This nightmare is real.

313 22 8
                                    

Obudził mnie dźwięk alarmu. Z jednej strony cieszyłam się, że to był tylko koszmar, jednak z drugiej wiedziałam, że to tylko pewnego rodzaju przypomnienie wczorajszego wieczoru. Rozejrzałam się po pokoju czy wszystko jest na swoim miejscu. Był to niewielki pokój ze ścianami o żółtej barwie. On go kochał. Kolor ten był jak piętno, przypominał o bólu. W pomieszczeniu znajdowały się również drewniane meble, takie jak szafa, biurko czy nawet łóżko na którym się znajdowałam. Spojrzałam na budzik. Wskazywał godzinę 5 nad ranem. Wyprostowałam się, po czym przetarłam ręką zaspane jeszcze oczy. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej, luźniejszą czarną bluzkę i krótkie spodenki. Nim wyszłam z pokoju, chwyciłam jeszcze czarną arafatkę i bieliznę z komody.

Na korytarzu panował półmrok typowy o tej porze dnia. Ściany ubrane w brąz idealnie komponowały się z zawieszonymi na nich obrazami. Udałam się w stronę łazienki, która znajdowała się na wprost mojego pokoju. Na moje nieszczęście wyszedł z niej on. Mój brat, Koda. Miał na sobie jedynie krótkie spodenki, a krople wody skapywały z jego blond włosów. Nie chciałam z nim rozmawiać, więc wyminęłam go bez słowa. Oczywiście nigdy nic nie idzie po mojej myśli. Koda złapał mnie za rękę i pociągną do siebie przez co upuściłam ubrania.

- A gdzie się podziało „Dzień dobry" kochana Arisu? - Schylił się by zajrzeć swoimi błękitnymi oczami w moje. Przy moim mizernym wzroście 1.57 każdy podobnie robił, a mój brat zaliczał się jednak do tych znacznie wyższych, mierząc 1.89.

- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. - Odpowiedziałam z lekką chrypą. Z mojej twarzy można było wyczytać złość jak i zarazem smutek.

- Nie mów, że jesteś zła za tamto. Wiesz dobrze, że musiałem to zrobić Ari. - Uśmiechnął się cwaniacko.

- Nic nie musiałeś! - Wykrzyczałam z trudem i z łzami w oczach wyrwałam dłoń z jego uścisku.

- Nienawidzę Cię! - Odwróciłam się i podeszłam do rozrzuconych ubrań. On oczywiście nie zamierzał odpuścić, więc podszedł i przytulił mnie od tyłu.

- Wiem, że tak nie myślisz. - Przycisnął mnie bardziej do jego wyrzeźbionego torsu.

- To najwyraźniej się mylisz! - Zaczęłam się szamotać lecz bez żadnego skutku. Był ode mnie silniejszy.

- Coś mi się nie wydaje. - Złapał za moje nadgarstki bym przestała się wyrywać.

- Puść mnie. - Coraz ciężej było mi wypowiadać słowa. Przez to co Koda mi zrobił feralnego wieczoru.

- Wiesz bardzo dobrze, że puszczę Cię dopiero wtedy kiedy się uspokoisz. - Manipulował mną. Zawsze tak robił. Jednak ja mimo, iż to bardzo dobrze wiedziałam, nie potrafiłam mu się przeciwstawić. Uspokoiłam się fizycznie, jednak psychicznie nie mogłam. Był tego świadomy. Dlatego też usiadł na ziemi, przy okazji sadzając mnie między jego nogami. Nie puszczając mnie nawet na moment, oparł swój podbródek o moją głowę oraz zaczął się ze mną lekko kołysać. Uspokajało mnie to. Nasz tata kiedyś mnie tak uspokajał. Po dłuższej chwili wpatrywania się w obraz na ścianie, usłyszałam jego głos.

- Już jest wszystko dobrze? - Spytał z troską.

- T-tak. - Puścił mnie i pocałował w czubek głowy. Wstał oraz pomógł mi wykonać tą samą czynność.

- To idź się myć, a ja zrobię śniadanie. - Schylił się i podniósł ubrania, które następnie mi podał. Weszłam do łazienki, nie oglądając się za siebie.

Wśród bieli ścian i mebli można było dostrzec złote detale i ogromne lustro nad umywalką. Położyłam naszykowane ubrania na pralce i zaczęłam przyglądać się mojej szyi w odbiciu. Było jeszcze widać ślady zaciśniętej wcześniej dłoni mojego brata. Zdjęłam koszulkę z siebie i ujrzałam zaschniętą krew na moich żebrach tuż pod moim niewielkim biustem. Odkręciłam kran i zmoczyłam dłoń. Zmyłam krew by zobaczyć ile miałam świeżych ran. Doszły 3 z prawej strony i 2 z lewej. To był chyba ulubiony sposób Kody na karanie mnie. Miał wtedy pewność, że nikt się nie dowie. Dla większego bólu nóż wcześniej maczał w soku z cytryny. Zdjęłam poplamiony stanik i przeprałam go by mieć pewność, że szkarłatna ciecz z niego zejdzie. Nalałam do wanny wody, rozebrałam się całkiem i weszłam powoli do przeźroczystej cieczy. Bolało gdy ciepła woda dotknęła ran ciętych, lecz po chwili się przyzwyczaiłam. Zanurzyłam się całkiem pod wodę, zamykając zarazem oczy. To był jeden z momentów, które kochałam. Pozwalało mi to na chwilowe zapomnienie o tym całym koszmarze, który przeżywałam dzień w dzień. Po umyciu się i osuszeniu ciała, ubrałam się. Przeczesałam ręką swoje krótkie, rude włosy i spojrzałam w odbicie w lustrze. Poprawiłam arafatkę, tak by nie było widać śladów na szyi. Przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze mogłam stwierdzić, iż nie byłam jakąś najatrakcyjniejszą dziewczyną na świecie, ale też nie byłam jakoś brzydka. Małe usta, delikatne rysy twarzy i piegi dodawały mi uroku. Jednak mnie najbardziej fascynowały oczy. To one podobno były zwierciadłem duszy. A moje akurat były w odcieniu zielonego, wzbogacając tym mój wizerunek.

- Arisu! Co ty tam tak długo robisz? - Usłyszałam pukanie do drzwi.

- Utopiłaś się tam czy co? - Chłopak się zaśmiał. Miałam 16 lat jednak on i tak potrafił mnie traktować jak dziecko. A przecież różni nas tylko 3 lata różnicy!

- Nie. - Odparłam oschle i wyszłam z łazienki.

- To dobrze, bo śniadanie by się zmarnowało. - Zaśmiał się. Zeszliśmy na dół, do kuchni. Była mała jednak wszystko było idealnie uporządkowane. Delikatna czerwień idealnie kontrastowała z niebieskim co dawało ciekawe połączenie. Usiadłam na blacie, czekając aż w końcu zdradzi mi co, takiego przyrządził. On jednak bez słowa postawił obok mnie talerz z jajecznicą i zaczął zajadać swoją. Postąpiłam tak samo.

- Ktoś nas odwiedzi. - Po chwili stwierdził, przez co aż się zakrztusiłam. Nikt nas nie odwiedzał, a jak już się tak działo, to zwykle z niekorzyścią dla mnie.

This NightmareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz