6

121 11 68
                                    

Chłopacy poszli do parku, aby odpocząć trochę po zaistniałej sytuacji.

- Clay, dziś w tamtym klubie ma być jakaś specjalna noc spadających gwiazd czy coś. Jest tam przecież wielki taras, z którego powinno być wszystko widać, a dziś jest noc spadających gwiazd.

- brzmi dobrze. I zapewne chcesz żebym tam z tobą poszedł.

- no, tak.

- okej. To chodź.

- mamy jeszcze teoretycznie pół godziny do zaczęcia tego czegoś.

- to będziemy trochę wcześniej.

- okej.

Chłopacy wstali z ławki na której wcześniej siedzieli i udali się w stronę klubu.

Kiedy byli już tam, usiedli przy barze i zamówili sobie po drinku.

- nie mogę się doczekać.

Około pół godziny później, na scenie pojawił się jakiś chłopak, lat około może dwadzieścia. Poinformował o możliwości wyjścia na teras i podziwiania pięknych spadających gwiazd. George od razu złapał Dream'a za rękę i zaczął ciągnąć w stronę tarasu.

Nagle ich ręcę się rozdzieliły podczas przepychania się przez tłum.
Clay ustał w miejscu, aby ewentualnie George'owi było łatwiej do niego wrócić.

Ludzie palili na tarasie. Niby nic, ponieważ w klubie nie można, ale dla Clay'a to nie było dobre. Kiedyś już się uzależnił. Nie dawno udało mu się rzucić, ale jak czuje ten dym papierosów, ma ochotę po prostu zapalić. Bez zastanowienia wybiegł z klubu i stwierdził, że poczeka przy wejściu na George'a, który zapewne zacznie go szukać jak zoriętuje się że nie ma go już przez dłuższą chwilę.

Usłyszał jak drzwi się otwierają. Obrócił głowę w ich stronę miejąc nadzieję że to dobrze znany mu brunet, jednak okazał się być to jakiś zwykły chłopak. Oczywiście na szczęście Clay'a, on palił.

Chłopak chyba zauważył że blondyn coś za bardzo się na niego patrzy, więc podszedł do niego.

- chcesz? - zapytał obcy wyciągając w jego stronę paczkę papierosów.

Zielonooki już myślał trochę mniej logicznie, ponieważ było już późno. Wziął jednego z paczki.

- masz jeszcze zapalniczkę?- zapytał Clay.

- jasne że mam.

Zielonooki zaczął palić. Przyglądał się chłopakowi obok. Tak jakby go kojarzył, ale nie był pewny skąd.

- dzięki tak w ogóle.

- spoko.

Nagle drzwi zaczęły się znowu otwierać, a wybiegł z nich George.

- Dream Jezu szukałem cię! Co ty zaś kurwa masz? Palisz?

- nie George spoko nie pale. Tylko raz teraz.  Ten chłopak mi dał.

Odwrócił głowę, ale okazało się że nie ma już nikogo obok niego.

- hm, najwyraźniej sobie poszedł, ale ogólnie dał mi jednego i zapalniczkę.

- niech ci będzie. Ale chwila, ktoś do ciebie podszedł i ci dał?

- no tak jakby. Wsensie patrzyłem się na niego a on podszedł i zapytał się czy chce.

- trochę dziwne.

- spoko George. To tylko jeden. Nic się nie stanie. Nie jestem jakimś nałogowym palaczem.

- Dobra nie ważne. Chodźmy może lepiej na ten dach co cię kiedyś zabrałem. Chyba bezpiecznej będzie bo raczej nikogo tam nie będzie, a my będziemy mieli dobry widok.

- okej.

Moment w którym należało mieć odwagę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz