Lipiec 2009
Biegnę przed siebie. Poranne treningi stały się już dla mnie rutyną. Może była to kwestia tego, że zapisałem się do drużyny siatkarskiej, a może sprawa leżała zupełnie gdzie indziej, gdyż około miesiąc temu poznałem nową dziewczynę. Od samego początku nikt z mojego otoczenia jej nie akceptował. Kobieta starsza ode mnie o jakieś 12 lat, do tego bez stabilności finansowej i z paromiesięcznym dzieckiem. Często sam wątpiłem czy jestem w stanie unieść taki ciężar. Miałem dopiero co wkroczyć w swoje dorosłe życie, a już pojawiło się dziecko, które co prawda nie było moje, ale chcąc być z jego matką, musiałem mieć na uwadze to, że idą oni w pełnym pakiecie.
Dzień zapowiadał się deszczowo. Tuż po moim wczesnym wyjściu z domu zaczęła pojawiać się poranna mżawka, która nie była jednak na tyle silna, aby powstrzymać mnie od joggingu. Koniec końców zacząłem uwielbiać taką wczesną aktywność. Ja, muzyka i moje własne myśli. Ostatecznie był to jedyny czas w ciągu dnia, kiedy byłem samotny, gdyż domem nazywałem dom dziecka. Tak, w oczach prawa byłem sierotą. Kiedyś zapytałem o swoich rodziców, jednak moja opiekunka powiedziała, że zostawili mnie oni tutaj gdy mialem około 3 lat. Od tamtego czasu ich nie szukałem i nigdy nie myślałem, że zechcę dowiedzieć się o tym kim byli, albo dlaczego postąpili w ten, a nie inny sposób.
Powróciłem do domu pełnego innych dzieci, wiedząc, że niedługo nie będę ich już dłużej widywać. Prawo naszego sierocińca jasno mówiło o tym, iż każda osoba, która staje się pełnoletnia musi opuścić dom dziecka. Ochhh zapomniałem jeszcze wspomnieć gdzie się znajduje. Budynek mieścił się w małym miasteczku na południu Polski, gdzie nie znałem dosłownie nikogo poza dzieciakami, z którymi spędzałem każdy dzień. Nie byłem zbytnio lubiany w szkole, przez mój zagraniczny akcent. Ponoć brzmiał on brytyjsko, co mnie dziwiło, ponieważ nie pamiętam, abym spędził tam jakikolwiek dzień. Może to właśnie było moje poprzednie życie, spędzone w Wielkiej Brytanii. Myślę, że nie dowiem się tego w najbliższym czasie, ponieważ nikt nie zna danych o moich rodzicach. Ja sam nie mam pojęcia w jaki sposób miałbym ich odnaleźć i czy w ogóle jestem na to gotów. Wiem jedynie, że nie mogę tego zrobić, przynajmniej nie teraz.
W progu przywitała mnie nasza matka, bo właśnie tak nazywaliśmy opiekunkę, która zajmowała się nami odkąd pamiętam. Ubrana była w fartuszek z kwiatami, włosy miała już posiwiałe, a oczy coraz słabsze. Zresztą nie była już pierwszej młodości. Mógłbym pójść o zakład, że przed moim przybyciem pracowała już tutaj z dobre 10 lat, jednak nigdy nie dała poznać po sobie zmęczenia czy też niechęci do pracy. Widać było, że robi to co kocha, przez co cała nasza gromadka czuła się przy niej komfortowo. Tylko ona wiedziała też jak bardzo obawiam się dorosłości i tego co może przynieść mi grzebanie w mojej przeszłości.
- Tommy kochanie, nakryj proszę do stołu - powiedziała Pani Stella - reszta dzieci powinna być tutaj lada chwila, ale niestety musisz poradzić sobie sam z przygotowaniem zastawy do śniadania.
- Pewnie matko! Nie ma żadnego problemu - powiedziałem, ale w głowie wciąż pojawiał mi się wątek moich rodziców - W sumie... mógłbym Cię o coś zapytać?
- Mów śmiało co Ci leży na sercu robaczku.
- Więc... pamiętasz jak pytałem o moich rodziców, powiedziałaś mi wtedy, że nie ma o nich żadnej informacji, oprócz tego, że zostawili mnie oni kiedy byłem małym chłopcem, jednak czy wiesz cokolwiek więcej o nich? Myślałem, że może spróbowałbym ich odnaleźć po moim opuszczeniu sierocińca.
- Tommy... wiesz, że nie wiem dużo więcej od tego co już powiedziałam Ci lata temu. -powiedziała Stella, po czym odwróciłem się zrezygnowany - Jednak jest coś, czego nie powiedziałam Ci wtedy, a w sumie kwestia, przy której wtedy skłamałam. Prawda jest taka, że nie przynieśli Cię tutaj Twoi rodzice. Była to jakaś kobieta, nie zdradziła nam nazwiska, bo bardzo zależało jej na pozostaniu anonimowym. Jedyne co ustaliliśmy to to, że nie była ona Twoją matką. Bodajże powiedziała nam, że jest jakąś ciotką czy kuzynką. - po tych słowach schowała twarz w swoje ręce - Ochhh Tommy, chciałabym móc powiedzieć Ci więcej, ale niestety to wszystko co pamiętam.
- Co? Czyli kobieta, która mnie tutaj przyprowadziła nie była moją matką i nie raczyliście zapytać jej o żadne dane? - odpowiedziałem agresywnie, może zbyt agresywnie, gdyż zauważyłem smutek w oczach Pani Stelli.
- Tommy, to nie tak. Ona dosłownie uciekła zostawiając nam Ciebie tutaj. Byłeś taki mały, że nie mogliśmy pozwolić Ci żyć na ulicy.
- Chwila, czy Pani powiedziała, że nie mogliście pozwolić? Kim była ta druga osoba?
- Nie pamiętam, aż tak dokładnie, ale w tamtym okresie pracowałam tutaj jedynie z Jackiem, Jane, Hanią oraz Grzegorzem. Z tego co wiem, Hania niedawno umarła, jednak reszta ma się raczej dobrze.
- Teraz już wszystko rozumiem, dziękuję za informację Pani Stello.
Po tej rozmowie skończyłem nakrywać do stołu. Przez cały posiłek byłem praktycznie gdzieś indziej myślami. Moje życie poza sierocińcem mogło mieć jednak sens. Teraz już zdecydowałem. Chciałem dowiedzieć się kim jestem i co stało się w mojej przeszłości.
CZYTASZ
it didn't have to end this way
ActionMIja 15 lat od okropnego zabójstwa właściciela dobrze prosperującej firmy na Florydzie. Po tym czasie na wolność wychodzi jego żona, która postanawia oczyścić swoje imię i odnaleźć uprowadzonego syna. Jednak czy chłopiec będzie chciał słuchać czegok...