Ludzie nie zawsze są mili.

239 20 7
                                    

- Kto? - Odstawiłam talerz.

- Mój kolega, Artur. - Zdziwiłam się, ponieważ nikogo o takim imieniu nie kojarzyłam.

- Bardzo chciał Cię poznać. - Zamurowało mnie.

- A co jeśli ja nie będę chciała go poznać? - Spytałam, ostrożnie dobierając słowa. Łudziłam się, że jednak zmieni zdanie odnośnie odwiedzin jego znajomego.

- To będę musiał Cię do tego przekonać. - Zacisnął dłoń na moim nadgarstku.

- Nie musisz. - Puścił mój nadgarstek i się uśmiechną.

- Ubierz coś ładnego. Najlepiej jakąś sukienkę. - Uśmiechnął się, a ja zeskoczyłam z blatu.

- O której? - Spytałam.

- O 18. Uśmiechnij się.

- Nawet nie mam zamiaru. - Odparłam oschle i udałam się do salonu. Ściany były zielone, a w połączeniu z meblami z ciemnego drewna efekt był zachwycający. Usiadłam na sporej kanapie i włączyłam telewizję. Jak w każdą sobotę, włączyłam wiadomości. Nie było niczego ciekawego. Same wypadki, jedno samobójstwo, powódź. Wyłączyłam telewizję i poszłam do mojego pokoju. Otworzyłam okno, oraz usiadłam na parapecie i zaczęłam się przyglądać krajobrazowi. Przyglądałam się budynkom po drugiej stronie ulicy. Niestety, nie poszczęściło mi się i to mój „kochany" braciszek zyskał pokój z cudownym widokiem na las, który tak kocham. Zerknęłam jeszcze na nasz ogród, którym powinnam się zająć i zeszłam z parapetu. Rzuciłam okiem na zegarek, który w tej chwili wskazywał godzinę 10.27.

- Czy ten czas musi tak wolno płynąć? Wolałabym mieć już ten dzień za sobą. - Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej żółtą sukienkę. Była to jedyna jaką miałam, ponieważ czułam się w nich niekomfortowo. Tą musiałam mieć, niestety na takie właśnie okazje. Położyłam ją na łóżku i zaczęłam przeszukiwać komodę. Po chwili w moich rękach znalazły się białe podkolanówki. Położyłam je obok sukni. Chwyciłam jeszcze z regału książkę i wyszłam z pokoju. Skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych i ubrałam stare trampki, które stały tuż obok.

- Idę do ogrodu! - Krzyknęłam i wyszłam, nie czekając na odpowiedź. Lubiłam przebywać na świeżym powietrzu. Ogromna przestrzeń jaka mnie otaczała, dawała mi poczucie bezpieczeństwa. Tutaj nie mogło by mi się nic stać. Sąsiedzi mogliby zauważyć, a nawet jeśli nie, to przecież mogłabym spróbować uciec, prawda? No właśnie nie bardzo. Koda jest wysportowany. Z łatwością mógłby mnie dogonić. Usiadłam pod cieniem jabłonki i otworzyłam książkę. Przyjemnie mi się ją czytało gdy w tle było słychać śpiew ptaków. Jakieś dzieciaki z sąsiedztwa wyszły grać w piłkę, inne jeździły na deskorolce. Jak to zwykle w soboty. Niestety na tym świecie, jak i w moim sąsiedztwie żyją też osoby, którym spodobało się gnębienie innych. Dwóch na oko 16-17 letnich chłopaków podeszło do jakiegoś młodszego chłopca i zabrali mu piłkę, którą następnie spuścili. Zaczęli szturchać go na skutek czego chłopiec upadł.

- Ej! Zostawcie go! - Krzyknęłam, odkładając książkę i wstając.

- Bo co?! - Wyższy wydarł się i popchnął nogą chłopca, który chciał wstać. Podeszłam do nich i pomogłam chłopcu wstać.

- Zadałem Ci chyba pytanie! - Złapał mnie za włosy i pociągnął.

- Bo tylko tchórz znęca się bez powodu nad słabszym. - Wyśmiał mnie.

- Kim ty w ogóle jesteś, że śmiesz mnie osądzać?!

- Kimś kto ma uczucia? Kimś kto logicznie myśli? Kimś kto nie jest na tyle głupi by ranić? - Zaśmiali się.

- Kto tu jest głupi? - Odezwał się drugi. - Gdybyś nie była głupia, nie podeszłabyś tu.

- A jednak to zrobiłam. - Kątem oka zauważyłam, że pozostałe dzieci uciekły do domów.

- To źle zrobiłaś decho. - Pierwszy podszedł do mnie i złapał za prawą pierś, na co odwdzięczyłam się kopniakiem w krocze. Chłopak złapał się za klejnoty i ukucnął. - Dziwka!

- Nie mój drogi, nie sprzedaję się. - Drugi złapał mnie od tyłu za przedramiona. - Puść mnie.

- Chciałabyś. - Zaśmiał się.

- No tak, chciałabym.- Zaczęłam się wyrywać. - Było by miło z twojej strony.

- Tak łatwo nie uciekniesz suczko. - Pierwszy w końcu wstał. - Zasłużyłaś na karę.

- Ciekawe jaką? - Zadrwiłam, jednak słysząc słowo „kara" przeszły mnie ciarki. Koda używał tego słowa.

- Niedługo się dowiesz. - Chłopak uderzył mnie w brzuch, tak mocno, że aż zgięłam się w pół. - To za tamtego kopniaka. Idziemy do lasu z nią.

- Ty się lubisz pakować w tarapaty co? - Spytał się mnie Koda, który znajdował się od nas z jakieś 1,5 m dalej.

- Ktoś ty?! - Chłopak przede mną wyciągnął z kieszeni nóż i wymierzył go w blondyna.

- Nie odzywaj się nieproszony. Ari idziemy do domu. - Podszedł do nas.

- Ona się nigdzie z tobą nie wybiera. Teraz to nasza własność. - Chłopak za mną też wyciągnął nóż i przyłożył mi do gardła.

- Jeszcze mi się biedactwo pokaleczysz. - Koda zignorował ich i podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę. - Idziemy do domu.

- Śnisz! - Pierwszy rzucił się na Kodę. Źle postąpił. Blondyn złapał go za nadgarstek w którym tamten trzymał broń i wykręcił mu rękę do tyłu, obezwładniając go. Chłopak krzykną z bólu, a Koda odebrał mu nóż i wrzucił do śmietnika stojącego obok.

- Ty pieprzony śmie... - Chłopak nie dokończył, bo oberwał w brzuch z pięści.

- To za moją siostrzyczkę. - Uśmiechnął się i podszedł do mnie. Osoba trzymająca mnie, natychmiast mnie puściła i podbiegła z przerażeniem w oczach do swojego towarzysza, który leżał na ziemi. - Żebym więcej was tutaj nie widział.

T-tak. - Wydukał i podniósł swojego kolegę. Razem z bratem udałam się do domu, po drodze zabierając książkę.

- W ten sposób nie unikniesz odwiedzin Artura. - Spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem.

- W-wiem. - Wydukałam. - Pójdę do siebie.

Notka.

Witajcie moje potworki ^^ z tej strony Martyr, jednak możecie też mówić mi po prostu Alcia, jak kto woli. Oto 2 rozdział This Nightmare. Wiem, trochę mi się zeszło z nim, a konkretnie 19 dni. Ale już na szczęście jest ( Bo ktoś by mnie zabił >.< ), a na zegarku mam godzinę 01:38. Długo myślałam nad tym czy dodawać notki, czy nie, ale w końcu uznałam, że skoro nie będziecie chcieli ich czytać to po prostu je zignorujecie. Byłabym bardzo happy gdybyście się podzielili ze swoją opinią, na temat tego opowiadania/książki w komentarzach. Jeszcze bardziej bym się uszczęśliwiła gdyby to nie były tylko komentarze typu „Kiedy next" itd. Tylko opinia co jest do poprawy w moim pisaniu. No dobra dość już zadręczania was prośbami o komentarze XD. W mediach powinna się ukazać sukienka, którą założy Ari ^^ No dobra teraz coś o książce. Jest to FF ( Fanfiction ) o creepypastach, więc jak Ci się nie podoba, to możesz po prostu nie czytać. No i tu się też rodzi pytanie „Ale zaraz, jak to jest książka o pastach, skoro nikogo tu nie wrzuciłam?!" No więc, nie od samego początku pojawią się seryjni mordercy, ludzie bez twarzy i inne istoty. Nie jestem wielką fanką książek w których wszystko na samym początku jest wyjaśnione itd., a wręcz przeciwnie, kocham gdy jeśli chcesz wiedzieć o co chodzi, musisz przeczytać, dość sporo. Dlatego też jak na razie nic nie wiecie o rodzicach główniej bohaterki, nie wiecie czemu mieszka z bratem który ją karze itd. No dobra, bo ja się tu rozpisuję, a rano muszę wstać >.< Miłego czytania życzę kolejnych rozdziałów.

Dobranoc ^^

This NightmareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz