ℝ𝕠𝕫𝕕𝕫𝕚𝕒ł 𝟚.

67 4 2
                                    


– No ale powiedziałbyś coś więcej. – powiedział z uśmiechem Jacek, biorąc kęs kanapki. – No braciszku... 

 – Dwie setki. – powiedział mój brat, a ja parsknęłam śmiechem. – Pliss. 

 – Harcerze nie piją. – prychnęłam, birąc kubek do ręki.

 – Żebyś ty taka do Rudego była mądra. – prychnął i z niechęcią odstawił kieliszek. 

 – Wystarczy, że jestem do ciebie. – powiedziałam, omijając temat Bytnara. 

 – A właśnie co tam u Janka dawn go u nas nie było. – powiedział Jacek, biorąc kolejnego gryza. – Kiedy wpada?

– Najlepiej nigdy! – warknęłam, odstawiając kubek. 

 Nigdy, nie ukrywałam, że nie przepadam za przyjacielem swojego brata i nie raz dałam mu to odczuć. 

 Znaczy nie zrozumcie mnie źle Jankę jest cudownym, charyzmatycznym mężczyzną, jest zabawny, kulturalny i tak dalej, ale po prostu nie jest dla mnie. 

 Może te kilka lat temu to może, ale... 

 – Ej! – krzyknął Tadeusz, pstrykając mi przed oczami. – Ziemia do Zuzy mówi się!

– Coo! – krzyknęłam. – Mówiliście coś?

 – Tak, że twój mąż przyjeżdża. – powiedział Jacek, naciskając na ostatnie słowo.

 – Tu się puknj. – powiedziałam, wskazując na czoło. – Na ile? 

 – Już na zawsze. – powiedział Tadek.

 Nagle poczułam, jak świat się zatrzymał.Słowa Tadka z trudem do mnie dochodziły z czasem miałam wrażenie, że w ogóle nie dochodziły. 

 Wraca on wraca...Przez 5 lat zastanawiałam się, jak zareguje, keidy Tadek powie mi tą oto właśnie wiadomość.I teraz ją dostałam i wogole nie byłam na nią gotowa. 

– Ja muszę wyjść. – powiedziałam. – Wypuście mnie.

 – Ty zwariowałaś! – krzyknął Tadek. – Nie puścimy cię w takim stanie. 

 – Tadek wypuść mnie! – krzyknęłam. – Inaczej coś rozwalę. 

 – No już cii. – powiedział Jacek łapić mnie za ramiona. – Napijemy się herbaty i...

 – Ja nie chcę żadnej herbaty ja muszę go zobaczyć! – krzyknęłam. 

 – Nie ma takiej opcji! – krzyknęli. – Nie zobaczysz go! 

 Sporzałam na nich, jak na kompletnych idiotów. 

 Nigdy, nie byli zgodni jako, rodzeństwo i przez wszystkie lata się kłócili, udowadniając, który ma rację.A tu teraz taka zmaina no litości...

 – Od, kiedy wy tacy zgodni jesteście! – prychnęłam, nie mogdząc się powstrzymać. 

 – Od, kiedy się o ciebie martwimy. – powiedział Jacek. – Jesteś nasza małą siostrzyczką. 

 – Ale, ja jestem już dorosła nie uchronicie mnie przed całym światem! – prychnęłam, patrząc mu w oczy.

Jego błękitne tęczówki identyczne, jak moje patrzyły na mnie ze stoickim spokojem.

Nie potrafiłam wyczytać tego, co chciał mi przekazać czy wogole coś chciał przekazać.

A on ciągle się patrzył doprowadzajac mnie do jeszcze więszej furi.

-Powiesz coś w końcu!-prychnęłam, ale on nadal milczał.

Próbowałam spojrzeć na Tadka , aby w nim znaleźć jakieś oparcie, ale on też milczał. 

Czułam, jak się we mnie gotuje jedyne o czym marzyłam to, aby coś rozwalić...

-Wiemy, że cię nie ochronimy...-powiedział z lekką chrypką.-Ale, nie możemy Ci pozwolić, abyś go, zobaczyła.

-Chłopaki, ale ja za nim tęsknię.-szepnęłam, zdając sobie po pięciu minutach co powiedziałam.

Ale w sumie nie było co ukrywać...

-Ale, on za tobą nie!-Krzyknął Jacek.-I najlepiej będzie jak, o nim zapomnisz.

Zapomnisz, zapomnisz

-Skąd ty niby, możesz to wiedzieć!-prychnęłam.

-Bo mi to powiedział!-krzyknął.-Zuzka zrozum on cię już nie kocha....


''ᴍɪᴌᴏśᴄ́ ᴜᴄɪᴇᴋᴀ ᴊᴀᴋ ᴄɪᴇɴ́ ᴘʀᴀᴡᴅᴢɪᴡᴀ ᴍɪᴌᴏśᴄ́, ᴋᴛᴏ́ʀᴀ ᴅᴏ ɴɪᴇᴊ ᴅᴀ̨ᴢ̇ʏ, ɢᴏɴɪ ᴛʏᴄʜ, ᴋᴛᴏ́ʀᴢʏ ᴊᴇᴊ ᴜᴄɪᴇᴋᴀᴊᴀ̨, ᴜᴄɪᴇᴋᴀᴊᴀ̨ᴄ ᴘʀᴢᴇᴅ ᴛʏᴍɪ, ᴋᴛᴏ́ʀᴢʏ ᴊᴀ̨ śᴄɪɢᴀᴊᴀ̨. ɴᴀᴊɢᴏʀsᴢʏᴍ sᴘᴏsᴏʙᴇᴍ, ᴀʙʏ ᴛᴇ̨sᴋɴɪᴄ́ ᴢᴀ ᴋɪᴍś, ᴊᴇsᴛ ᴜsɪᴀ̨śᴄ́ ᴏʙᴏᴋ ɴɪᴇɢᴏ ɪ ᴡɪᴇᴅᴢɪᴇᴄ́, ᴢ̇ᴇ ɴɪɢᴅʏ ɢᴏ ɴɪᴇ ʙᴇ̨ᴅᴢɪᴇsᴢ ᴍɪᴇᴄ́. ᴛᴏ ᴅᴢɪᴡɴʏ ʙᴏ́ʟ ... śᴍɪᴇʀᴄ́ ᴢ ɴᴏsᴛᴀʟɢɪɪ ᴢᴀ ᴄᴏś, ᴄᴢᴇɢᴏ ɴɪɢᴅʏ ɴɪᴇ ᴅᴏśᴡɪᴀᴅᴄᴢʏsᴢ.''


ᴍɪᴌᴏśᴄ́ ᴘᴏᴅᴄᴢᴀs ᴡᴏᴊɴʏ ||ᴋɴsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz