Miłego czytania :D
____________________________________________________________
Wymknięcie się z pokoju a później z kompleksu mieszkań nie był taki trudny, jak na początku zakładałam. Wilkołaki, które na dzisiaj skończyły wszelkie zadania, od dawna przebywały w swoich pokojach, oddając się w objęcia Morfeusza albo innym przyjemnością. Natomiast inne wilki krążyły po okolicznym lesie, pilnując by żaden nieproszony gość nie wtargnął na ich teren.
Trzy wilkołaki na sto hektarowy las...
Nawet gdyby każdy z nich patrolował inny obszar, niemożliwe byłoby upilnowanie takiego obszaru, więc na pewno korzystali z jakieś technologicznej pomocy, o których mogłam nawet nigdy nie słyszeć. Za to jakiś czas temu podsłuchałam, że w gabinecie Eliasa oraz u jego zastępcy znajduje się laptop podłączony do monitoringu. Dzięki czemu mogłam się zorientować, których miejscach znajdują się kamery. Było ich niewiele, z pewnością część z nich przegapiłam, ale walić to. Tyle informacji powinno mi wystarczyć, by choć na chwilę zniknąć z tego miejsca.
W zeszłym miesiącu myślałam, że utrata wilczych zmysłów będzie utrudnieniem, którego nigdy nie będę w stanie przeskoczyć. Ale wystarczyło kilka tygodni w sforze Saverli, pełnia, w czasie której się nie przemieniłam, by w końcu się ogarnąć i powiedzieć sobie dość! Brak wilczycy nie oznaczał jeszcze, że na zawsze utraciłam wilcze zdolności, chociaż wkurwiało mnie niemiłosiernie to, że jestem zdana na łaskę bandę wilkołaków. Może dlatego tak trudno było mi się skupić w czasie treningów z Diego i Eliasem?
Uświadomienie sobie tego było dodatkową motywacją, by w reszcie stąd uciec. Chociaż na parę minut.
Wyjście z domu wymagało tylko i aż poznanie schematu dnia każdego wilkołaka, by wiedzieć którymi korytarzami iść, by niepostrzeżenie wyjść z domu. Co prawda wymagało to sporo cierpliwości i czasu, a ja nie byłam zbyt cierpliwą osobą, ale się to opłaciło. Kiedy było trzeba, potrafiłam trzymać na smyczy swój temperament.
— Kurwa, nareszcie — szepnęłam zadowolona, zamykając za sobą drzwi.
Śnieg sypał nieprzerwanie, widoczność sięgała poniżej metra, ale to zniechęcało mnie, by porzucić swój plan. Czułam jeszcze większą determinację, by ziścić swój plan. Jeśli ja kiepsko widziałam, to kamery, które na pewno gdzieś się znajdowały, miały również utrudnione widzenie.
Nie czekałam dłużej. Nałożyłam na głowę kaptur zimowej kurtki i weszłam w środek zamieci. Mrużyłam oczy i szłam skulona, chroniąc się przed zimnymi podmuchamy wiatru i śniegiem, który uparcie uderzał mnie w twarz. Po prostu zajebiście, mogłam wcześniej sprawdzić, czy pogoda nie będzie się koligowała z moimi planami. Kolejna nauczka na przyszłość.
Każdy krok był okupiony sporym wysiłkiem. Wiatr uderzał we mnie niczym taran, spychając mnie z wyznaczonego szlaku. Miałam wrażenie, że droga do ogrodzenia zajmuje trzykrotnie więcej czasu niż w normalnych okolicznościach.
Pot spływał mi po plecach z wysiłku i stresu, że nie dotrę do wyznaczonego miejsca. Ale Bóg, przeznaczenie czy coś kurwa innego, trzymało moją stronę i pozwoliło bezpieczne trafić do celu.
Metalowa siatka zakończona drutem kolczastym powodowała szybsze bicie serca. Cień ogrodzenia drgał na pokrytej śniegiem ziemi, przywołując nieprzyjemne wspomnienia. Ledwo zdołałam wyrwać się z tego marazmu. Musiałam się skupić.
Podeszłam do siatki, przysłuchując się, czy przypadkiem nie jest pod napięciem. Wolałam nie skończyć jak świnia upieczona na rożne. Chociaż paru osobom mogło się to spodobać... Ach te pieprzone myśli!

CZYTASZ
Niepokój
Про оборотнейDawne życie było jedyne wspomnieniem. Bolesnym przypomnieniem tego, co się utraciło. Chociaż Sasza przebywała w bezpiecznym miejscu pod ochroną wilkołaków i Eliasa to dawne sprawy nie dawały o sobie zapomnieć. Nawet wsparcie bliskich osób nie mogły...