Rozdział 4

27 2 85
                                    

Głośne oklaski szefa Ahna roznoszą się echem po całym pomieszczeniu, a szeroki uśmiech nawet na chwilę nie znika z jego twarzy. Z fascynacją patrzy na Seungcheola, który jednym ciosem powalił Mamuta i aż podnosi się z krzesła, by do niego się zbliżyć.

— Jestem pod wrażeniem — przyznaje, leniwie go okrążając. — Potrzebuję właśnie takich jak ty. Jesteś doskonały! Możesz dużo osiągnąć, oczywiście z moją pomocą. Co powiesz na współpracę, Szakal? — pyta, wyciągając dłoń w jego kierunku.

Seungcheol nie odpowiada od razu. Patrzy na rękę szefa i spluwa na ziemię, by następnie się wyprostować.

— Odmawiam.

Zdumienie pojawia się na twarzy szefa Ahna, ale nie trwa to długo. Cofa dłoń i gestem każe podać sobie papieros, którego od razu podpala. Gęsty dym bucha z jego ust, a pojawiające się na skroniach żyły zdradzają irytację.

— Śmiejcie się — poleca do tak samo zdezorientowanych gapiów. — Szakal właśnie opowiedział kawał.

Wybuch śmiechu brzmi jak drwina hien, ale Seungcheol nie zwraca na to uwagi. Nie wróci do walk, kiedy obiecał Sieun, że się zmieni. Zły na Mamuta, że dał mu się tak łatwo przekonać, odwraca się i wyciąga z dłoni jednej z kobiet swoją koszulkę. Zakłada ją na siebie i ignorując głośne śmiechy, rusza w stronę wyjścia.

Szef Ahn unosi dłoń, nakazując reszcie się uciszyć i z niezadowoleniem zaciąga się papierosem, a w momencie, w którym kroki Seungcheola przestają być słyszalne, cichnie i śmiech.

— Skoro to szakal — podejmuje ponuro szef. — Przydałby mu się ogon.

Z obecnej tu grupy występuje do przodu zakapturzony mężczyzna i przywołany ruchem ręki szefa, pochyla przed nim głowę, by wysłuchać polecenia.

— Obserwuj go tak, by się nie zorientował. Muszę go mieć.

Seungcheol przez ten czas już jest na motorze. W jego żyłach płynie w tej chwili adrenalina, a ucisk w piersi rośnie z każdą chwilą. Od początku powinien był się domyślić, że praca, o jakiej mówił mu Mamut nie będzie należała do łatwych i przyjemnych. Nie da się ponownie wpakować w to bagno, jakie zgotowały mu walki za pieniądze. Skończył z tym raz na zawsze. Już w więzieniu było ciężko, zwłaszcza, że na stołówce nieraz słyszał drwiny innych więźniów, którzy wiedząc, że był policjantem, nie dawali mu spokoju. Przyłożył im i to nie raz, na dodatek sam nie wie, czy tego żałuje. Nie mógł jednak znieść, gdy swoimi słowami zaczęli szargać imię Sieun.

Jedynym sposobem, by zarobić w uczciwy sposób pieniądze, jest jak najszybsze otwarcie warsztatu w nadziei, że znajdzie klientów. Ale czy to wystarczy? Czy będzie w stanie pomóc Sieun? Nie zamierza być ojcem tylko na papierze.

Mężczyzna czuje dziwny dreszcz, który przebiega mu wzdłuż kręgosłupa. Zupełnie, jakby ktoś próbował go przed czymś ostrzec? Może to dlatego, że przesadził z prędkością, a rozsądek nakazuje mu zwolnić? Jednak wewnętrzny głos wydaje się próbować przekazać mu coś innego. Zupełnie, jakby kazał mu się odwrócić. Przecież nikt go nie goni, więc co oznacza to tajemnicze uczucie?

Seungcheol zwalnia, a wtedy wyprzedza go auto jadące za nim i całkiem szybko znika mu z oczu. Czyżby dlatego czuł dziwny niepokój? Ponieważ ktoś jechał za nim?

— To absurd — wzdycha ciężko, kręcąc głową.

Ma teraz ważniejsze zmartwienia na głowie i jeszcze tego brakuje, by zwariował przez to wszystko.

Seungcheol pokonuje zakręt, a wtedy widzi jak auto, które jeszcze chwilę temu go wyprzedziło, zjeżdża na pobocze. Błysk awaryjnych świateł daje mu do zrozumienia, że spieszący się gdzieś kierowca spotkał się z nagłym problemem. Mężczyzna, który wysiada z samochodu od razu kopie gniewnie koło, wyraźnie sfrustrowany nagłą awarią.

SACROSANCTWhere stories live. Discover now