Czując, że jest tuż za mną nawet się nie łudziłem ile jeszcze czasu mi zostało. Wolność kończyła się wraz z podmuchem wiatru, który anioł spowodował. Treacher wylądował za moimi plecami. Odwróciłem głowę w momencie w którym jego skrzydła schowały się, wraz ze zwinnym ruchem ramion. Uśmiechał się znudzony, mrużąc przy tym oczy, jakby nie do końca dowierzając w to co przed chwilą ujrzał.
-Nie! - krzyknąłem wyciągając do niego zdrowa rękę, próbowałem zatrzymać jego pospieszny krok w moją stronę. O dziwo zadziałało. Zwolnił i prawie całkowicie się zatrzymał. Ręce skrzyżował opierając je na swojej klatce piersiowej - Nie ma mowy, że mnie powstrzymasz, kiedy już spierdoliłem się z okna.
Wziąłem trzęsący się oddech, wciąż nie mogąc powstrzymać przypływu adrenaliny. Spojrzałem na okno, wystająca z niego prowizoryczna lina powiewała, końcówka była lekko ubrudzona krwią. Nie mogę uwierzyć, że wyjebałem z trzeciego piętra.
- Właśnie, skoro już o tym wspominasz - spogląda wymownie na rozłożony materac, który zdążył już całkowicie zatopić się w nawet najmniejszych kawałkach piasku - To było niezmiernie głupie - wywracam oczami, zupełnie nie zgadzając się z jego zdaniem - I zdecydowanie nieprzemyślane.
Jak śmiał właściwie tak mówić?! Nie po to spędziłem dobrą godzinę na planowanie dobrego węzła żeby mógł mnie utrzymać. Z góry chciałem bardzo podziękować mojej nauczycielce w podstawówce, która finalnie przekonała mnie na obóz dla młodych skautów. To musiałem jeszcze obliczyć czy aby na pewno wystarczy mi materiału do samego dołu. Oficjalnie się jebnąłem w tych kalkulacjach ale czy to była wina nie przemyślanego planu? Nie. To była tylko i wyłącznie zasługa moich ocen z matematyki.
- Chciałbyś - mruknąłem pod nosem, darując sobie uwalniania moich myśli.
Kącik ust Treachera uniósł się ku górze. Coraz bardziej bałem się jego wiecznie dobrego humoru. Chłopak żył w Piekle. Dosłownym i tym w przenośni. Na codzień żył z demonami, był ich jebany dowódcą. Jego księciem był Axel który na prawo i lewo emanuje negatywizmem i chęcią zabicia, cóż oprócz mnie to pewnie każdego kto chociaż delikatnie mu podpadnie. Nie miałem nigdy rodzeństwa ale chociażby z filmów mogę wywnioskować, że rola młodszego brata jest w głównej mierze workiem treningowym, zazwyczaj bardziej emocjonalnym niż fizycznym. Czyżbym wymienił już wszystko? A nie. Zostaje jeszcze fakt, że w jakiś bliżej mi nie znamy sposób, ich ojciec chyba nimi gardzi.
Chociaż co ja mogę się tam znać. Może u aniołów to inaczej wygląda. Może rodzą się z jakąś dominującą cechą. Axel urodził się z wiecznym kijem w dupe a Treach robi za wysokie słoneczko, wiecznie rozpromienione.
- Możemy już przejść do sedna? - znudziła mnie analiza psychologiczna. Znudziła mnie właściwie cała ta sytuacja - Spróbujesz zabrać mnie stąd siłą czy zamierzasz jedynie gadać jakieś bzdury?
- Mam Cię zabrać stąd siłą? - uniósł brew - Nie mówiłeś przed chwilą, że Cię nie powstrzymam? Gdzie się ukryła ta pewności siebie?
Oparłem rękę na biodrze. Widział mnie jak walczyłem z jego bratem i wątpił w moją upartość.
- Dlatego powiedziałem "spróbować" - wywróciłem oczami. Nie dość, że ma problemy z głową to jeszcze nie słucha ze zrozumieniem - Będę z Tobą walczyć.
Tym razem się zaśmiał.
- Ah tak? Myślisz, że mógłbyś mnie pokonać?
Nie. Kurwa oczywiście, że nie. Znokautował by mnie zanim zdążyłabym mrugnąć. Nie bez powodu był generałem i mimo tego, że z Axel'em wytrzymałem dość długo to byłem pewien, że nie jestem w stanie tego powtórzyć. Tam walczyłem o życie, wolność, zemstę. Przed Treacherem nie byłbym w stanie wytworzyć tych samych emocji. Nie gdy patrzyłem na jego niewinne spojrzenie.

CZYTASZ
ꜱʜᴀᴅᴏᴡ ᴡɪᴛʜɪɴ
FantasiaWaylan Hux to dziewiętnastoletni chłopak, który nigdy nie nauczył się zamykać buzi na kłódkę. Nawet wtedy kiedy sytuacja, chociażby z grzeczności, tego wymagała. Jest fanem starych zespołów i jeszcze starszych strasznych filmów. Mimo tego nawet prz...