Spotkanie w piaskownicy

190 13 89
                                    

[Perspektywa - Shado]

Dzisiejszego poranka zbudziły mnie dziwne odgłosy dochodzące z korytarza. Przeciągnąłem się leniwie na swoim łóżku, po czym przeniosłem się do siadu i zacząłem szukać stopami swoje kapcie. Chwyciłem do rąk sweter, który leżał na krześle i założyłem go na siebie. Po chwili wyczułem na swoich łopatkach gniecące uczucie, które wywołane było przez sznurki, które definitywnie nie powinny znajdować się na tym miejscu. Ten fakt dał mi do zrozumienia, że nie dość, że ubrałem się na lewą stronę, to jeszcze tyłem na przód. Przyznam, że już dawno nie zaliczyłem takiego falstartu od rana. Postanowiłem czym prędzej to poprawić i założyć na siebie spodnie oraz bluzę, tym razem dokładnie sprawdzając, z której strony znajdują się metki. Po ubraniu skarpetek, byłem już gotowy do wyjścia na korytarz.

Kiedy tylko przekroczyłem próg swojego pokoju, na moje nogi rzuciły się dwa, małe pociski, w formie mojego przyrodniego rodzeństwa. Mój sześcioletni brat - Luca oraz pięcioletnia siostra - Starnext, posyłali czułe uściski i powitania.

—Cześć Shado.— do towarzystwa rodzinnego doszedł jeszcze pan Xcellence.

—Dzień dobry.— odpowiedziałem.

—Miałem zostawić dzieciaki Marvul'owi, ale zwiał oknem, kiedy tylko je zobaczył.— westchnął— Twój brat zgodził się, aby je popilnować. Masz coś przeciwko?

—Pewnie, że nie.— posłałem szeroki uśmiech w jego stronę.

Tata Marvul ma, że tak powiem, niską tolerancję na dzieci. Chociaż spłodził aż szóstkę. Szczerze, jestem w wielkim szoku, że postanowił zamieszkać ze mną i Pibbidy'm, zamiast zwiać od odpowiedzialności tak, jak w przypadku naszych wersji fell oraz dzieci Xcellence.

Po wyjściu ich rodzica, postanowiłem zabrać dzieciaki do kuchni, gdzie czekał już na nie mój starszy brat, który gotował nam coś dobrego na śniadanie. Okazało się, że zrobił gofry. Byłem wdzięczny dzieciakom za to, że stworzyły dobrą okazję do zrobienia ambitniejszego śniadanka, bo już dawno miałem na takie ochotę. Sam wolę nie wybrzydzać, kiedy Pibbidy robi dla nas jedzenie, bo wiem, że powinienem być mu wdzięczny. Jestem w stanie zrobić sobie kanapkę z serem i szynką, jednak przez mój stan, zdolności kulinarne ograniczają się jedynie do tego. Także nigdy nie będę mógł mu się odwdzięczyć.

—Po śniadaniu pójdziemy na plac zabaw?— Luca przerwał ciszę przy stole.

—Przykro mi, ale do południa musimy zostać w domu.— Pibbidy postanowił zepsuć entuzjazm malucha— Ktoś musi odebrać kuriera.

—Po południu zabiera nas już tata.

—Może innym razem.

—Ja mogę zostać i odebrać kuriera.— powiedziałem, po czym wgryzłem się w gofra— Albo pójść z dziećmi na plac zabaw.— dodałem po dłuższej chwili ciszy, podczas której dzieci czekały na odpowiedź, a Pibbidy zapewne wymyślał wszystkie scenariusze tego, co złego może się stać, jeśli sam odbiorę kuriera.

—Zły pomysł. To i to.— odpowiedział krótko.

—Dobrze, może kurier mógłby oszukać mnie w kwestii pieniędzy, ale co jest takiego złego w opiekowaniu się dziećmi na placu zabaw?

—Samochody na ulicy, porywacze, kontuzje na placu zabaw.— zaczął wyliczać.

—Nie wolno wchodzić na ulice, kiedy jeżdżą samochody, bo można sobie zrobić krzywdę.— Starnext wtrąciła się w rozmowę.

—Jeśli podchodzi do ciebie jakiś potwór i mówi, żebyś za nim poszedł, zaczynasz krzyczeć na cały głos.— dodał Luca.

—A na placu zabaw bawimy się grzecznie i nie biegamy za szybko.— Starnext znowu zabrała głos.

Spotkanie w piaskownicy i inne urocze wpadki - Undertale (Swap!Luxel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz