Promyki słońca przedzierały się przez liche zasłony do pokoju. Zazwyczaj już teraz byłabym na nogach planując jak tym razem zaskoczę rodzinę ale nie dziś. Może już nawet nigdy nie powrócą tamte dni.
Nie chciałam otwierać oczu. W ogóle budzić się, ale to wstrętne słońce nie dawało mi spokoju.
— Casita? Mogłabyś zasłonić okno? — zapytałam ale nie usłyszałam odpowiedzi. Ani jednego stuknięcia. Otworzyłam więc jedno oko, a po chwili drugie szybko wracając do żywych. No jasne, przecież Casita przepadła. Próbowałam wywnioskować gdzie się znajduję. Miejsce gdzie byłam wyglądało jak normalny zwykły pokój. Duża dębowa szafa w rogu, doświadczone lat krzesło pod oknem, nudna podłoga, która nie cieszy się na widok domownika. Spróbowałam usiąść na łóżku i wtedy poczułam straszny ból głowy. Podniesienie dłoni w stronę dolegliwości też nie pomogło, odczułam jedynie kolejne źródło bólu ze startych łokci. Jednak po podniesieniu się ujrzałam przed sobą lustro. Z początku nic nie wydało mi się inne, jednak po zmrużeniu oczu dostrzegłam więcej.Moja głowa owinięta była
przesiąkniętym lekko krwią bandażem, tak samo jak moje ręce wraz z dłońmi. Rozejrzałam się po pokoju szukając zielonego punktu ale nie mogłam nic podobnego dostrzec.
— Moje okulary się rozbiły? — zapytałam cicho.Odsłoniłam kołdrę. Moje nogi również były owinięte. Poczułam jak zaciska mi się gardło a dłonie zaczynają się pocić spod bandaży. Ucisk na klatce piersiowej dał za wygraną. Zaczęłam zrywać biały materiał z rąk, jednak był za trwały a ja nie miałam na tyle sił. Przez zaciśnięte gardło próbowałam krzyczeć ale wydobywał się z niego jedynie niemy pisk. Ciągniecie mocniej bandaży poluzowało je. Zsunęły się a pod nimi znalazłam gazy, które sprawnym ruchem zerwałam co się okazało błędem gdyż oderwały się razem ze strupami. Łzy leciały mi po policzkach a po rękach ściekała krew. Kiedy już miałam brać się za drugą rękę usłyszałam kroki pod drzwiami pokoju a zaraz otworzyły się same drzwi. W nich stanęła Isabela a widząc mój stan zerwała się z miejsca i chwyciła mnie za barki ratując drugą rękę.
— Hej, już, już dobrze, jestem tu. Ćssss. — szeptała siadając koło mnie i wtulając w tors. Pod wpływem jej spokoju mój natłok emocji ze mnie uciekał, co z jednej strony było dobre a z drugiej otwarte rany po świeżo zerwanych strupach piekły niemiłosiernie.
— Nie bój się, jesteś u Cecilii. Jej tata powiedział, że możesz tutaj zostać tak długo jak zechcesz.
Mój oddech powoli unormowywał się więc zapytałam o moje okulary lecz niestety moje obawy się potwierdziły - były rozbite.
Kiedy już czułam, że mogę zadać to pytanie bez nagłego wybuchu płaczu, wychyliłam się z uścisku siostry.
— Co się stało z Casitą? Wszyscy są cali? Gdzie jest reszta?
— Niestety jest cała w ruinach... Ale tak, wszyscy są cali. Jedynie ty lekko się poturbowałaś ale nie bój się, może i wygląda to źle ale wcale tak nie jest. Twoje rany się zagoją, a jak już to się stanie to pokażę ci świetny podkład na przebarwienia. A jeśli chodzi o rodzinę to pracują właśnie przy odbudowie naszego domu. Pomaga im cała wioska!
— Ale jak to?
— Wszyscy przyszli i pomagają nam odbudować Casitę! Za jakiś czas znowu będzie jak nowa.
— Ale bez magii... — odsunęłam się od Isy kuląc do siebie kolana. Czułam, że to moja wina... To co się stało... Można było tego uniknąć.
— Bez magii czy z, to dalej nasz dom, a kto wie czym nas jeszcze zaskoczy. — próbowała mnie pocieszyć, lecz kiedy tylko zbliżyła dłoń by mnie pogłaskać, odsunęłam się niemal dotykając ściany.
— Mhm.Mimo, że wzrok miałam skupiony raczej na dolnej części pokoju, doskonale mogłam wyczuć jak Isa robi oczy zbitego szczeniaka, który nie dostał dziś śniadania. Ale nie chciałam żeby się mną opiekowała. Nie zasługuję teraz na czyjąś troskę.
— Daj rękę, muszę poprawić opatrunek. Za godzinę przyjdzie do ciebie lekarz i zmieni wszystkie. — rzekła i delikatnie dostała się do zerwanego bandażu próbując odwzorować jego poprzedni stan, a gdy już jej to się udało podniosła się i dodała — Jakbyś czegoś potrzebowała to daj znać. Trzymaj się, Mira. Cecilia za chwilę przyniesie ci śniadanie.
Nic nie odpowiedziałam. Zrobiło mi się przykro. Ona chciała mi pomóc a ja nawet nie podziękowałam... Zostałam znowu sama. W pustym pokoju, który nie wydaje dźwięków.
![](https://img.wattpad.com/cover/235566302-288-k809691.jpg)
CZYTASZ
Ray of Hope
FanfictionA co gdyby... Casita nie dała rady ocalić Mirabel w tak dużym stopniu? *** Czy uda się głównej bohaterce mimo ran ocalić cud? Wzloty i upadki w rodzinie Madrigal nie mają końca, nikt nie może uwierzyć w to co się stało. Przekonują się, że dopiero d...