Błędy sprawdzone pobieżnie!!!
Dokarm Wena, proszę :)
***
— Powinienem się zbierać — mruknął najciszej, jak potrafił. Za żadne skarby świata nie chciał obudzić Deana Thomasa, którego w końcu pokonało sączenie ognistej i użalanie się nad sobą. Teodorowi robiło się już odrobinę niedobrze od echa emocji Thomasa. Gdyby nie potrafił stawiać muru i czułby wszystko w pełnym wymiarze, to z pewnością skończyłby wieczór, rozmawiając z muszlą klozetową.
— Przepraszam za... niespodziewane atrakcje wieczoru — odszepnął Potter, odchylając głowę do tyłu. Eksponując tym samym calutką szyję. Teo starał się nie zauważać, że to była naprawdę ładna szyja i tak naprawdę to nie miałby nic przeciwko zaznajomieniu się nieco dokładniej z każdym jej centymetrem. Napiętymi mięśniami i widocznym jabłkiem Adama — Nie sądziłem, że będzie chciał z nami siedzieć.
— Rozumiem. To twój kolega i zachowałbyś się jak dupek, zostawiając go dzisiaj samego — od czasu do czasu mógł być wspaniałomyślny. — Chociaż cieszę się, że już zasnął. Zaczynał być męczący...
— Jak większość ludzi po zbyt dużej ilości whisky.
— Prawdopodobnie, ale i tak mam wrażenie, że Thomas powoli zbliżał się do granic twojej cierpliwości?
— Niepotrzebnie wracał co chwilę do tematu Ginny — syknął Harry — Ma szczęście, że naprawdę go lubię i biorę poprawkę na ich przeszłość oraz jego obecny stan. Chociaż i tak kilka razy byłem bliski sprawdzenia, jak mocno trzymają się jego jedynki...
— Wiem — zapewnił ze złośliwym uśmiechem — I raczej bym cię nie powstrzymywał. Chociaż to niepokojące, że jak się wkurzasz, kończy się na wybijaniu zębów i rozkwaszaniu nochali...
— Tylko wtedy, gdy ktoś obraża ważnych dla mnie ludzi — zaznaczył Potter, zerkając na niego z uśmieszkiem — Jeśli nie będziesz tego próbował, to powinieneś być bezpieczny.
— Zapamiętam. — obiecał, podnosząc się na równe nogi — Jest prawie druga, myślisz, że Malfoy i twoja przyjaciółka zdążyli już zasnąć?
— Na twoim miejscu nie robiłbym sobie wielkich nadziei — odpowiedział Gryfon — To ich ostatnia noc w Hogwarcie, potem zobaczą się dopiero w sierpniu.
— Cudownie — mruknął z przekąsem. Nie ma to jak nurzanie się w cudzych emocjach na dobranoc. Nott nie ogólnie nie widział zbyt wielu korzyści w swoich empatycznych zdolnościach, ale w takich chwilach zwyczajnie ich nienawidził. Naprawdę mógłby żyć bez dokładnej wiedzy o tym, co czuł Draco Malfoy bzykając się z Ginny Weasley. Są pewne granice, których nawet najlepsi kumple nie chcą przekraczać, a znajdując się z nimi w tym samym pomieszczeniu, nie będzie miał szansy zablokować napływających fal emocji. To już chyba wolał męczyć się z depresją pijanego Gryfona.
— Wiesz... ja cię nie wyganiam.
— Bez obrazy, ale jakoś nie mam ochoty spać w łóżku żadnego z twoich kumpli. A już w szczególności tego walniętego Irlandczyka ze skłonnościami do ekshibicjonizmu. Jak sobie przypomnę, co wyprawiali dzisiaj z Trupin w Trzech Miotłach, to od razu mnie mdli. — dobrze, że w pubie było tyle ludzi i dzięki temu emocje tej dwójki mieszały się z natłokiem innych, neutralnych uczuć.
Cudze pożądanie i podniecenie od początku sprawiały mu najwięcej dyskomfortu. Teoretycznie jako ślizgon z krwi i kości powinien z radością wykorzystywać cudze zawstydzające tajemnice do szantażu czy pognębienia kogoś, kto mu podpadł. Spróbował to zrobić tylko raz, kiedy jeden z bliźniaków Weasley zrobił jakiś dowcip ślizgonom, a on w zamian puścił w obieg plotkę, że ten ogląda się za dziewczyną brata.
Bliźniacy jakoś załatwili to między sobą, i nikt nigdy nie dowiedział się jakim cudem już następnego dnia wyglądali na tak zżytych i zgodnych jak zawsze. Jednak Teo dobrze zapamiętał sobie to paskudne uczucie, jakie gnębiło go, odkąd tylko użył wiedzy zdobytej dzięki swoim empatycznym zdolnościom. Ewidentnie, empaci nie byli stworzeni do szkodzenia ludziom wokoło. Między innymi dlatego, że prędzej, czy później sami czuli każdą emocję, jaką spowodowała ich ingerencja.
