Rozdział 3

386 25 6
                                    

Cześć! 

Na wstępie chcę Was przeprosić za takie opóźnienie w publikacji! Kompletnie straciłam poczucie czasu... Nie przedłużając, zapraszam do czytania!

______________________________________________________________________

W swoim życiu doświadczyłam wielu rzeczy, głównie tych złych niż dobrych. Byłam bardzo dobrze zaznajomiona ze złością i rozczarowaniem, ale pomimo tego nadal bywały sytuację, gdy nie potrafiłam nad nimi zapanować. Zazwyczaj w takich momentach odzywała się moja wilcza natura, która nasilała te odczucia i niekiedy powodowała przemianę. Ale na moje pieprzone szczęście już mi to nie groziło.

Klnąc pod nosem podniosłam się z ziemi, otwarcie ignorują wyciągniętą dłoń Eliasa. Otrzepałam tyłek ze śniegu, co chwilę zerkając na płot, z którego chwilę wcześniej zeskoczyłam. Buczenie prądu, pobrzękiwanie metalu i świst wiatru nie zaliczały się do kategorii moich ulubionych dźwięków.

— Diego ma zdecydowane za długi jęzor — wymamrotałam pod nosem, brnąć przed siebie i zostawiając za sobą tę cholerną bramę.

— Diego jest lojalny — usłyszałam Eliasa, który szedł parę kroków za mną.

— Oczywiście — sarknęłam.

Strzepnęłam z ubrań śnieg, którym byłam cała oblepiona. Nie przepadałam za zimą, wciąż miałam w pamięci chwile, gdy jako wilk biegałam po lesie. Nie dość, że całe futro miałam posklejane grudkami śniegu, który po stąpnięciu zostawiał mi na futrze brzydkie strąki to byłam na tle zimowego lasu bardzo dobrze widoczna.

Jednak w tej chwili oddałabym wszystko, by do tego wrócić. By jeszcze raz poczuć pod łapami ziemię.

— Dlaczego próbujesz stąd uciec? — Elias zrównał się ze mną i zwolnił tempo chodu, co automatyczne również i ja zrobiłam.

— Skąd pomysł, że chcę uciec? — Rozbawiona uniosłam lekko kącik ust, ale gdy Elias cicho warknął od razu zmarkotniałam. Mężczyzna nie był z tych, którzy lubili żartować.

— Widzę to. Każdego dnia krążysz po domu jak zaszczute zwierzę i patrzysz na płot jak na kratę więzienną.

Zaskoczona spojrzałam na niego, nie wiedząc przez chwilę co mam powiedzieć. Nie miałam pojęcia, że mógł to zauważyć, zwłaszcza kiedy tak często stąd wyjeżdżał. A gdy był na miejscu, zamykał się w swoim gabinecie i rozmawiał jedyne ze swoim zastępcą oraz z moimi opiekunami, Diego oraz Thomas'em.

Elias nadal szedł przed siebie, jakby nie obchodziła go moja reakcja. Zgrabnie omijał przeszkody na drodze, trzymając ręce w kieszeni i leniwym wzrokiem lustrując otoczenie.

— Bo chyba tak jest — wymamrotałam pod nosem. — To miejsce jest... Czuję się tutaj jak w klatce.

Postawiłam na szczerość. Jeśli Elias sam zauważył co czułam i jak reagowałam na otoczenie to po jakiego czorta miałam się wysilać na kłamstwo? Żeby dostać jeszcze większy ochrzań? Nawet nie chciałam się o tym przekonywać.

— Muszę przestrzegać waszych zasad — ciągnęłam dalej, niezrażona milczeniem Eliasa. — Chodzić na wspólnie posiłki, na część treningów, pilnować grafiku sprzątania. Nie mogę nawet, kurwa, wyjść za ogrodzenie!

Weszliśmy na drogę prowadzącą do budynku. Od razu strzepnęłam nadmiar śniegu z butów, zauważając, że śnieg powoli przestaje sypać. Nawet z tych kilkudziesięciu metrów bez problemu mogłam zauważyć zarys budynku oraz przytłumione światła z kuchennego okna. Najwyraźniej ktoś, pomimo później nocy, poszedł coś przekąsić.

