Rozdział 3: ostatnie przygotowania

22 2 0
                                    

Siedziba zwiadowców, 842r. Dzień przed wyprawą za mury.

*Hanji pov*

Brutalnie zostałam zrzucona z łóżka zapewne znowu przez Y/n, ostatnio ciagle siedzę nad papierami do późnych godzin i budzę się później niż powinnam, właściwie budziłabym, się później gdyby nie taka pewna niska pedantka. Kilka dni temu zostałam poinformowana przez Keith'a, że na jutrzejszej wyprawie nasza niska, kochana Y/n ma być w moim oddziale. Wracając, zaliczyłam znowu twarde lądowanie.

-Wstawaj śpiochu- usłyszałam zimny głos z góry. Spojrzałam w tamtą stronę i spotkałam lodowaty wzrok Y/n, na twarzy miała wymalowane znudzenie, czyli jak zwykle.

-Daj jeszcze 5 minut.

-Mówiłaś to już kilkanaście razy, wstawaj, nie będę za Ciebie budzić Twojego oddziału- powiedziała i wyszła. Jęknęłam męczeńsko i wygramoliłam się spod puchatej pierzyny. Podeszłam do szafy i zaczęłam wygrzebywać mundur wraz z pasami. Zapiełam pasy i podeszłam do lustra, sama się przeraziłam na swój widok. Miałam wory pod oczami i włosy były strasznie poplątane. Sięgnęłam po szczotkę i zaczęłam rozczesywać włosy. Wyszłam przed pokój i przywitałam się z mijającymi zwiadowcami. Poszłam obudzić mój oddział i pokierowałam się na stołówkę, Y/n zastałam siedzącą dwa stoliki dalej od stołu kapitanów i innych wyżej postawionych. Siedziała sama z herbatą w ręce i talerzem przed sobą, na którym były kanapki. Poszłam do kuchni i zaczęłam robić sobie śniadanie. Wzięłam w ręce talerz z śniadaniem i dosiadłam się ,bez pozwolenia, do białowłosej. Spojrzała na mnie i westchnęła. Zrozumiałam ten gest jako pozwolenie.

-Mam pytanie do Ciebie, na temat wyprawy- oznajmiłam jak zjadłam już pierwszą kanapkę. Podniosła wzrok znad kubka i spytała spojrzeniem.

-Mianowicie, czy przewidujesz coś na tą wyprawę?- gdy spytałam omal nie zakrztusiła się herbatą, czym zwróciła uwagę osób siedzących w pobliżu.

-Po pierwsze, skąd mam Ci do jasnej cholery przewidzieć przyszłość? Po drugie nie próbuj mnie zabić herbatą, to słabe narzędzie zbrodni, dobrze?- powiedziała i spiorunowała mnie wzrokiem.

-Postaram się- odparłam.- A tak w ogóle jak trójka nowych sobie radzi?

-Nie tak źle jak na ludzi z podziemi. Tylko niektórzy muszą się nauczyć manier.

-Czyli Ci już powiedzieli, a chciałam Cię pierwsza powiadomić- jęknęłam. Zjadłyśmy posiłek do końca i rozeszłyśmy się w swoje strony. O ile się nie mylę Y/n ma teraz prowadzić trening oddziałowi Erwina, a ja swojemu. Poszłam na plac treningowy i czekałam na mój oddział. Pogoda dzisiaj nawet była ładna, nie było jakoś super ciepło, ale wiał orzeźwiający wiaterek. Po kilkunastu minutach zjawili się prawie wszyscy. Czekaliśmy jeszcze na jedną dziewczynę i dwóch chłopaków. Postanowiłam, że zaczniemy już bez nich.

-Dobra, na dzień dobry zaczniemy od stu dwudziestu okrążeń. Ruchy, ruchy to mniej niż połowa tego co mieliście z panią L/n- powiedziałam, gdy usłyszałam już pierwsze jęki niezadowolenia. Na dzisiaj miałam w planach by poćwiczyli trój manewr.

Kierowałam się w stronę gabinetu dowódcy, miałam tam się z nim spotkać wraz z innymi kapitanami i pułkownikami, od zwiadowców. Mieliśmy coś, nadal nie wiem co, omówić. Pchnęłam drzwi do pokoju spotkań dowództwa i zajęłam miejsce po lewej Erwina.

*Levi pov*

Szedłem w stronę gabinetu L/n, aby wziąć nóż, który mi skonfiskowała. Stanąłem przed drzwiami i wszedłem bez pukania. Zamknąłem drzwi i się, gdy się odwróciłem spotkałem zimne spojrzenie, przez ,które dostałem ciarek.

-Nie wiem czy Cię uczono i czy posiadasz wiedzę, ale istnieje taka czynność jak pukanie- powiedziała i przerwała pisanie czegoś- Jeśli nie masz zamiaru nic mówić to milcz dalej, ale chociaż powiedz czego chcesz.

Do you wanna die young?|Levi x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz