- Ałć! Na Boga, po jaką cholerę tarabanisz się z tym całym gównem po nocy?!
- Bo w dzień spałem, przychlaście. Potrzebuję trochę ruchu.
- To sobie idź kurwa kwiatki poprzesadzaj. Zobaczysz jak to cholernie męczy.
- Przypomnij mi dlaczego my do chochelki jesteśmy przyjaciółmi?
- Nie przesadzaj, Basti. Po prostu zawsze gdy coś robisz, giną ludzie, a że ja lubię ludzi, muszę się za tobą pałętać.
Śmiech.
- I to nazywamy właśnie osobistym przydupaskiem.
Głuche łupnięcie, po czym coś upada na podłogę, a jeden z głosów rzuca wiązankę przekleństw godną pijanego marynarza.
- O czym ty do mnie w ogóle rozmawiasz, Denver, ja bym na twoim miejscu ogarnął język, niewiadomo co za pawiany tu mieszkają.
- Pawiany to napędzają twój mózg, stary rowerze. - Kolejne łupnięcie, sapnięcie. - A nie, czekaj - najpierw trzeba by ten mózg mieć.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Czaję się na początku schodów już od jakichś dziesięciu minut i słucham tych dwóch kolesi tarabaniących się na moim piętrze. Wnioskując po odgłosach, wnoszą meble do mieszkania. Zajebiaszczo. Będę mieć sąsiada.
Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy, czując się fizycznie wyczerpana. Jest po pierwszej w nocy, przez ponad sześć godzin huśtałam się i chodziłam po parko-lasku.
Wiem, że powinnam tam po prostu pójść, wyminąć ich i wrócić do loftu, ale nie mam wyjątkowo ochoty na spotkanie z jakimiś chłopakami obrzucającymi się bez przerwy mięsem. Do tego muszą mieć zdrowo narąbane w główkach, skoro w środku nocy urządzają mieszkanie.
Ponownie słyszę głuche łupnięcie, a zaraz po nim przekleństwa.
- Oż ty nieokrzesana glisto! Co za rozwydrzone cholerstwo, Basti, spadam, muszę się jeszcze przespać. Zostaw to gówno, jutro skończysz.
- Okay, możesz wypierdzielać, w tym smrodzie się nie da pracować. Zaznajom się w końcu z prysznicem, stary.
- Sorka, ale pogodziłem się już z tym, że nigdy nie będziemy razem. Nie rozdrapuj świeżej rany, głupolu.
- Weź, może się zgodzi na szybki numerek. Pewnie czuje się opuszczona i potrzebuje wsparcia. Ofiaruj jej go, to może przyjmie cię z powrotem.
- To nie był zdrowy związek, stary. Czułem się przytłoczony, ona... zmywała ze mnie wszystko, rozumiesz? Toksyczne na maxa.
- Dobra, wyjdź, moja maska gazowa została w samochodzie.
- Twój mózg pewnie też. Nara.
Usłyszałam pośpieszne kroki na schodach, więc rzuciłam się za róg. Gdy facet był do mnie odwrócony plecami, przyjrzałam się mu uważnie. Z tego co zdołałam zobaczyć przez zamglone zmęczeniem oczy i w beznadziejnym oświetleniu, był szczupły, ale umięśniony, ubrany na luzaka i z bejsbolówką na głowie. Opuścił szybko budynek, a ja zaczęłam nasłuchiwać.
Jako że nic nie słyszałam, to założyłam, że mój nowy sąsiad wreszcie wtoczył się do mieszkania. Z ulgą wpadłam do loftu, i przewracając stolik udałam się do części mieszkania zwanego sypialnią. Ległam na łóżku i gapiąc się w gwiazdy, błyskawicznie zasypiałam.
Nim jednak odpadłam, dobiegł mnie głośny wrzask:
- Na chuja Pana, spieprzaj stąd, ty zagwiździały pomiocie Szatana!
CZYTASZ
Potrzebna Siła
Novela JuvenilTy - siedzący w rogu trybun, spocony, mierzący mnie zaborczym wzrokiem facet - pomyślisz, że jestem tylko kolejną gorącą dupą na uniwerku. Ty - starsza pani z jamnikiem na smyczy, patrząca na mnie z pogardą - pomyślisz, że jestem tylko kolejną niedb...