— Wiesz, że wyjście stąd niesie ze sobą ryzyko. — Skrzywiłam się na wyjaśnienie mężczyzny. Cały czas musiałam słuchać o tym, że na zewnątrz jest niebezpieczne, że Merc nadal na mnie poluje. Rzygałam już tym! — Robimy to tylko dlatego, żebyś była bezpieczna.

— I również dlatego nie mówisz swoim ludziom o moich zdolnościach? Byłych — warknęłam sfrustrowania.

Elias bezdźwięcznie się zaśmiał. Złapał mnie za bark zatrzymując mnie w miejscu i odwracając mnie do siebie. Westchnęłam, unosząc głowę i spoglądając w te jego zgniłozielone oczy. Szrama na policzku, na co dzień doskonale widoczna, była ukryta pod ciemną brodą. Beta nie golił się chyba od przeszło tygodnia, jednak to nie powodowało, że wyglądał niechlujne. Zarost sprawiał, że Elias wyglądał bardziej dojrzale, męsko. Jak osoba, która stała na wysokim szczeblu, mająca posłuch wśród swoich. Wszystkie te elementy tworzyły niesamowity obraz.

Wilka, który niczego się nie obawia. Nawet Alfy w swoim stadzie.

— Nie odpuszczasz — stwierdził przekornie. — Nie mówię im, bo dzięki temu niweluję ryzyko, że ktoś niepożądany się o tym dowie. Im mniejsze grono jest do tego dopuszczone, tym łatwiej pilnować przepływ informacji.

— Nie kupuję tego — odpowiedziałam butnie, tak dla zasady. — Gdyby wiedzieli to może wtedy miałabym możliwość wyskoczenia, chociażby, do tego durnego miasta

Niektóre wilkołaki wychodzili w miarę regularne do miasteczka, oddalonego o niecałe półgodziny jazdy, by tylko się pobawić. To naprawdę było irytujące patrzeć na nich, szykujących się do wyjścia a później w środku nocy słyszeć ich radosne głosy, kiedy wracali lekko wstawieni.

Byłam zazdrosna oraz zła. A to nie pomagało w zawarciu z nimi koleżeństwa ani w treningach, na których miałam być skoncentrowania oraz uzyskać wewnętrzny spokój, który podobno miał poprowadzić mnie do wilczycy. A że mi się nie udało, to dostałam tylko kurwicy i ochrzań, że się nie staram. Zajebista wymiana.

— Aż tak zależy ci na wyjściu?

Wzruszyłam niby obojętnie ramionami i skinęłam głową, po czym potwierdziłam słownie:

— Tak, bardzo.

Jeśli spodziewałam się, że Elias od razu mi odpowie to mogłam swoje przypuszczenia wsadzić sobie głęboko w tyłek. Beta, nie czekając na mnie, poszedł do budynku i otworzył drzwi, przez które wieczorem wyszłam. Zatrzymał się w progu i nie spoglądając na mnie, rzucił:

— Dobrze, masz moje przyzwolenie na jedno wyjście. Jutro ustalimy szczegóły.

Uśmiechnęłam się szeroko, pokazując zęby. Podbiegłam do Eliasa, który przepuścił mnie w drzwiach i zaczął mnie prowadzić do mojego pokoju.

— Naprawdę?

— Oczywiście, że tak — odpowiedział zaskoczony, lekko niedowierzając, że mogłam o coś takiego zapytać. — Ostrzegam tylko, że jeśli coś się złego wydarzy to już nigdy więcej nie będziesz mogła wychodzić. A teraz idź do pokoju, życzę ci dobrej nocy, Sasza.

— Dobranoc, Eliasie. — Weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi, o które się oparłam. — I dziękuję.

Może dzisiejsza próba ucieczki nie była wcale taka zła. Dzięki temu Elias przyjechał i mieliśmy szansę porozmawiać w wyniku czego udało mi się ugrać przepustkę. Coś czułam, że to będzie niezapomnienie zdarzenie.

NiepokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz