Każdy kolejny oddech jest trudniejszy, niż mógłbyś/mogłabyś przypuszczać…
Dłonie drżą i nie chcą wcale przestać…
Ogromny ucisk w klatce, nasila się zdecydowanie zbyt szybko…
Migoczące punkciki, zaburzają twoje pole widzenia…
Wiesz co to oznacza, prawda?
On też wiedział i to zbyt dobrze. Zmagał się z tym każdego cholernego dnia. Kiedy powieki chciały w spokoju się zamknąć i dać odpocząć atak nadchodził tak niespodziewanie. Wszystko wtedy się wyłączało. Byłeś/aś ty i on. To on tobą dyrygował, to on dyktował twój kolejny krok. Każdy następny był coraz bardziej niepokojący i coraz mniej kontrolowany, a gdy nastawało epicentrum całego aktu, chciałeś/aś jedynie zniknąć i nie czuć tego już nigdy więcej.
Louis także to czuł, kiedy jego klatka falowała w strachu, a oddech był przyspieszony. Zmagał się z tym tak długo, myślał że sam da radę. Niestety, to go przerosło, nie pozwalało normalnie funkcjonować. Każdy kolejny dzień był walką owianą strachem. Ciągle obawiał się, że to stanie się znowu, tak nagle i w najmniej odpowiednim momencie.
Stało się to także wtedy…
Rozchylone wargi, prosiły o więcej pocałunków, a języki toczyły walkę o dominację. Dotyk dużych dłoni wywoływał przyjemne dreszcze, a pojedyncze pasma włosów chłopaka nad nim, przyklejały się do jego zroszonej potem skóry. Obaj byli w tym stanie, obaj pragnęli bliskości.
Procenty wirowały w ich głowach, a przyjemne uczucie ciepła, za którym obaj śnili zaczęło wymykać się spod kontroli. Z każdą kolejną chwilą oddechy przyspieszały, a dłonie błądziły po wszystkich wypukłościach nagiej skóry...
..., ale zacznijmy od początku.
CZYTASZ
Why it is so hard to last? || Larry
FanfictionLouis od początku musiał walczyć z trudnościami losu. Strach podszyty jego nieśmiałością paraliżował go do tego stopnia, że zamykał się w sobie. Dorosłe życie również nie przyniosło niczego, co mogłoby zapisać się w jego pamięci, jako coś dobrego. P...