Ciężkie buty przekroczyły próg Burger Shot'a, a ich właściciel podszedł do lady, składając szybko zamówienie. Złoto-szare tęczówki rozejrzały się po restauracji i badały teren. Kiedy dostał swoje jedzenie, wyszedł z budynku i wsiadł do swojego ferrari. Odpakował burgera, od razu zaczynając go spożywać, a Cole przy okazji popijał. Niespodziewanie w pojeździe rozbiegł się dźwięk telefonu, mężczyzna wyjął go z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. "Carbonara" - takie imię pokazywało mu się przez chwilę na komórce, wziął głęboki oddech i oddzwonił.
– Dzwoniłeś. – Powiedział od razu po usłyszeniu szumu i wyjechał z parkingu knajpy, wjerzdżając na ulice.
– Ta, przypał jest. Vaski nie odbiera i nigdzie go nie ma. – Głos jego przyjaciela nie brzmiał dobrze, słychać było troskę i strach. Wczoraj stracił ojca a dzisiaj brata. Nie wyglądało to dla niego za dobrze.
– Zbierz chłopaków i zacznijcie go szukać, ja dołącze niedługo, ale muszę do kogoś jeszcze pojechać. – Dojadł kanapkę, a papierek po niej wyrzucił na miejsce obok, łapiąc drugą ręką kierownice, skierował się na komendę.
*-*-*-*-*-*-*-*-*
W całym mieście było szaro, z niektórych budynków wydobywały się krzyki i widoczny był dym, czy czerwone płomienie. Zapanował chaos i postrach, na ulicach nie było żywej duszy, czasami tylko uzbrojone patrole policji, albo gangsterzy z dużym zapatrzeniem do obrony. Od dnia, zaczynającego poszukiwania Vasqueza Sindaco ludzie zaczęli się wybijać, policja za wszelką cenę chciała się pozbyć groźnych przestępców, po prostu ich zabijając. Inne grupy zorganizowane zebrały się razem i swoimi siłami odpierali ataki Zakszotu.
Przez to wszystko kilka miesięcy po śmierci Vasqueza, zmarła reszta grupy.. z wyjątkiem ich lidera. Erwina Knucklesa. Mężczyzna o siwych włosach skrywał się w swoich lokalach bądź pojazdach, które posiadał. Nigdy nie wracał do domu i zawsze spał gdzie indziej, dniami błądził po cmentarzu, szukając szczęścia. Kiedy nie miał siły, po prostu padał i płakał, smutek zapijał alkoholem, wmawiając sobie, że następnego dnia będzie lepiej. Kto by się spodziewał, gdybym napisał, że tak wcale nie było? Raczej nikt...
Wsiadł z powrotem do ciemnego pojazdu i zamknął drzwi, oparł się wygodnie o siedzenie, przymknął oczy. Miał dość bycia samemu, miał dość ludzi, którzy zamordowali mu rodzinę, miał dość samego siebie. To przez niego samego znajduje się w takiej sytuacji, gdyby nie zabił Vaskiego. Gdyby się uspokoił i dał sobie pomóc. Winił za to wszystko siebie oraz ten zgnojony świat, przeszyty ludźmi bez szacunku i godności. Udeżył ręką w kierownice, dając upust swoim emocjom, odpalił auto i odjechał spod cmentarza, ustalając nowy kierunek.
*-*-*-*-*-*-*-*-*
Wszedł szybko w ciemną uliczkę obok baru, poruszał się cicho i był wręcz niezauważalny. Podszedł do kontenera na śmieci, za którym się ukrył, wyglądając co chwilę, poszukiwał pewnego, dobrze mu znanego mężczyzny. Nagle do tej samej uliczki wszedł wysoki, zamaskowany typ w czarnym płaszczu, Knuckles bez zastanowienia wyskoczył zza śmietnika i zaczął celować do czerwonookiego.
– To za Rozalke i Heidi... krowa. – Wystrzelił drugi pocisk, który trafił prosto w serce wyższego. Odszedł z miejsca, zapominając szybko o martwym ciele za nim. W jego głowie już układał się idealny plan, który musi wykonać jak najszybciej. To dopiero początek całej zabawy, w kotka i myszkę. Każdy myśli, że miasto już zapłonęło.. Oni jeszcze zobaczą, co oznacza, że miasto płonie. :-))
CZYTASZ
Ocho - Te vengaré / Morwin
FanfictionKiedy ktoś zostaje sam, bez rodziny i przyjaciół, kiedy to jego sens życia, już nie istnieje. Rozpoczynając walkę, z samym sobą, nie do końca jest pewny, jak to się wszystko zakończy.. - W książce występują sceny morderstw, rozlewu krwi / Prze...