Rozdział III

285 19 0
                                    

Spał. Zawinięty w koc i kołdrę leżał koło łóżka bo chwilę wcześniej z niego spadł. Pierwszy raz od kilku tygodni spał w swoim własnym apartamencie, nie ważne czy na ziemi czy na łóżku.

Spał. W tej sterylnej i perfekcyjnie minimalistycznej klatce. Nie było w tym domu żadnych figurek, zdjęć, żadnych porozrzucanych ciuchów czy naczyń. Wszystko było na pokaz, jego życie było na pokaz, on sam był na pokaz. I do niedawna podobało mu się to bycie i życie na pokaz.

Teraz jednak miał to wszystko w głębokim poważaniu, jego umysł odpłynął jakiś czas temu i nic go nie martwiło. Dostał swój upragniony odpoczynek, nawet jego bezsenność odpuściła.

W tym samym momencie przez miasto biegła ona. Potrzebowała wygonić z głowy natrętne myśli i odetchnąć. Musiała wyrzucić z siebie nadmiar energii, który skumulowany w niej przynosił okropne skutki. Nigdy nie panowała nad złością, w końcu nikt jej tego nie nauczył.

Biegła przed siebie, czasami środkiem drogi. Mimo palącego uczucia w płucach i miękkich nóg, biegła tak szybko jak tylko mogła. Uciekała przed własnym sumieniem.

Zimna letnia noc zwiastowała upragniony chłód, a zarazem problemy które wisiały nas miastem jak burzowa chmura. Samo miasto zapadło w przerażającą ciszę, której rzadko można było doznać po tej stronie kraju. Ciszę, która kryła w sobie wiele niedomówień i tajemnic.

***

Obudził się dość wcześnie, mimo to z okien jego apartamentu atakowały go już promienie słońca. Siedział skołowany przy łóżku i absolutnie nie wiedział co się dzieje. Było mu gorąco i bolała go głowa.

Czuł pustkę, była ona jeszcze bardziej doskwierająca niż zazwyczaj. Zbliżał się czas w którym musiał ponownie udać się do terapeuty, leki były zbyt słabe na jego psychikę. Dawno nie czuł pustki i to był ten punkt zapalny gdzie znowu popadał w szaleństwo.

Wielki Erwin Knuckles też potrafił się załamać i takich momentów miał w swoim życiu kilka. Pierwszy z nich był kilka tygodni po wyjeździe Marii. Potrafił spać lub płakać całymi dniami. Czuł pustkę, bezsilność i żal. Żal nie do niej, ale do dorosłych, bo odebrali mu kogoś kto kochał i akceptował go tak jak matka. Czy też ją kochał? Być może, ale był za młody na takie uczucie jak miłość. Na pewno była dla niego niesamowicie ważna i nie wyobrażał sobie dnia bez jej uśmiechu i głosu. Uczucie które było między nimi należało do tych wyjątkowych. Niby byli dziećmi, ale życie, doświadczenia i konsekwencje które ponosili za rodziców, zbliżyły ich na tyle blisko, że spowiadali się sobie z naprawdę intymnych wyznań. Byli jak dwie dopasowane połówki, które ktoś od siebie odkroił.

Od tamtego czasu odbijają się w nim słowa matki.

- Pamiętaj synu, dorośli czasem kłamią i robią coś wbrew woli drugiego człowieka. - powiedziała ciepłym i smutnym głosem.

Wiedział dobrze co miała na myśli, w końcu nigdy nie poznał powodu zniknięcia swojej przyjaciółki. Po prostu z dnia na dzień odeszła, a jej rodzice nigdy nie chcieli powiedzieć dlaczego. Chociaż bardziej to jej ojciec milczał, matka zniknęła tak jak ona, ale trochę wcześniej. Podejrzewał, że Rosjanin je zamordował i nawet próbował zgłosić to na policję, ale z czasem jego podejrzenia osłabły. Poczułby gdyby ją stracił bezpowrotnie, a w tym przypadku tliła się w nim nadzieja.

Wstał z ziemi niezgrabnie wygrzebując się z kołdry. Cały obolały zaczął szukać tabletek, których nie mógł sobie odpuścić. Nie lubił rutyny, ale ta była mu bardzo potrzebna.

Oparł się o blat kuchenny i spojrzał na pudełko tabletek. Śmieszne pigułki dawały mu znikomą energię na której brak cierpiał od kilku lat. Wziął dwie, mimo, że powinien jedną. Dopiero teraz zauważył, że jest piąta nad ranem. Spał zaledwie sześć godzin.

I remember you || 5cityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz