:):

346 24 19
                                    


Nagłe szarpnięcie, a później ciemność.
Zostałem wepchnięty do pomieszczenia. Teraz zobaczyłem że to szkolna toaleta.

Ta cisza przed burzą. . .
Mogłem się tego spodziewać.

Odchodziłem chwiejnymi krokami do tyłu. Oni stali przede mną I podchodzili do mnie. Widziałem ich kpiące I szaleńcze uśmiechy.

Zamknęli drzwi.

Syknąłem kiedy jeden uderzył mnie całkiem mocno w policzek. Śmieli się ze mnie I wyzywali. Poraz kolejny zostałem uderzony, przez co straciłem równowage I boleśnie upadłem.

Lekcja już się zaczęła. Modliłem się żeby ktoś jednak tu wszedł. Żeby ich powstrzymał.

Szarpali mnie za włosy I uderzali głową o ścianę.

- Podobno lubisz ssać kutasy jakichś staruchów. Co? Dziwko?

- N-nie..

O czym oni mówią?
Czy chodzi im o Seonghwe?
To niemoźliwe. . . Przecież uważaliśmy żeby nikt nas razem nie zobaczył. Nie. . .

- Może też chcesz possać mojego, jebany pedale?

- Nie. . .

Prosze. Nie chce. Niech oni odsuną się ode mnie.

Jeden z nich złapał mnie za włosy. Reszta patrzyła się na mnie z pogardą.

- B-łagam. . . Ni-ie chce. . .

Zaczął zdejmować swoje spodnie.
Błagam. Przestańcie. Nie chce niczego czuć.
Zdjął również bokserki. Odwróciłem wzrok. Nie chce na niego patrzeć.

Szarpnął mnie mocniej za włosy I otworzył usta.

Zamknąłem swoje oczy. Nie chce na niego patrzeć.

Zacząłem się dusić. Wepchano mi do buzi obrzydliwego kutasa jednego z moich gnębicieli.

To było straszne. Obrzydliwe.
Chciałem zwymiotować.

Nie mogłem długej tego wytrzymać. Ugryzłem go a ten natychmiast wyjął go z moich ust.

- Kurwa! Jebana dziwko!- Uderzył mnie. Tak somo kolejny z nich. I następny.

Zaczęli kopać mnie w brzuch, w nogi I twarz. Nie miałem siły się ruszyć.

Kolejny I kolejny cios w brzuch.
Spojrzałem na podłogę.
Krew. . .
Zacząłem nią pluć.

Przestali. Zaprzestali jakich kolwiek czynności.

Jeden z nich podszedł do swojego plecaka.
Coś z niego wyjmuje. Nie widze co.

Leżałem skulony przy ścianie. Znowu do mnie podeszli.

- Czemu wcześniej nie zdechłeś, pierdolony pedale.

Złapał za mój nadgarstek. Nie miałem jak go odepchnąć. Zostałem pozbawiony jakich kolwiek sił.

Poczułem coś ostrego na wewnętrznej stronie mojego nadgarstka.

Czy to. . .

Żyletka?

- Minho? Czy to nie za dużo?- usłyszałem to zdanie.
To zdanie dało mi nadzieje że nic mi nie zrobi tą żyletką.

Myliłem się.

Poczułem jak głęboko wbija żyletkę.

Jeden z nich wybiegł.
Czyżby wystraszył się?

Kolejne cięcia na moich nadgarstkach.

Bolało. Nie widziałem tego, ale czułem że po dłoniach spływa mi krew.

- Zdychaj, dziwko.

Wyszli. Zostawili mnie samego.

Czy tak ma wyglądać moja śmierć?
Ja nie mogę. Nie mogę zostawić Seonghwy samego.

Nic nie mogłem już zrobić. Nie mogłem się ruszyć, ani krzyczeć o pomoc.

Powieki stawały się cięższe.

Aż w końcu opadły, a ja straciłem przytomność.

:(:

Pik.

Pik

Pik

Powoli się budziłem, jednak nie otworzyłem oczu. Nie miałem jeszcze siły.

Czy ja żyje? Czy ktoś mnie jednak uratował?

Wziąłem wdech.

- Yeo-yeosang?- usłyszałem głos.

Spróbowałem otworzyć oczy. Powoli podnosiłem powieki, pozwalając dużej ilości światła wpadać do moich oczu.

Przez kilka sekund miałem rozmazany wzrok, który się normował.

Czy to Seonghwa?

- Aniołku. . . - Widziałem jak jego dłonie się trzęsą. Dotykał mojej twarzy tak że prawie tego nie czułem.- Mój aniołku. . .

Musnął moje czoło.

- Nic nie mów, aniołku. Odpocznij, dobrze?- mówił zmartwiony.

Widziałem łzy na jego twarzy. To mnie bolało.

- Pośpij jeszcze. Musisz odzyskać siły, mój aniołku.

Usiadł obok łóżka, dopiero uświadomiłem sobie, że szpitalnego.

Zrobiłem tak jak powiedział zasnąłem. Byłem zmęczony.

:):

- Seonghwa. . .- mruknąłem przez sen. Powoli się wybudzałem.
Nie miałem pojęcia która godzina czy jaki dzień. Później się dowiem co się dzieje.

- Seonghwa?- mruczałem.

- Tak?

- Czemu tu jestem?- mój głos brzmiał na bardzo osłabiony.

- Nie pamiętasz co się stało? Ktoś zrobił Ci tą. . . - zatrzymał się. Wziął głęboki wdech- Tą krzywdę. Przywieźli cię tutaj.

Tak, pamiętałem to. Ale jak zdążyli mnie uratować?

- Jakiś chłopiec odebrał twój telefon. Wydzwaniałem wkurzony bo ciebie nie było. Gdy tylko usłyszałem, że tu trafiłeś, od razu przyjechałem. Przepraszam, aniołku.

- Seonghwa. Nie płacz. Proszę.

Spojrzał na mnie zapłakany. Położył głowę na moich udach. Wziął moją dłoń w tę swoją, I złożył na niej pocałunek.

- Czuję się winny, że tutaj trafiłeś. Przepraszam.

- To nie twoja wina.

- Obiecuje, że każdy kto Ci zrobił krzywdę, zapłaci za to. Zrobie im to co on zrobili tobie. Mój kochany aniołku.
Obiecuję, że będą cierpieć.

Podniósł się. Złapał moją twarz w swoje duże dłonie I pocałował delikatnie.

Tak bardzo go kocham.

- Obiecuję, że zabije każdego kto spróbuje cię tknąć.- dodał zanim znów głęboko mnie pocałował.

W końcu mogę poczuć się bezpiecznie. . .

:)

Daddy Issues | SeongSangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz