wróbelka wpadła w chwilowe zastanowienie. Przecież zabójca ot tak nie powie zgrai kociąt, że wyszedł w nocy by z jakiegoś powodu zamordować wojowniczkę z klanu wiatru. Kotka zatrzymała rudego kocurka, dotykając jego łap puszystym ogonem.
 — Nie możemy tak po prostu pytać się kotów czy zabiły Brzoskwiniowy Płatek... musimy wymyśleć jakieś inne pytanie, na które one nie będą mogły odpowiedzieć, jeżeli nie spały sobie spokojnie w obozie.
Dąbek przytaknął krótko, mamrocząc coś pod nosem. Wróbelka zaczęła się zastanawiać nad owym pytaniem, lecz zanim zdołała dobrze zgłębić temat, Brzózek przerwał jej wewnętrzne rozważania:
 — Właśnie! Może zapytamy co im się śniło? — kremowy kociak, dumny ze swojego pomysłu, wypiął pierś.
— To nie ma sensu — odparł nerwowo brat kocurka — pytajmy o Brzoskwiniowy Płatek!
— Nie! Przecież nikt ci nic o niej nowego nie powie!
— Skąd wiesz? Może powie!
— To wcale nie jest taki zły pomysł — stwierdziła cicho Wróbelka, a bracia popatrzyli się na nią wyczekująco.
— Będziemy mogli patrzeć, jak koty zareagują na to pytanie! Kotka poszła w kierunku stosu zwierzyny, gdzie Króliczy ogon nadal spożywał swoją porcję zwierzyny. Wszystkie trzy kocięta przybiegły do zaskoczonego wojownika jednocześnie.
 — Czy wiesz coś o... — Brzózek, przygnieciony przez brata, nie zdołał dokończyć pytania, więc Dąbek zrobił to za niego:
— śmierci Brzoskwiniowego Płatka?
— Umarła w noc przed zebraniem przy granicy z klanem rzeki — odparł, wyraźnie zaskoczony, po czym szybko dodał: — Nie powinniście się interesować takimi rzeczami, idźcie się pobawić.

 Kocięta nie dosłyszały końcówki, gdyż już biegły w kierunku Kruczego ogona, siedzącego przy wejściu do legowiska wojowników. On na pewno będzie coś wiedział, ale czy zechce im powiedzieć? Kocur nie słynął z tego, że lubił kocięta...
— Wiesz coś o śmierci Brzoskwiniowego Płatka? — zapytała Wróbelka.
Kocur ostentacyjnie machnął ogonem, przewracając oczami.
 — Nawet jeżeli, to nie jest to wasza sprawa, idźcie się bawić, jak powiedział Króliczy ogon — wojownik wstał i zaczął iść w kierunku stosu zwierzyny.
 — Prosimy, powiedz — mówiły kocięta chórem, idąc za czarnym kocurem.
Ten się obrócił w ich stronę i zlustrował lodowatym wzrokiem, jakby chciał zobaczyć ich dusze. Kociaki zatrzymały się niemal jednocześnie. Wróbelka poczuła, że z jakiegoś powodu nie mogła się poruszyć. Kruczy ogon machnął znów kitą i poszedł dalej. Trzy kulki puchu popatrzyły po sobie z dziwnymi wyrazami pyszczków. 

Poszli w kierunku legowiska starszyzny. Tamtejsze koty przynajmniej były bardziej przyjazne, jednak zanim zdołali tam dotrzeć, wróbelka poczuła, że ktoś łapie ją za ogon i pisnęła krótko, przestraszona. Wysmyknęła się i zobaczyła, że to Miętowa łapa i Popielata łapa.
 Tylko nie oni! — pomyślała, cofając się do Dąbka i Brzózka— Już i tak mamy dość problemów!
— Co? Interesuje was śmierć Brzoskwiniowego płatka, tak? Zakochaliście się w niej? — zaśmiał się szyderczo Popielata łapa.
— A może to wy ją zabiliście? — dołączyła się jego siostra.
— Miętowa łapo, Popielata łapo! — dały się słyszeć wołania Rudzikowego życzenia — Idziemy na trening!
 — Nie martwcie się, znajdziemy was, jak wrócimy — powiedziała Miętowa łapa i poszła za bratem.
 — My to jednak mamy szczęście — powiedział Brzózek, popychając swoich towarzyszy, patrzących na wyjście, w którym zniknęła dwójka uczniów, w kierunku legowiska starszych.

.     .     .

 Kociaki wyszły, żegnając się z Śliwkową Gałęzią, wyganiane przez Stokrotkowy wąs. Medyk chciał wymienić starszym posłania i twierdził, że kocięta mu w tym przeszkadzały.
Najwidoczniej jest dzisiaj nie w humorze — pomyślała Wróbelka — Nie tylko on ma gorszy dzień...
Kocięta, zapomniawszy o całej sprawie Brzozowego Płatka, zupełnie nie wiedziały co ze sobą zrobić. W pewnym momencie Dąbek szturchnął zamyśloną kotkę i zaczął się skradać w kierunku wyjścia z obozu. Reszta towarzystwa szybko zrozumiała o co chodzi i poszła za nim. Na zewnątrz zobaczyli Chmurny lot i Szemrzący Strumień, który najwyraźniej pomagał przyjacielowi zbierać zioła. Wróbelka poczuła coś ciepłego na swoim karku, po czym została podniesiona przez Malinową Nadzieję.
 — Co wy robicie?! Natychmiast wracać do żłobka! — powiedziała przytłumionym przez futro głosem, w którym jednak wciąż było słychać gniew.
 Kociaki sprzeczały się chwilę, lecz i tak wszystkie zostały zapędzone do swoich legowisk.
 Czy zawsze, jak robi się ciekawie, ktoś musi w tym przeszkodzić?! — pomyślała Wróbelka, leżąc z naburmuszoną miną.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 20, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

𝕿𝖗𝖔𝖕 𝖜𝖗𝖔𝖇𝖑𝖆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz