𝕽𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆𝖑 Ⅰ

2 1 0
                                    


— Teraz ja! — krzyknęła piskliwie ruda kulka futra.
— Ty byłeś przed chwilą! — odpowiedział drugi kocurek, odpychając brata.
Wróbelka naprężona stała obok nich i czekała aż jej ojciec rzuci kulkę mchu. Tym razem miała zamiar wygrać. Tym razem jej się uda! Wszystkie trzy kociaki rzuciły się do biegu, gdy mech poleciał w górę. Wróbelka pędziła, mrużąc oczy od słońca, a w pyszczek wiał jej lekki wiaterek, co sprawiało, że kotka miała wrażenie, iż biegnie szybciej niż w rzeczywistości. Pochwyciła kulkę i się obróciła stając na wprost jej dwóch kolegów z legowiska. Pobiegła na wprost i pacnęła jednego z kotów w pyszczek, już docierając do celu, jednak w ostatniej chwili rzucił się na nią drugi z braci i odebrał jej mech, mrucząc z zadowoleniem.
 — Wy oszukujecie! Ciągle wygrywacie! — powiedziała zawiedziona.
 Szemrzący strumień ponownie wziął mech, czekając aż kociaki będą gotowe na kolejny rzut. Kocur przyglądał się sprzeczce kociąt, ruszając wąsami, rozbawiony.
 — Nie prawda, po prostu jesteśmy lepsi — odparł Brzózek, przekomarzając się.
Rudy kociak dołączył do towarzystwa i mrucząc, zawtórował bratu. Wróbelka zrobiła naburmuszoną minę.
 — Chodźcie, gramy jeszcze raz! — dąbek przerwał milczenie i zamachał swoim płomiennorudym ogonkiem ze zniecierpliwienia.

Wróbelka znów dość niechętnie zajęła pozycję, lecz później się zmotywowała. Pobiegła za kulką, szybko ją chwytając, jednak jak się obróciła, ujrzała ten sam widok, co wcześniej. Dąbek stał bliżej, a Brzózek odrobinkę dalej od niej, machając jasnym, puszystym ogonem. Brzózek jest szybszy, to jego trzeba pacnąć! Kotka popędziła do kremowego kociaka i ku jego zaskoczeniu, pacnęła go w główkę, po czym przeskoczyła nad nim. Teraz musiała tylko dobiec do taty. Jeszcze tylko trochę, jeszcze tylko zajęczy skok i wreszcie dotarła, uradowana, podając Szemrzącemu strumieniowi mech.
 — Udało ci się — kocur uśmiechnął się z dumą.
— Tak! Wygrałam! — zaśmiała się Wróbelka, jakby dopiero teraz zrozumiała, że jest zwycięzcą tej rundy.
 — Jeszcze raz! — krzyknął Dąbek.
— Już wystarczy, muszę iść na wieczorny patrol — powiedział kocur, a małe puchate kulki go otoczyły, skacząc i prosząc by rzucił kulkę mchu jeszcze raz.

Brzózek zrezygnowany stanął przy wejściu do żłobka i zaczął rozglądać się po obozie. Reszta kociąt dołączyła do niego i również zaczęła się przyglądać wojownikom. Kruczy ogon siedział w kącie i machając ogonem, jadł mysz. Króliczy ogon chodził jakby poddenerwowany w kółko.
 — Ciekawe o czym oni myślą — zaczął się zastanawiać brzózek, patrząc na uśmiechającego się do nich chmurny lot, który szedł w kierunku Szemrzącego strumienia, z którym miał iść na patrol.
Wróbelka się przeciągnęła i przymykając oczy, skierowała łebek w kierunku słońca, powoli chylącemu się ku zachodowi, ciesząc się relaksującym dźwiękiem liści powiewanych na wietrze.
— Pora iść spać — powiedziała nagle stojąca za nimi Owsiane futro.
Karmicielka zabrała swoje kocięta do żłobka i nie mając jak wziąć Wróbelki, zostawiła ją na zewnątrz. Koteczka skorzystała z okazji i pobiegła do legowiska starszyzny. Chciała jeszcze usłyszeć jakąś historię. 

Szła skocznie, gdy nagle zobaczyła dwie sylwetki stojące niedaleko. Podeszły do niej. To byli dwaj uczniowie: Miętowa łapa i Popielata łapa. Szybko odcięli wystraszonej koteczce drogę ucieczki.
 — Patrzcie kogo my tu mamy! — powiedział dość cicho jak na swój szydzący ton szary kocur.
— To przecież nasz mały przegryw — odpowiedziała aktorsko siostra Popielatej łapy.
— Mama nie kazała ci iść już spać?
 Wróbelka pękała z wściekłości i zamachnęła się łapką próbując drapnąć pazurkami kocura. Jakimś cudem zrobiła mu praktycznie nie krwawiące, ale z elementem zaskoczenia draśnięcie, po czym dumna z siebie, pobiegła do legowiska starszyzny, ile sił w łapach. Wtedy odetchnęła z niemałą ulgą.
— Co ty sobie myślisz tak bezkarnie biegać? — wróbelka usłyszała zrzędliwy ton Nakrapianego muchomora.
— Oj już daj spokój — odpowiedział najmłodszy członek starszyzny - Postrzępiony obłok.
Wróbelka nagle poczuła się zmieszana i nie chciała o nic prosić, ale nie miała zamiaru też wychodzić do dwójki wrednych uczniów, więc ku uciesze starszych kotów, stwierdziła, że powymienia im mech w legowiskach. Gdy skończyła, potwornie zmęczona poszła do żłobka, słysząc za sobą przyciszone rozmowy zadowolonej starszyzny. Kotka przeszła przez małe przejście i padła zmęczona obok brzucha Malinowej Nadziei, słysząc, że ta coś mówi, jednak nie była w stanie rozpoznać słów. Poprawiła główkę i zanim się spostrzegła, zapadła w sen. 

     *     *     *

 Wróbelka obudziła się. Rozejrzała dookoła i zauważyła, że wszyscy w żłobku jeszcze spali. Przeciągnęła się i postanowiła, że wyjdzie aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Kotka potuptała chwilę na dworze i zwróciła głowę na gwieździste niebo. Przymknęła oczy, ciesząc się lekkim wiaterkiem. Nagle usłyszała dźwięk łamanych gałązek. Wystraszona otworzyła oczy, starając się namierzyć jego źródło. Był nim kot, który właśnie wchodził do obozu. Było za ciemno, by kotka mogła dostrzec kim on był, jednak zaniepokoiła się tym, że wracał on tak późno w nocy. Wróbelka stała nieruchomo, po części sparaliżowana strachem, gdy nagle sylwetka kota ją dostrzegła i szybko zawróciła, wychodząc z obozu. Kotka odzyskała możliwość poruszania się i wybiegła za nią, ale jedyne co widziała za ogrodzeniem to kompletna ciemność co jakiś czas przeplatana pniami drzew albo krzakami. Jeszcze chwilę powpatrywała się w ciemność, po czym poszła z powrotem do żłobka, zastanawiając się kim mógł być ten kot, dlaczego uciekł, gdy ją zobaczył i co najważniejsze - dlaczego wrócił do obozu o tej porze? Wróbelka położyła się na posłaniu, czekając na sen, który niestety nie miał nadejść prędko. W głowie kotki kotłowało się tyle pytań i tak mało odpowiedzi. Wreszcie Wróbelka zasnęła, zmęczona. 

𝕿𝖗𝖔𝖕 𝖜𝖗𝖔𝖇𝖑𝖆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz