1 7 - deszcz

175 26 139
                                    

Po prostu nie mógł oderwać wzroku. Spoglądał z coraz to większą śmiałością na efemeryczne piękno, choć przesycone aż nadto wyuzdaniem i kusicielstwem. Dla niego jednak nadal była to forma sztuki, choć może i doszukiwał się jej w miejscu skrajnie ku temu niewłaściwym (pewnie tak było). 

Z kolei Mitsuya zdawał się patrzeć obojętnie, jakby ze znudzeniem na pełne gracji wyuczone ruchy i śmiałe pozy emanujące sensualnością. Większą uwagę zwracał chyba na strój tancerza, jeśli można by tak w ogóle nazwać nadmiar uprzęży, a niedobór materiału. Nie ulegało jednak wątpliwości, że wyglądał nadzwyczaj intrygująco w takiej odsłonie. 

Wokół szyi opleciony miał skórzany choker z ciężką metalową obręczą na środku. Przypięty był do niej pojedynczy pasek rozciągający się pionowo w dół. Na wysokości mostka rozchodził się on na boki, a spięty był na plecach, tworząc jednolitą całość, jakże perfekcyjnie układającą się na smukłym ciele. Jeśli zaś chodzi o dół, to był, ale w tak minimalnej odsłonie, że w opinii innych pewnie nawet nie był klasyfikowany jako część ubioru. 

Całość była raczej szorstka, acz idealnie zgrana, bez zbędnych koronek i większej ilości uprzęży, ale tych drugich chyba nigdy za wiele. Chłopak pokazywał się zerkającym bez taktu ludziom, kiedy ruszał machinalnie biodrami w rytm muzyki, w której wyraźnie dało się wychwycić dźwięki syntezatorów. Jednak nawet i te współgrały doskonale z grą jego ciała, nigdy odwrotnie, piosenka była jedynie tłem i uzupełnieniem tego występu. 

I Chifuyu znów przepadł, znów skupił swój wzrok za bardzo. Chłonął ekspresję wymalowaną na twarzy tancerza, pustkę w jego liliowych oczach, które patrzyły przed siebie w skrajnej obojętności. Obserwował uważnie, jak przy każdym gwałtowniejszym odchyleniu pleców subtelnie odrzuca do tyłu rozpuszczone włosy przesyconym powabem ruchem. A te opadały równomierną kaskadą blondu z fioletowymi refleksami, idealnie wyglądającymi w czerwonym oświetleniu. I pozwolił sobie zapomnieć się jeszcze na chwilę. 

Opamiętał się dopiero, gdy piosenka dobiegła końca, a sam został obrzucony wzrokiem lekceważącym, który zmusił go do odwrócenia głowy w innym kierunku. Naraz uczuł szturchnięcie w ramię, gdy chłopak schodził z podwyższenia, balansując idealnie na czerwonych szpilkach z platformą, w dłoni trzymając czarną koronkową narzutę. 

Ostatni raz spojrzał przelotnie na jego blade uda naznaczone bliznami, odcinającymi się nierówno nawet w tak przytłumionym świetle. A może i rzuciły się one tylko w jego oczy zaznajomione już z takim widokiem. Speszył się, gdy tancerz minął ich szybkim krokiem, samemu podążając w kierunku baru, tak jak tamtego dnia, kiedy sam siedział przy ladzie z Bajim.

– Nie idziesz zagadać? – zapytał przytłumionym szeptem Mitsuya, ale naraz powtórzył głośniej, bo muzyka rozbrzmiała z większą mocą, zmieniła się na inną. – Czekaliśmy, aż skończy, co nie?

– A, no tak – odpowiedział, jakby zdając sobie sprawę, że o czymś zapomniał. – To nie on, nie powiedziałem ci. – Zerknął na niego, akurat, gdy uchylił on usta w skrajnym niedowierzaniu i przyłożył dłoń do czoła w teatralnym geście.

– Chcesz mi powiedzieć, że siedzieliśmy tu trzy minuty i oglądaliśmy gościa tańczącego na rurze, który nawet nie jest tym, o którego nam chodzi? – powtórzył powoli, jak gdyby próbując przyswoić sobie właśnie zasłyszane informacje, porządkując je uprzednio. – Dlaczego nic nie powiedziałeś? – westchnął, odchylając głowę do tyłu, ręce położył za siebie, swobodnie rozkładając je na oparciu sofy.

– Nie pytałeś.

– Kurwa – zaklął i przymknął powieki w rozdrażnieniu. Naprawdę nie chciał tu być, a zamiast pójść szybko i sprawnie to miał pod górkę. – Jest tutaj w ogóle?

Deszczem ~ BajifuyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz