#3

41 2 0
                                    

|Bastien|
W pierwszej chwili myślę, że wpadłem na jakiegoś dzieciaka. A jedynym dzieciakiem, który mógłby sie pałętać po uniwerku jest moja siostrzenica Candice.
Nie obchodzi mnie co ona tutaj robi, ważne że jest. Wielbię ją ponad życie, i wiecie co? Jest jedyną kobietą w moim życiu, jakiej mógłbym się kiedykolwiek posłuchać. Skinie swoją władczą rączką, a ją już jestem przy niej na kolanach.
Czasami nawet zaczynam się ślinić.
Przytulam się do niej, obejmując ją ciasno i wtulając się w nią.
Zaciągam się zapachem jej włosów... Mmmm jestem w niebie... Migdały i brązowy cukier...
Chwila moment zaraz, wróć, kurczę a nawet kaczka pieczone...
Włosy Candice nie pachną midgałami i brązowym cukrem, tylko truskawkami...
Cholera jasna, właśnie wtulam się zaborczo, jakby była moją własnością w jakąś obcą dziewczynę!
A ona jest kompletnie sztywna.
I chyba nawet nie oddycha.
Jeżeli przez noc szkołę opanowały żywe trupy, mam przesrane. Naprawdę chcę zjeść te pieprzone pierogi dzisiaj z Candice.

Jego silne, muskularne ramiona otaczają mnie od tyłu, jego twarz nachyla się nad moim karkiem, jego usta przyciskają się do mojej szyi...
Nie proszę nie dzisiaj odejdź nie dzisiaj nie nie psuje tego wyjdź błagam...
- Nie - bulgotam, próbując się wyrwać, wstać, wyjść, opuścić to miejsce, odejść od niego.
Jego przedramiona wieżą mnie jak w klatce, nie dam rady.
- E., daj spokój, przecież tego chcesz... - Jego wargi wytaczają mokrą ścieżkę po moim karku, dłonie zaczynają swoją wędrówkę. - Dlaczego ciągle udajesz taką niedostępną? Przecież właśnie tym jest miłość, prawda?
To dla mamy, to dla mamy, mama musi tu zostać, potrzebuje...
- Nie... - bulgotam ponownie, łudząc się, że go to powstrzyma.
- E., wszystko będzie dobrze. Kocham cię, pamiętasz? Nie opieraj mi się, będzie dobrze, obiecuję, że będzie ci dobrze...
Ramiona jakiegoś chłopaka objęły mnie mocno, jego nos zakopał się w moich włosach, zaciągając się ich zapachem, a ja chyba nawet nie oddycham.
Nie spanikowałam. Z dumą spostrzegam, że nie spanikowalam, to uczucie było po prostu takie niespodziewane.
Chłopak nagle odskakuje ode mnie, ją zostaję obrócona w jego stronę. Na jego widok zasycha mi w gardle.
Chłopak ma rdzawe, rozwichrzone włosy, czerwień przechodząca w kasztan, kolor jesiennych liści, piwne oczy, a przy tym nos wyglądający jakby był kiedyś złamany, co dodaje mu uroku.
Dopiero po chwili zauważam, że przez cały czas coś gorączkowo mówi.
- Nie jesteś trupem, fajnie, to mnie naprawdę cieszy - tu uśmiechnął się szeroko, a ja zmarszczyłam brwi. Co on do diabła piekielnego, gada?!
Zapatrzyłam się w jego perfekcyjne usta, więc dopiero gdy dał mi pstryczka w nos ponownie zorientowałam się, że coś mówił.
- Jaka pogoda tam na dole? - spytał wesoło. Na jego aluzję o moim wzroście założyłam ręce na piersi, zacisnęłam usta i spojrzałam mu prosto w oczy. Były wesołe, roześmiane.
- Nie wieje ci zbytnio w tych wysokościach?
Roześmiał się krótko, sięgając po plecak, który opuścił na ziemię.
- A tak na marginesie, pomyślałem, że może będziesz chciała wiedzieć: jeśli zamierzasz iść na zajęcia, zaczęły się kwadrans temu.
Poczułam jak moje źrenice się rozszerzają. Pomknęłam korytarzem, biegnąc na złamanie karku.
No to jestem w czarnej dupie. Pierwszy dzień w szkołce, ją już zarobiłam pieprzone spóźnienie i krzywy wzrok wykładowcy.
Ale nie jest źle. Nie spanikowałam.
I chyba nawet tamten chłopak nie wziął mnie za wariatkę.
Jeśli nie, co prawda się myli, ale jak dla mnie - pasuje.

xxx
Ponownie bardzo proszę o komenty. Wiem, że prawdopodobnie nikt nie doszedł do tego momentu, jeżeli ci się to udało - jesteś Mistrzem ;). Więc nieważne czy uważacie te wypociny za gówniane czy znośne - zostawcie po sobie jakiś znak.
Dozo

Potrzebna SiłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz