Tak, słabo wyszło że po takim czasie wstawiam rozdział. Praca zmianowa oraz studia wypompowują mnie z energii na pisanie, a gdy na horyzoncie pojawia się praca magisterska... wszystkiego mi się odechciewa. Z tego powodu nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział, chyba nieprędko. Co prawda, będę starała się sukcesywne pisać (i zdaje się, że wyjdzie mi to lepiej niż ta magisterka), ale zapewne zajmie mi to więcej czasu niż zwykle bywa.
Miłego czytania!
________________________________________________________________________
Dreptałam w miejscu, nerwowo wbijając but w zaspę śniegu. Jednakże z każdą upływającą sekundą, traciłam zainteresowanie taką zabawą. Wszechobecny chłód i wirujące w powietrzu płatki śniegu, które jakimś cudem znajdywały drogę za kołnierz kurtki, wprawiały drżenie całe ciało. W dodatku zimno atakowało moje gołe ręce; były już czerwone i bardzo dobrze czułam jak lodowate szpileczki wbijały mi się w skórę.
Ręce schowałam głęboko w kieszeń zimowej kurtki; lata świetności miała dawno za sobą, czerwony kolor bardzo wyblakł, miała przetarte rękawy oraz ciemne plamy na plecach. Ale pomijając te wady, okrycie miało również przydatne cechy. Miała wysoki kołnierz, dzięki czemu nie musiałam pożyczać od kogoś szalika, jak i rękawiczek, bo rękawy sięgały poza palce. I w sumie na tym plusy się kończyły, bo pomimo że kurtka była kilka rozmiarów za dużo to wcale a wcale nie utrzymywała ciepła.
Westchnęłam, zniecierpliwiona patrząc w drzwi wejściowe. W myślach poganiałam Toma i jego znajomych, którzy w ogóle nie spieszyli się z wyjściem a ustalona godzina spotkania już dawno minęła. Dla spóźnialskich powinno być przygotowane specjalne miejsce w piekle, tuż obok kotła ze smołą, by pękające bąble gotującej się cieczy, trafiły na gołą skórę.
Z chwilą pojawienia się tej myśli poczułam zażenowane i od razu się zbeształam. Zamiast nadal rozwijać czarne scenariusze, ruszyłam się z miejsca, by ich pogonić.
— Cholerne wilkołaki — wycedziłam przez zęby, posyłając wrogie spojrzenie na klamkę, która pokryta szronem skrzyła się pod wpływem światła. — Niby czego się spodziewałam? Że przyjdą na czas? Żałosne.
Otworzyłam drzwi. Ciepło powietrze uderzyło we mnie obuchem, aż sapnęłam zaskoczenia. Gorąco powoli pięło się po kręgosłupie posyłając na resztę ciała przyjemne ciepełko. Mróz z kości stopniowo się zmniejszał, na skroni czułam jak się skrapla pot. Otrzepałam się ze śniegu, mając w dupie, że podłoga zrobi się mokra. I tak będzie suchsza ode mnie.
Rozpiąwszy kurtkę, oparłam się o ścianie. Jasne światło jarzeniówki raziło w oczy. Przymknęłam oczy, wzdychając głośno. Atmosfera tego miejsca przytłaczała; przez ich oczekiwania i wymagania narastał we mnie niepokój, przez który nie potrafiłam egzystować. W nocy nie mogłam spać, koszmary atakowały, kiedy zamykałam oczy.
— Długo na nas czekasz?
Drgnęłam niespokojnie, jakbym musiała się za chwilę bronić przed atakiem. Dopiero po chwili otrząsnęłam się i rozluźniłam spięte ciało. Zganiłam się w myślach; dobrze wiedziałam, że tutaj nic mi nie grozi, a jednak zdarzały się momenty, kiedy reagowałam nerwowo. To co mnie spotkało kilka tygodni temu spowodowało, że w każdym miejscu szukałam czyhającego zagrożenia.
— Dłużej niż myślisz, Thomas — burknęłam.
— Czyli krótko.
Thomas i towarzyszące mu wilkołaki zaśmiały się.
— Bardzo zabawne. Możemy już iść? Nie chcę tracić więcej czasu na czcze pogaduszki.
— No już, spokojnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/299408907-288-k14520.jpg)
CZYTASZ
Niepokój
Manusia SerigalaDawne życie było jedyne wspomnieniem. Bolesnym przypomnieniem tego, co się utraciło. Chociaż Sasza przebywała w bezpiecznym miejscu pod ochroną wilkołaków i Eliasa to dawne sprawy nie dawały o sobie zapomnieć. Nawet wsparcie bliskich osób nie mogły...