Rozdział. 4

122 14 3
                                    

Błędy niesprawdzane. Jutro ogarnę :)

Nie bądź sknerą, nie sęp słowa i rzuć jakiś kąsek mojemu Wenowi :D



***

Teo chyba przywołał Pottera myślami, bo wpadli na niego zaraz po przekroczeniu bram Hogwartu.

— Nienawidzę świstoklików — wymamrotał Harry pod nosem. Granger mruknęła ze zrozumieniem i poklepała go współczująco po ramieniu. Jednak jej wzrok raz po raz uciekał w stronę coraz głośniejszych wrzasków Weasleya i Draco.

— Nie musisz nade mną wisieć Miona — zapewnił Potter zmęczonym głosem — Poczekam aż żołądek mi się uspokoi i uciekam do zamku.

— Ale... — przerwała jej seria bluzgów Malfoya i dziki wrzask Weasleya — No dobrze, chyba naprawdę lepiej będzie jeśli pójdę. W tym stanie Ron mógłby powiedzieć coś... nieodpowiedniego.

— Taaa... — warknęła pod nosem Ginny — Jakby to robiło jakąś różnicę...

— Musisz dać mu trochę czasu — wtrącił Potter — Ron... lubi poukładany świat, a kiedy coś wyłamuje się z tych jego idealnych ram, to potrzebuje chwili, żeby zdecydować, czy ta zmiana jest czymś co potrafi zaakceptować.

Potter od samego początku spotkania emanował podłym nastrojem. Nott domyślał się, że Harry dopiero co wrócił z cmentarza i jego myśli musiały wciąż krążyć wokół tego co stało się te cztery lata temu.

— Co do cholery stało się z twoim nosem? — zapytał Potter, wreszcie odrywając wzrok od zbliżającego się Weasleya

— Ron — podpowiedziała Ginny, a w jej głosie przeplatało się rozbawienie jego kiepskim wyczuciem czasu ze zmęczeniem zachowaniem brata.

— Biłeś się z Ronem?

— Nie określałbym tego aż tak... szumnie — odparł pokrętnie.

— Co to niby miało znaczyć? — Teo wzruszył ramionami, bo naprawdę nie chciał przyznawać na głos, że oberwał przez czysty przypadek, a w dodatku dał się przekonać Ginny, że nie ma sensu tłuc sobie ręki o pusty łeb Rona. Zazwyczaj patrzył z politowaniem na kłótnie, czy pomniejsze bójki, ale tym razem żałował, że sam nie przyłożył Weasleyowi. Ręka nadal go świerzbiła.

— Stanął Ronowi na drodze do Draco i nawet nie zrobił tego celowo — wytłumaczyła ruda — Potknął się o coś i... — Potter przez chwilę patrzył na nich z niedowierzaniem aż w końcu prychnął pod nosem coś niezrozumiałego. Jego wzburzenie nieco osłabło i na pierwszy plan wysunęło się znów ogólne zmęczenie wymieszanie z niekończącymi się pokładami stresu.

— Wydaję mi się, że musisz iść pomóc Hermionie — powiedział Harry patrząc na coś za plecami Teo — Ron chyba próbuje poddusić twojego chłopaka jego własnym krawatem.

— Ow, auć — syknął Teo, kiedy kolano Draco uderzyło precyzyjnie w krocze Weasleya — Nie żebym specjalnie współczuł twojemu kumplowi Potter, ale... — nigdy nie dokończył tego zdania, bo Gryfon bez pytania pociągnął go za ramie w stronę zamku.

— Zmywamy się — zarządził i Nott miał wiele uwag na temat takiego rządzenia się — Zanim wciągnął nas w sam środek swoich sprzeczek — z tym Teo ewentualnie mógł się zgodzić. — Też masz wrażenie, że ostatnio nie robisz nic innego tylko wysłuchujesz czyichś wrzasków albo narzekań? — dopytał, nadal nie puszczając jego rękawa

— Uwierz, że to nie jest z tego wszystkiego najgorsze — prychnął, przypominając sobie te wszystkie momenty w których przeklinał swoje empatyczne zdolności — Gdzie my właściwie idziemy?

Ząb, nochal I zbiegły kudłyń/Harry Potter/Teodor NottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz