Rozdział XIX
Max
Sophie poszła pod prysznic, a ja wpatrywałem się we wskazówki zegara. Jake zadzwonił przed pięcioma minutami informując, że wylądowali i jadą do Sophie. Musiałem mu powiedzieć, żeby przyjechał do mnie, bo tu zebrał się nasz mały sztab kryzysowy. Biłem się z myślami przez cały dzień jak powinienem rozegrać to spotkanie. Jakiś wewnętrzny instynkt kazał mi stanąć przed Sophie i powiedzieć mu, że może odpuścić, bo od teraz to ja się nią zajmę. Ale wiedziałem, że teraz najważniejsza jest właśnie Sophie i musimy to rozegrać tak jak ona chce. Wciąż nie wiedziałem, czy ona chce powiedzieć bratu o nas i czy w ogóle ona widzi jakiś "nas".
Właśnie dlatego mężczyźni unikają tego całego umawiania się i związków. Przysięgam, że w ciągu ostatnich tygodni straciłem wiele ze swojej inteligencji przez to. Zanim Sophie wyszła z łazienki rozległ się dźwięk oznajmiający, że goście czekają za drzwiami. Przysięgam, że musieli poruszać się w jakiejś ponaddźwiękowej prędkości, bo to jest niemożliwe, żeby już byli. Zagryzłem mocno wargi czując jak całe napięcie buzuje we mnie. Miałem kurewską ochotę w coś uderzyć. Podszedłem do drzwi łazienki i podniosłem dłoń by zapukać idealnie w tym samym momencie co Sophie otworzyła je. Miała na sobie wygodny strój składający się z obcisłych spodni do jogi i luźniejszej koszulki. Poczułem nagłą złość i rozczarowanie, bo to nie była jedna z moich. Sophie uwielbiała chodzić po domu w moich koszulkach. Teraz odebrałem to jako cios prosto w jaja. A czego się spodziewałeś, idioto? Byłeś dobry do pieprzenia, a nie do chwalenia się przed bratem. Koniec historii. Zasępiłem się i chciałem coś powiedzieć, ale nagle odeszła mnie ochota na jakąkolwiek rozmowę z Sophie. Nie ufałem swojemu językowi w tym momencie.
- Sophie!
- Kurwa – warknęła i szybko mnie wyminęła wybiegając z pokoju.
Zamknąłem powieki, a moje dłonie zacisnęły się mocno w pięści. Czułem się chyba pierwszy raz w życiu jak przegryw chociaż jeszcze dziś rano miałem siłę by przenosić góry. Wyszedłem za nią z pokoju akurat w momencie, gdy Jake trzymał ją mocno za ramiona i wcale nie tak delikatnie potrząsał. Instynkt zadziałał szybciej niż mój rozum.
- Puść ją, do kurwy nędzy – warknąłem i zrobiłem szybki krok w ich stronę. - Jake!
Jake spojrzał na mnie zaskoczony i bardzo powoli, nie spuszczając ze mnie wzroku puścił Sophie. Widziałem błysk w jego oczach i już wiedziałem, że za chwilę zbliży się do swojej granicy wkurwienia. Mia jakby również to wyczuwając podeszła bliżej i przejęła Sophie mocno zarzucając jej ramiona na szyję i przyciągając do siebie. Jake wciąż mierzył mnie spojrzeniem, ale na szczęście w tej chwili Cillian po raz kolejny okazał się najlepszym przyjacielem.
- Siadajcie, jesteście pewnie zmęczeni – powiedział i postawił na stoliku sześciopak piwa. - A my postaramy się odpowiedzieć na wszystkie pytania.
Sophie uniosła odważnie swój podbródek i podeszła do jednego z foteli. Drugi zajął Cillian, a Mia i Jake – który wciąż niebezpiecznie krążył spojrzeniem między naszą trójką, zajęli kanapę. Mogłem dosiąść się z nimi, ale całkiem bez dodatkowego myślenia po prostu stanąłem za fotelem Sophie. Nie podobało mi się to jak Jake na nią patrzy z wyrzutem i pretensją. I choć wiedziałem, że ma do tego prawo znając sytuację wcale mi to nie odpowiadało. Sophie zaczęła opowiadać ostatnie wydarzenia pomijając wiele z tego co miało miejsce, co w rezultacie nie miało takiego sensu jak miało w rzeczywistości. I w tym momencie wiedziałem, że czy tego chcemy czy nie musimy choć trochę prawdy uchylić. Spojrzałem na Jake'a, a potem na Mię jakby szukając u niej wsparcia, bo wiedziałem, że to co powiem może wywołać białą gorączkę u przyjaciela.
![](https://img.wattpad.com/cover/310239948-288-k180330.jpg)
CZYTASZ
Układ (Nie)idealny. Seria Boston in love | [18+] ZAKOŃCZONE
RomanceKażdy z nas ma taką osobę, która go irytuje jak tylko pojawi się w zasięgu wzroku bądź słuchu. Jest jak irytujący owad, swędzące ugryzienie czy przeklęty puzzel, który nigdzie nie pasuje. Łapiecie o co mi chodzi? Właśnie tym od zawsze była dla mnie...