2. MANIPULACJA

27 8 110
                                    

Justin, Marthe i Efendi wsiedli do Lamborghini i pojechali w stronę lasu. Przy okazji mieli wycieczkę krajoznawczą, objeżdżając cały las. Znaleźli tylko pocięte sznurki, które leżały pod jednym z drzew. Marthe wysiadła z auta i podeszła do nich. Wzięła jeden kawałek i powąchała. Był bezzapachowy. Nagle zauważyła jakąś wydeptaną ścieżkę. Nie mówiąc reszcie, poszła tą drogą i po kilku minutach w oddali zobaczyła blaszany budynek. Zaczęła się bać, ale mimo to dalej tam szła. Stwierdziła, że to na pewno baza Walkera, więc rozebrała się do samej bielizny i pobiegła w stronę budynku. Podeszła do pierwszych lepszych drzwi i zapukała. Akurat to były te główne, więc otworzył jej Alan.

– A ty to kto? Prostytutka? – spytał zdziwiony.

– No muszę jakoś zarabiać – zaśmiała się.

– Spoko, ale ode mnie to ty jedynie możesz dostać wpierdol – powiedział i ją wciągnął do bazy. – Chociaż ty byś tu mogła pracować.

– Oo, a jak? – spytała podekscytowana.

– Będziesz taką laleczką do zabawy – powiedział z uśmiechem w oczach.

– Czyli?

– Czyli Andreas albo Thanos jak będą chcieli, to będą się tobą bawić, a jak będziesz grzeczna to może i ja się pobawię.

– Że co?! – wrzasnęła.

– Ogólnie to zdejmij z siebie wszystko.

– No chyba cię pała drze!

– Słuchaj, jak mnie wkurwisz, to cię zamknę w piwnicy! – krzyknął.

– Gdzie masz Viivi?! – spytała, zmieniając temat.

– Właśnie tam. Zaraz możesz do niej dołączyć – powiedział, a ona włączyła telefon. – A to już nie będzie ci potrzebne – mruknął, wyrywając jej urządzenie.

– Walker, co ty chcesz tym osiągnąć?!

– Wszystko – uśmiechnął się i złapał ją za ramię. – Zdejmujesz te ciuszki czy nie?

– Nie – odpowiedziała, starając nie być się uległą.

– No dobra – mruknął i zaczął ją ciągnąć w stronę drzwi do piwnicy. – Chcesz posiedzieć z koleżanką, tak?

– Puść mnie! – wrzasnęła, a on ją uderzył w twarz.

– Zaraz może być po tobie, blondyneczko. To jak? Idziesz do piwnicy czy wolisz być tu z nami?

– Wypuść mnie stąd!

– Czyli do piwnicy.

– Nie! – krzyknęła, gdy on chciał ją popchnąć na drzwi.

– To się, kurwa, zdecyduj!

– Dobra, zostanę tu! – uległa.

– To fajnie – powiedział, wyjmując pistolet i przystawiając jej do głowy. – A teraz grzecznie ściągaj ciuszki albo będzie po tobie.

– Już – powiedziała drżącym głosem, a po chwili była już bez ubrań.

Alan odsunął się od niej i poszedł do piwnicy. Viivi siedziała skulona w rogu pomieszczenia, a na widok Walkera zaczęła drżeć ze strachu. Bała się tego, co tym razem jej zrobi. Zauważyła, że w ręku trzyma broń, więc obawiała się najgorszego. Chłopak podszedł do niej i przed nią ukucnął. Po jego oczach było widać, że się uśmiecha.

– Twoja koleżanka się złapała – powiedział. – Myślałem, że jej rozstrzelę łeb, ale niestety zgodziła się robić za laleczkę do zabawy. No, a mi chce się pić i co mam zrobić?

Welcome to ZjebowoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz