Rozdział 1

467 25 0
                                    


Witajcie czytelnicy! 

Dzisiaj pierwszy rozdział Niepokoju. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu :D

Miłego czytania! 

____________________________________________________________

Musiałam się wyciszyć, ale paląca wściekłość i bezsilność rozsadzała mnie od środka. Wilkołaki przytłaczały swoją obecnością, a rozkazy Eliasa ograniczały moją wolność i swobodę.

Pierdolona wataha i jej cholerne zasady.

— Postaraj się skupić Sasza — głęboki głos wilka jeszcze bardziej wzburzyła moją krew. — Wycisz emocje, uspokój oddech.

Wciągnęłam nosem zimne powietrze. Naprawdę się starałam robić to, co mówił Diego, ale wycie wiatru, mokra ziemia, na której siedziałam oraz odbywający się niedaleko nas sparing przeszkadzał w prowadzeniu medytacji. Sapanie i pojękiwanie wilkołaków oraz moje szczękanie zębami... to wcale a wcale nie pomagało mi się skupić.

— Weź głęboki oddech.

Mróz szczypał w odkryte policzki i nos. Pomimo, że ubrałam się ciepło, to czułam nieprzyjemne dreszcze na plecach. Cholerna zima, cholerny śnieg. Miałam ochotę wszystko pierdolnąć i uciec z tego wariatkowa. Gdyby były tylko inne okoliczności...

Diego instruował mnie nadal; rzucał te formułki nieprzerwanie od kwadransa, a ja ledwo powstrzymywałam się od wybuchu. Ale zanim wyjechał Rick, obiecałam mu, że postaram się zachowywać. Jak trudno może być dotrzymanie danego słowa?

— Co czujesz?

Wypuściłam ze świstem powietrze i zerknęłam z niechęcią na wilkołaka.

Delta był ubrany w swój standardowy strój; bojówki i czarną bluzę. Wydawałoby się, że w takim ubraniu mężczyzna będzie marznął, ale jako wilkołak odczuwał inaczej temperaturę. Nie drżał, chociaż temperatura powietrza sięgała poniżej zera. Tylko delikatne zmrużone oczy mogły podpowiedzieć, że pogoda daje mu w kość.

— Że chyba dostanę zapalenia płuc.

— A poza tym?

— Kurwicę — zakpiłam.

Szare oczy, zazwyczaj poważne, błysnęły irytacją.

Stanęłam na nogi, otrzepując się ze śniegu. Siedzieliśmy z Diego w rogu prozaicznej areny, pośrodku której walczyło dwóch mężczyzn, Will oraz Aaron, których za bardzo roznosiła energia. A obok nich stała grupka wilków, którzy zazwyczaj obserwowali sparing, komentując i zakładając się, kto z tych nieszczęśników wygra. Prychnęam pod nosem zdenerwowana. Nie tylko mną targały emocje przed pełnią. Dodajmy, że drugą w tym miejscu.

O pierwszej nawet nie chciałam myśleć... Wściekłość pomieszana z zawodem nie zmalały, przez co z każdym dniem czułam się jak więzień własnego umysłu.

— Z takim nastawieniem daleko nie zajdziemy — skomentował chłodno Di. Również podniósł się z ziemi i podszedł do mnie, by obserwować walkę.

— Chciałeś szczerej odpowiedzi, więc nie narzekaj. Wiedziałeś, na co się piszesz — dodałam złośliwie.

— Wiedziałem — rzucił lekko, spoglądając na mnie z góry. — Ale nie spodziewałem się, że z naszej dwójki to mi będzie bardziej zależeć.

— Wal się, Di — warknęłam, uderzając go w lekko w ramię.

Głośny jęk bólu spowodował, że jednocześnie odwracamy głowy. Will leżał zamroczony na ziemi, a Aaron stał nad nim z uniesionymi pięściami. Mężczyzna zmarszczył brwi w skupieniu i czekał, aż jego przeciwnik wstanie i zacznę kontynuować sparing, ale Will pokręcił głową. Został pokonany.

Di kompletnie stracił zainteresowanie zakończonym sparingiem, zaczynając mnie szmuglować.

— To może powiesz mi, dlaczego się nie starasz, szczeniaku?

— Staram się — syknęłam urażona.

— Tak? — Diego kątem oka obserwował Willa, który z trudem podnosił się z ziemi.

— Tak — fuknęłam pod nosem. — Ale i tak tego nie zrozumiesz.

Mężczyzna patrzył na mnie poważne, nie zdradzając swoich uczuć.

— Masz rację, nie zrozumiem tego.

— Yhym — mruknęłam zaskoczona, ale szybko się otrząsnęłam. Zacisnęłam zęby i zmrużyłam oczy, za bardzo nie dowierzając to, że tak szybko się ze mną zgodził. — No i jeszcze Elias mnie olewa. Ale hej! Rozumiem to, w końcu wataha jest najważniejsza a ja do niej nie należę.

— Szczeniaku, wygadujesz głupstwa. — Zaśmiałam się głucho na jego obronny ton. — Elias, gdyby mógł, to by tutaj z tobą był, jednak został wezwany do sąsiedniego miasta. Przecież ci mówił, że musi wyjechać na chwilę.

Wzruszyłam ramionami. Elias złapał mnie przed śniadaniem i powiedział, że Diego dzisiaj ze mną poćwiczy. Wytłumaczył mi wszystko, żebym nie poczuła się odtrącona, ale co z tego? Swoich reakcji nie oszukam.

— Jasne, Di — powiedziałam ugodowo. — Wracam do pokoju, muszę odpocząć.

Mężczyzna wpatrywał się we mnie uparcie. Ale gdy nie znalazł niczego, co mogło świadczyć o kłamstwie, niechętne odpuścił.

Diego odprowadził mnie do domu, a gdy byłam tuż przy drzwiach wejściowych, zwrócił się do mnie:

— Pamiętaj o wieczornym treningu!

Odwróciłam głowę do niego. Kwadratowa szczęka z gęstym zarostem i okalająca twarz długie włosy były oblepione płatkami śniegu. Czasami się zastanawiałam, co takiego widzi w nim Jo. Dobra, facet był przystojny na swój surowy sposób, ale był mrukiem i do tego cholernym służbistą, który prędzej odda życie za swojego alfę niż dziewczynę.

— I wypij herbatę, zmarzłaś.

Cofam wcześniejsze słowa. Jednak potrafił okazać jakieś ludzkie instynkty.

— Wypiję — burknęłam, chociaż naprawdę zrobiło mi się miło. — Ale przełóżmy trening na jutro, nie czuję się dzisiaj najlepiej.

Diego przypatrywał mi się zmartwionym spojrzenie, którego tak bardzo nienawidziłam. Na szczęście kiwnął tylko głową, niemo zgadzając się na moją prośbę.

Gdyby tylko wiedział, co chodziło mi po głowie, nigdy by mi na to nie pozwolił.


____________________________________________________________

Kolejny rozdział za 2 tygodnie w sobotę, między godziną 18-20 (zależy o której będę zaczynać lub kończyć pracę xD). 

Do zobaczenia <3



NiepokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz