Nagłe szarpnięcie, a później ciemność.
Zostałem wepchnięty do pomieszczenia. Teraz zobaczyłem że to szkolna toaleta.Ta cisza przed burzą. . .
Mogłem się tego spodziewać.Odchodziłem chwiejnymi krokami do tyłu. Oni stali przede mną I podchodzili do mnie. Widziałem ich kpiące I szaleńcze uśmiechy.
Zamknęli drzwi.
Syknąłem kiedy jeden uderzył mnie całkiem mocno w policzek. Śmieli się ze mnie I wyzywali. Poraz kolejny zostałem uderzony, przez co straciłem równowage I boleśnie upadłem.
Lekcja już się zaczęła. Modliłem się żeby ktoś jednak tu wszedł. Żeby ich powstrzymał.
Szarpali mnie za włosy I uderzali głową o ścianę.
- Podobno lubisz ssać kutasy jakichś staruchów. Co? Dziwko?
- N-nie..
O czym oni mówią?
Czy chodzi im o Seonghwe?
To niemoźliwe. . . Przecież uważaliśmy żeby nikt nas razem nie zobaczył. Nie. . .- Może też chcesz possać mojego, jebany pedale?
- Nie. . .
Prosze. Nie chce. Niech oni odsuną się ode mnie.
Jeden z nich złapał mnie za włosy. Reszta patrzyła się na mnie z pogardą.
- B-łagam. . . Ni-ie chce. . .
Zaczął zdejmować swoje spodnie.
Błagam. Przestańcie. Nie chce niczego czuć.
Zdjął również bokserki. Odwróciłem wzrok. Nie chce na niego patrzeć.Szarpnął mnie mocniej za włosy I otworzył usta.
Zamknąłem swoje oczy. Nie chce na niego patrzeć.
Zacząłem się dusić. Wepchano mi do buzi obrzydliwego kutasa jednego z moich gnębicieli.
To było straszne. Obrzydliwe.
Chciałem zwymiotować.Nie mogłem długej tego wytrzymać. Ugryzłem go a ten natychmiast wyjął go z moich ust.
- Kurwa! Jebana dziwko!- Uderzył mnie. Tak somo kolejny z nich. I następny.
Zaczęli kopać mnie w brzuch, w nogi I twarz. Nie miałem siły się ruszyć.
Kolejny I kolejny cios w brzuch.
Spojrzałem na podłogę.
Krew. . .
Zacząłem nią pluć.Przestali. Zaprzestali jakich kolwiek czynności.
Jeden z nich podszedł do swojego plecaka.
Coś z niego wyjmuje. Nie widze co.Leżałem skulony przy ścianie. Znowu do mnie podeszli.
- Czemu wcześniej nie zdechłeś, pierdolony pedale.
Złapał za mój nadgarstek. Nie miałem jak go odepchnąć. Zostałem pozbawiony jakich kolwiek sił.
Poczułem coś ostrego na wewnętrznej stronie mojego nadgarstka.
Czy to. . .
Żyletka?
- Minho? Czy to nie za dużo?- usłyszałem to zdanie.
To zdanie dało mi nadzieje że nic mi nie zrobi tą żyletką.Myliłem się.
Poczułem jak głęboko wbija żyletkę.
Jeden z nich wybiegł.
Czyżby wystraszył się?Kolejne cięcia na moich nadgarstkach.
Bolało. Nie widziałem tego, ale czułem że po dłoniach spływa mi krew.
- Zdychaj, dziwko.
Wyszli. Zostawili mnie samego.
Czy tak ma wyglądać moja śmierć?
Ja nie mogę. Nie mogę zostawić Seonghwy samego.Nic nie mogłem już zrobić. Nie mogłem się ruszyć, ani krzyczeć o pomoc.
Powieki stawały się cięższe.
Aż w końcu opadły, a ja straciłem przytomność.
:(:
Pik.
Pik
Pik
Powoli się budziłem, jednak nie otworzyłem oczu. Nie miałem jeszcze siły.
Czy ja żyje? Czy ktoś mnie jednak uratował?
Wziąłem wdech.
- Yeo-yeosang?- usłyszałem głos.
Spróbowałem otworzyć oczy. Powoli podnosiłem powieki, pozwalając dużej ilości światła wpadać do moich oczu.
Przez kilka sekund miałem rozmazany wzrok, który się normował.
Czy to Seonghwa?
- Aniołku. . . - Widziałem jak jego dłonie się trzęsą. Dotykał mojej twarzy tak że prawie tego nie czułem.- Mój aniołku. . .
Musnął moje czoło.
- Nic nie mów, aniołku. Odpocznij, dobrze?- mówił zmartwiony.
Widziałem łzy na jego twarzy. To mnie bolało.
- Pośpij jeszcze. Musisz odzyskać siły, mój aniołku.
Usiadł obok łóżka, dopiero uświadomiłem sobie, że szpitalnego.
Zrobiłem tak jak powiedział zasnąłem. Byłem zmęczony.
:):
- Seonghwa. . .- mruknąłem przez sen. Powoli się wybudzałem.
Nie miałem pojęcia która godzina czy jaki dzień. Później się dowiem co się dzieje.- Seonghwa?- mruczałem.
- Tak?
- Czemu tu jestem?- mój głos brzmiał na bardzo osłabiony.
- Nie pamiętasz co się stało? Ktoś zrobił Ci tą. . . - zatrzymał się. Wziął głęboki wdech- Tą krzywdę. Przywieźli cię tutaj.
Tak, pamiętałem to. Ale jak zdążyli mnie uratować?
- Jakiś chłopiec odebrał twój telefon. Wydzwaniałem wkurzony bo ciebie nie było. Gdy tylko usłyszałem, że tu trafiłeś, od razu przyjechałem. Przepraszam, aniołku.
- Seonghwa. Nie płacz. Proszę.
Spojrzał na mnie zapłakany. Położył głowę na moich udach. Wziął moją dłoń w tę swoją, I złożył na niej pocałunek.
- Czuję się winny, że tutaj trafiłeś. Przepraszam.
- To nie twoja wina.
- Obiecuje, że każdy kto Ci zrobił krzywdę, zapłaci za to. Zrobie im to co on zrobili tobie. Mój kochany aniołku.
Obiecuję, że będą cierpieć.Podniósł się. Złapał moją twarz w swoje duże dłonie I pocałował delikatnie.
Tak bardzo go kocham.
- Obiecuję, że zabije każdego kto spróbuje cię tknąć.- dodał zanim znów głęboko mnie pocałował.
W końcu mogę poczuć się bezpiecznie. . .
:)