Od tamtej pory nauczył się trzymać z daleka od plotek. I nawet, jak dowiadywał się najbardziej zaskakujących rzeczy o swoich współdomownikach, czy dzieciakach z innych domów, to zaciskał zęby i trzymał gębę na kłódkę.
— Miałem na myśli swoje — prychnął Potter, nadal nie wykazując chęci dźwignięcia się z podłogi.
— A sypiasz w piżamce?
— Oczywiście.
— Czerwonej?
— W uciekające znicze i ze złotą lamówką — dodał, starając się zachować powagę, ale Teo doskonale czuł jego tłumione rozbawienie.
— Szkoda... — westchnął przesadnie. Harry parsknął śmiechem i w końcu zaczął gramolić się na nogi.
— C-czy mozecie flirtować ciszej? — warknął Thomas, zakopując się głębiej w pościeli — Ja tu umieram...
Potter zmierzył pijanego kolegę wzrokiem, którego nie powstydziłby się nawet Snape, ale nic nie powiedział. Po chwili potrząsnął głową i przeniósł spojrzenie na Teodora.
— Teoretycznie mógłbym położyć się u Rona, ale nie mam pewności, czy on zamierza wrócić...
— Nie trzeba — machnął ręką, bo w życiu spotkały go już gorsze rzeczy niż dzielenie łóżka z atrakcyjnym kolegą.
***
Teo czuł się dziwnie, dzieląc z kimś tak niewielką przestrzeń. Czasami leżał obok któregoś kumpla, kiedy przyszło im zakuwać do późna, albo łyknęli nieco więcej ognistej, niż mogły znieść ich niewprawione, nastoletnie głowy. Tym razem to wydawało się czymś więcej. Samo to, że zasłony były szczelnie zasłonięte, a wokoło nich panowały egipskie ciemności , sprawiało, że sytuacja wydawała się cholernie intymna. Dodatkowo jego własne emocje przeplatające się z tymi należącymi do Pottera, wprawiały go w stan nerwowego oczekiwania.
— Denerwuje się — parsknął Potter
— Wiem. Ja też... — przyznał, przekręcając się na bok. Teraz był twarzą w twarz z Gryfonem. Nie, żeby widział cokolwiek, ale czuł jego ciepły oddech na policzku. — Nigdy nie spałem z nikim w jednym łóżku — wyznał, raczej niespodziewanie nawet dla samego siebie.
— Co? — Harry brzmiał na autentycznie zdziwionego — Ale ty i Goldstain?
— Nie to miałem na myśli. Pieprzyłem się z Tonym... — powiedział neutralnym tonem. Może i to wulgarne określenie, ale jakoś nie potrafił znaleźć odpowiedniejszego. — Raz nawet próbowałem z Dafne, tylko po to, żeby upewnić się, że dziewczyny nie są dla mnie. — dodał — Ale nie zasnąłem przy żadnym z nich.
— Aż taki jesteś nieufny? Nie zamierzam ci odciąć głowy, jak już zaśniesz — obiecał Potter
— Nnnn — mruknął, nie bardzo wiedząc, co to miało znaczyć. Chyba chciał dać znać, że przyjął do wiadomości to, co usłyszał — Nie złożyło się, po prostu. Zazwyczaj spotykałem się z Tonym w dziwnych miejscach i godzinach, nie bardzo była możliwość odprężyć się na tyle, żeby zachciało nam się spać... — trochę sam się zaplątał i powoli zaczynał żałować, że nie ugryzł się w język.
— U mnie minęło trochę czasu... — przyznał Potter lekko nieobecnym tonem
— Jak będę za bardzo wścibski, to kopnij mnie w kostkę, czy coś, ale czy od czasu Diggory'ego... był ktoś?
— Nie wiem, o co dokładnie pytasz — prychnął Gryfon — Jeśli o to, czy z kimś byłem w sensie związku, to nie. Od czasu do czasu udawało mi się znaleźć kogoś do łóżka, ale tylko w mugolskiej części Londynu.
CZYTASZ
Ząb, nochal I zbiegły kudłyń/Harry Potter/Teodor Nott
FanfictionKolejna powojenna historia z rodzaju: "Co by było gdyby..." Harry tak naprawdę nigdy nie spotykał się z Ginny, mimo że cała czarodziejska społeczność byłaby przekonana, że i owszem. Teodor pomimo strachu zdecydował się żyć tak, jak chce, a nie tak...