Rozdział 3

234 25 28
                                    

Parkiet pękał w szwach. G-guk ledwo przepchnął się przez tłum, aby dostać się do chłopaka imieniem Tae-hyung, którego wskazał mu Jin i którego obserwował już od dobrej godziny, stojąc na brzegu parkietu. Chłopak wyłowił z tłumu jego spojrzenie od razu i co chwila się do niego uśmiechał, ale G-guk czekał na odpowiedni moment. Nadarzył się właśnie teraz. Chłopak wypił już czwartego drinka. Był wystarczająco pijany, nawet jeśli były rozcieńczone, aby G-guk mógł zacząć działać. Zaszedł go od tyłu i złapał za talię. Był szczupły i pociągający, ale ruszał się fatalnie. Obejrzał się na niego. Jego uśmiechnięte, rozbawione oczy, nieco przygasły, ale się nie odsunął. Widać było, że na to czekał. Patrzył teraz na niego pytająco mętnym od alkoholu spojrzeniem i wydawał się zadowolony. G-guk patrzył na niego przez chwilę skonsternowany. Z bliska było jeszcze gorzej, niż przypuszczał. To był jakiś dzieciak, chłopiec z dobrego domu, naiwniak. Wyglądał jak szczeniątko. I gdyby nie fakt, że Jin kazał mu go przelecieć, to pomyślałby, że to jego syn, a nie szwagier.

Niby jak, kurwa, mam go przelecieć? — zadźwięczało mu w głowie.

— Obserwuję cię od jakiejś chwili — powiedział do niego głośno, próbując przekrzyczeć muzykę.

Oczy chłopaka znów się uśmiechnęły. Był pijany i chwiał się na nogach.

— Naprawdę? — zapytał z przekorą.

G-guk skinął tylko głową w odpowiedzi.

— Dlaczego? — dopytał chłopak, ale przecież dobrze wiedział.

Chciał się słodko podroczyć. G-guk poczuł irytację. Nigdy nie lubił tych pokurwionych, ciotowatych gierek. Albo ktoś ładował mu kutasa w dupę, albo się z nim żegnał. Wpakowałem się, kurwa, w gówno po same uszy — zaklął w myślach.

— Fatalnie tańczysz — zakpił, a uśmiech chłopaka znów przybladł. Oczywiście. Był urażony. G-guk o mało nie przyładował mu za to w gębę. — Pomyślałem, że może mógłbym cię nauczyć — zaproponował, chcąc szybko naprawić to, co spaprał. — Jak masz na imię?

Chłopak znów się uśmiechnął. Przygryzł dolną wargę, a G-guk spojrzał na nią pożądliwie. Chłopak się speszył.

— Tae-hyung, a ty?

— G-guk.

— No dobrze G-guk, to prowadź — zgodził się szybko, ewidentnie chcąc ukryć skrępowanie.

G-guk zacisnął mocniej dłonie na jego talii i nakazał odwrócić znów tyłem. Tańczyli chwilę, obijając się o roztańczone ciała. Potem wypili drinka przy barze, nie rozmawiając o niczym, co chciałby zapamiętać, ale widział w spojrzeniu chłopaka zaintrygowanie, więc żeby je podsycić, rzucił mu kilka słodkich, naiwnych kłamstewek. Skomplementował jego urodę i poprawił mu włosy za ucho. Szesnastoletni chłopak imieniem Tae-hyung był już jego. Wiedział, że mu się spodobał. Miał dosyć tych gierek, ale co chwila zerkał w stronę loży, skąd Jin patrzył na niego tym cholernie wyuzdanym spojrzeniem i tylko to go napędzało. Wszystko szło zgodnie z planem. Potem znów wrócili z Tae-hyungiem na parkiet. Wtedy przyciągnął go do siebie znów tyłem, ale bardzo blisko. Oparł go dosłownie o siebie i ocierał się o niego dwuznacznie. Ten, niesiony euforycznym rozbawieniem, sięgnął za siebie ramieniem i objął go za kark, oparł głowę na jego ramieniu i kręcił biodrami tak, że G-guk ciężko to znosił. Zaczął krążyć ustami po jego szyi. Pachniał czymś drogim, a smak tego był chemiczny i gorzki. Ich ruchy szybko przemieniły się w bardziej sugestywne i taniec zaczął przypominać bardziej seks niż jakieś tam pląsy. To było łatwiejsze, niż sądził, że mogło być. Nie marnował więc czasu. Przesunął dłoń na jego brzuch i spłynął nią w dół. Pogładził jasne, cienkie spodnie, które ku jego zaskoczeniu były nabrzmiałe. Stał mu jak drąg i chłopak szybko złapał go za rękę i zabrał ze swojego rozporka. Odwrócił do niego przodem z wystraszoną miną.

폭군 || Tyran 6 • TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz