— Nie wygląda to ciekawie.
Komisarz wzdycha głośno, krzyżując ramiona na piersi. Przestaje przechadzać się po swoim biurze i zatrzymuje się przed Mingyu, który z bezradności drapie się po tyle głowy.
Przez chwilę w okolicy panował spokój, będący tak naprawdę ciszą przed burzą. Ostatnio jedynym zmartwieniem policji byli drobni złodzieje i zgłoszenia ludzi skarżących się na zbyt głośnych sąsiadów. Teraz jednak znów mają dużo pracy, a najgorsze jest to, że nie wiedzą, w co włożyć ręce.
— Chcesz powiedzieć, że to robota mafii? — pyta Mingyu niepewnie.
Reakcja Jihoona jest wystarczającą odpowiedzią. Mężczyzna siada z głośnym westchnieniem przy swoim biurku i opuszcza pięść, która zderza się głośno z blatem. Huk sprawia, że stojący przed nim Mingyu prostuje się od razu i w ostatniej chwili powstrzymuje swoją frunącą w górę dłoń, by przypadkiem nie zasalutować.
— Są ostrożni i nie działają pochopnie. Mam złe przeczucie. Są zbyt uważni, jakby doskonale znali kroki, jakie podejmujemy. Ostatnie zabójstwa to ich sprawka. Chcę, byś był dyskretny. Wciąż niewiele o nich wiemy. To jedyne, co udało nam się zebrać w tej sprawie.
Komisarz wyciąga z szuflady teczkę i rzuca ją na blat, kiwając głową w jej kierunku, na co Mingyu od razu ją otwiera, marszcząc brwi na widok zdjęć.
— To ofiary.
Ponury głos Jihoona sprawia, że włosy na karku Mingyu stają dęba, a w biurze nagle robi się zimno. Zdjęcia są podzielone na pięć części — każda spięta spinaczem. Ofiarami są dwie kobiety i troje mężczyzn.
Z ust Mingyu wydobywa się urwany dźwięk, gdy rozkłada wszystkie zdjęcia i widzi ciała ofiar, na których widać ślady przemocy. Powykrzywiane w ośmieszających pozach, rozebrane, z obraźliwymi słowami wypisanymi na ich ciałach, wyglądają tak, jakby ktoś chciał je ośmieszyć przed zadaniem im śmierci. Widok ten jest druzgocący i Mingyu od razu spina zdjęcia, gdy tylko kończy je oglądać, nie chcąc dłużej na nie patrzeć
— Jakieś powiązanie między ofiarami albo schemat? — pyta, na co Jihoon odchyla się na krześle z ponurym grymasem na twarzy.
— Nie rozgryźliśmy jeszcze schematu. Być może nawet nie istnieje. Wiemy tylko, że ofiary nie były takie niewinne i miały swoje za uszami. Ofiara numer jeden — Park Hyunsu. Znaleziony martwy z ustami wypchanymi banknotami o najwyższym nominale i wiadomością pozostawioną na ciele. — Jihoon przekręca kartkę i znajduje palcem odpowiedni cytat. — "Dłużny aż do śmierci".
Mingyu w skupieniu słucha komisarza, zaciskając już dłonie w pięści, choć to nie wszystkie informacje, jakie go czekają.
— Druga ofiara to Lee Jimin. Znaleziono ją w jej mieszkaniu w jednoznacznej pozie — wzdycha ciężko Jihoon, wyciągając z pliku zdjęć to zrobione na miejscu zbrodni i układa je na blacie, choć Mingyu wolałby już na nie nie patrzeć.
Kobietę znaleziono klęczącą przed łóżkiem. Oparta o materac z rozrzuconymi i splątanymi włosami wyglądałaby, jakby usnęła tak przez zmęczenie, gdyby nie fakt, że jej spodnie zostały zsunięte, a na pośladkach pozostawiona wiadomość: "Niewierna suka", co mogło oznaczać zdradę lub romans.
— Materiał genetyczny? — pyta Mingyu z nutką nadziei w głosie, ale Jihoon od razu odpowiada ruchem głowy na boki.
— Ofiary nie mają ze sobą nic wspólnego — oznajmia, odrzucając teczkę, gdyż nie ma już ochoty omawiać pozostałych trzech przypadków, więc Mingyu sam ujmuje kartki z zebranymi informacjami. — Możliwe, że to byli członkowie mafii, którzy byli dyskretni, dlatego nikt z ich otoczenia o niczym nie wie, ale swoje za uszami mieli. Łudziliśmy się, że znajdziemy na miejscach zbrodni coś, co wskazałoby kolejną ofiarę, ale nasi technicy nic takiego nie znaleźli. Dlatego musimy pozostać czujni. To jak szukanie igły w stogu siana!