3. UCIECZKA

14 6 56
                                    

Marthe została w pomieszczeniu sama z Andreasem. Spojrzała na niego z uśmiechem i podeszła bliżej. On dalej użalał się nad rozstrzelonymi butelkami po różnych rodzajach wódek, mając blondynkę głęboko w dupie.

– Taka piękna kolekcja, a się zmarnowała – westchnęła Blondi.

– Cały tydzień ją zbierałem! – wrzasnął. – Pierdolony debil! Niech mi teraz za sponsora robi!

– Nie masz hajsu? – spytała z kpiną w głosie.

– Przejebałem wszystko na wódkę przecież!

– A nie kręci cię może coś innego?

– Niby co? – spytał, kierując wzrok na dziewczynę. – Na pewno nie będę kolekcjonował pistoletów, tak jak Walker.

– Nie o to mi chodzi. Nie interesują cię na przykład kobiety?

– Tak, ale ty akurat nie – zaczął się śmiać. – Jakbyś była ładniejsza, to już byś była moja, wiesz?

– A nie jestem ładna? – spytała zdziwiona.

– Jesteś tak brzydka, że kijem przez szmatę bym cię nie dotknął!

Tymczasem Viivi była tak zmęczona, że postanowiła się zdrzemnąć. Położyła się na zimnej podłodze, ale nie mogła zasnąć. Cholernie bała się, że zaraz ktoś tu przyjdzie i jej coś zrobi. Zaczęła płakać, nie mogąc pogodzić się z tym, że skończyła jak w więzieniu.

Nagle usłyszała stukanie w szybę. Wstała na równe nogi i spojrzała, a tam Justin. Myślała, że ma zwidy, ale i tak podsunęła tam stołek, wlazła na niego, a wtedy on otworzył okno. Viivi podała mu rękę, a on próbował ją wyciągnąć. W końcu mu się to udało, ale był zszokowany, że jego ukochana dziewczyna jest naga.

– Czemu nie masz ubrań? – spytał zdziwiony.

– Później ci wszystko wyjaśnię. Uciekajmy stąd – szepnęła i szybko poszli do auta, po czym pojechali do willi. – Więc tak... Ten drań Walker kazał mi się rozebrać. Zaszantażował mnie, że jeśli tego nie zrobię, to on mnie zabije! Ale wiesz co? On jest jakimś pierdolonym wampirem! On się żywi krwią!

– Pił twoją krew? – zdziwił się Justin.

– Tak! Nadal mam ranę na ramieniu! – Dziewczyna pokazała ramię swojemu chłopakowi. Chwilę później Justin opatrzył ranę, a potem Viivi się ubrała.

– Tak się cieszę, że jesteś – powiedział blondyn, tuląc się do ukochanej. – Już nigdy nie spuszczę cię z oka.

– A co z Marthe? Ona też jest u tych zjebów. – Viivi przypomniała sobie nagle.

– Marthe nie jest dla mnie taka ważna jak ty – uśmiechnął się i zaczął całować Viivi.

Justin i jego dziewczyna kochali się, a w tym samym czasie Walker właśnie przyszedł do piwnicy w celu zgwałcenia i zabicia Viivi. Gdy zobaczył, że jej tam nie ma, myślał, że pozabija wszystkich dookoła. Zaczął strzelać we wszystkie rzeczy, które były w piwnicy, po czym wyszedł stamtąd, trzaskając drzwiami.

– Gdzie ta kurwa pierdolona uciekła?! – wrzasnął tak głośno, że aż podłoga na pierwszym piętrze zadrżała.

Facet wrócił do głównego pomieszczenia, po czym zwołał swoje całe wojsko hindusów na czele z Thanosem. Rozkazał im znaleźć i zamordować Viivi, a jej zwłoki przynieść mu w worku. Wojsko zasalutowało i wyszło, a Alan spojrzał z zażenowaniem i jednocześnie z wściekłością na Andreasa, który upijał się jakimś bimbrem.

– Co ty do cholery robisz?! – wrzasnął, aż Andreas podskoczył na fotelu, na którym siedział.

– Co jest kurwa? – spytał rozkojarzony, patrząc na Alana.

– Rusz dupę i idź szukać tej szmaty! – rozkazał.

Andreas, nie ogarniając o co chodzi Alanowi, opuścił budynek. Wyszedł z lasu i udał się do centrum Zadupia. Spotkał tam Zenka Martyniuka śpiewającego swoje cudowne przeboje disco polo. Na sam jego głos Andreas już miał odruch wymiotny. Podszedł do Zenka i zrzygał się na jego białą koszulę.

– Przepraszam – powiedział szybko, po czym znowu się zrzygał.

– Chłopie, co ty robisz?! – wydarł się Zenek, a wtedy Andreas zaczął spierdalać. Przy okazji spierdalania Haukeland natknął się na Dawida Podsiadło, zrywającego kwiatki sprzed galerii handlowej.

– Ej, widziałeś Viivi? – spytał go Andreas.

– Nie, ale pewnie jest w willi Justina. Zawsze tam siedzi – odpowiedział, mając w dupie to, kto go spytał.

– Dzięki – uśmiechnął się i zaczął biec w stronę willi. Była tak wielka, że widział ją z kilometra, więc problemu w znalezieniu jej nie było.

Jednak Viivi w willi nie było, a Andreas na dzień dobry dostał patelnią w ryj od Justina. Upadł nieprzytomny w wejściu i tak leżał przez kilka godzin, a w tym czasie Viivi właśnie siedziała u Taylor na drugim końcu Zjebowa i piła z nią kawę. Przyjemnie spędzały czas ze świadomością, że nikt nie znajdzie ich w tym miejscu.

– Walker to zło wcielone. Odwzorowanie diabła – mówiła Viivi.

– Już jako trzylatek był złym człowiekiem. Pamiętam to, bo mieszkał wtedy w domu obok mnie. Udusił mi dwa koty i powiesił na płocie. Zawsze, jak o tym wspominam to chce mi się płakać. – W tym momencie Swift się rozpłakała. – Masz chusteczki?

– Jasne. – Szybko je wyciągnęła z torebki i podała przyjaciółce.

– Wiesz, bo Alan może cię tu znaleźć – powiedziała nagle, a Viivi wytrzeszczyła oczy.

– Jak to?! – wrzasnęła.

– Jak nie znajdzie cię na Zadupiu, to przyśle swoje wojsko tutaj. Możliwe, że wie, że my się przyjaźnimy.

– Ale jak to możliwe? Ja myślałam, że tu jestem bezpieczna! – zaczęła płakać. – Nie możemy wyjechać za granicę?

– Gdzie?

– Na przykład do Bydgoszczy – zaproponowała z uśmiechem. – Marzyłam, żeby tam pojechać.

– No to jedziemy! – wykrzyknęła Taylor i razem z Viivi poszły do garażu, gdzie stał czerwony Volkswagen Golf 3. Wsiadły do niego i pojechały w stronę granicy Zjebowa z Bydgoszczą z prędkością pięćdziesiąt na godzinę.

Następnego dnia były już za granicą. Pojechały na rondo do driftowania i oczywiście dostały za to mandat, ale stwierdziły, że pójdzie na koszt Andreasa. Zaszantażują go kotami lub wódką i zrobi wszystko. Gdy skończyły driftować, kupiły sobie jakąś rozpadającą się ruderę i w niej zamieszkały. Taka ucieczka przed Walkerem akurat miała sens, a przynajmniej Viivi i Taylor tak myślały.

Welcome to ZjebowoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz