Rozdział II

328 20 0
                                    

- Zbierzcie mi dzisiaj na chacie wszystkich którzy już są w mieście - zaczęła dziewczyna popijając kawę. - Będziemy musieli rozejrzeć się za jakimiś współpracami z tutejszymi biznesmenami. Jeśli chodzi o nasze nielegalne interesy, to musimy się dowiedzieć jak wygląda sprawa w dokach i na lotnisku by przemycać towary. - odpaliła papierosa i spojrzała na mężczyzn. - Ja przed dziesiątą będę w DOJ'u i odbiorę nasze licencje na broń, przy okazji rejestrując działalność gospodarczą.

- Nie zapominaj o tym by odebrać klucze do obu klubów, jeden z nich musi ruszyć w tym tygodniu. - zauważył Michael odkładając talarze po śniadaniu.

- A i musisz pojechać obejrzeć trzy lokale które mają iść pod restauracje - wtrącił Jacob. - I chciałem zauważyć, że zamiast opierdalać się przez weekend mogliśmy już się tym zająć. - patrzył z wymowną miną na dziewczynę.

- Jo, każdy z nas potrzebował odpocząć. Uwierz też bym się tym zajęła od razu, ale nie ma co szaleć - westchnęła - Trzeba się wkręcić w tutejszy rytm i wybadać teren.

- Czy ja dobrze słyszę? Rozważna Maria? Tego jeszcze nie grali - zacmokał Michael.

Ciemnowłosa zaśmiała się na uwagę przyjaciela. Zabrała kawę i paczkę papierosów kierując się do swojego biura. Po weekendowym odpoczynku była gotowa by wyjść do ludzi. W końcu nie miała czego się bać, prawda? Nosiła tylko nazwiska ludzi, którzy byli znienawidzeni przez każdego kto znał historię Los Santos. To właśnie była jej pięta Achillesowa, przeszłość której nie mogła zmienić, a to właśnie ona napiętnowała jej przyszłość.

Czy można w takim razie uznać, że była głupia bo pchała się do miasta gdzie w sumie nikt jej nie chciał? Tak, można. Ale zgodzicie się ze mną, że każdy z nas marzy o tym by znaleźć swoje miejsce na ziemi, a ona od zawsze wiedziała, że to miejsce jest tutaj. Kochała to miasto i inwestowała w nie nawet będąc poza jego granicami.

To miasto w pewnej części było jej dziedzictwem na które nie chciała zwracać uwagi. W końcu to jej nazwiska wykreowały to miasto, oczywiście nie pomijając też nazwisk Panacleti, Knuckles czy Chak. Ale to rodziny Ramazanov i Navarro naznaczyły ludzi, ziemię i czas. To Rosjanie i Meksykanie, którzy prowadzili między sobą wieloletnią wojnę dali wszystkim do zrozumienia, że przelano za dużo krwi - choć teraz nie każdy o tym pamięta. To były czasy gdzie nikt nie czuł się bezpieczny i każdy starał się tylko przetrwać. Ramazanov mordowali i niewinnych i wrogów, a Navarro starali się ratować każdego kogo mogli. Mimo to wojna pochłonęła też takie ofiary, które swoją śmiercią zapoczątkowały późniejsze konflikty.

Ojciec Spadino stracił wtedy swoją pierwszą żonę, która była w ciąży. Kui Chak stracił dwójkę rodzeństwa i wielu zaufanych ludzi, a Knuckles stracił wielu swoich krewnych. Ostatni w akcie zemsty zaczęli atakować Panacleti, z którymi mieli wcześniej małe konflikty, ale teraz oscylowały one do wojny państwowej. Sami włosi znienawidzili wszystkich których mogli i agresją odpowiadali na każdą sytuację. Rodzina Chak wyjechała z Ameryki na kilka lat i zostawiła tą chorą pogoń za zemstą mimo, że cierpiała tak jak reszta.

Znakiem pojednania stał się ślub Wadima i Clary. Nie kochali się, powiedzmy sobie to szczerze, ale woleli poświęcić swoją wolność i serce aby nikt nie cierpiał. Oczywiście jak przystało na dziwaczne tradycje mafijne aby pojednanie w pełni się spełniło musiało narodzić się dziecko. I tak po dwóch latach przymusowego małżeństwa narodziła się dziewczynka. Mimo tego konflikt nadal trwał, a ostatni przodkowie tych dwóch nazwisk powybijali się sami.

Ale historia nie zatacza koła tylko wokół tych dwóch rodzin. Knuckles, którzy stali po stronie Meksykanów wiele wnieśli do tego konfliktu i wiele po sobie zostawili. Jednak ta część historii nie jest na teraz, ją poznamy za niedługo.

I remember you || 5cityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz